Weston Graves
06.06.1985 Londyn, Anglia • naucza filozofii estetyki • doktorat z filozofii uzyskany na Sorbonie • studiował również historię sztuki oraz literaturę powszechną • dwa lata temu zdiagnozowany nowotwór układu nerwowego • żadnej z plotek nie potwierdza, ale również nie stara się ich demontować: był kiedyś księdzem; ponoć Graves to nie jest jego prawdziwe nazwisko; wywalony z Oksfordu za manipulowanie studentami; • nie jest w żaden sposób powiązany z dawnym skandalem •
Nim trafił do Valmont, wykładał przez przez trzy lata w prywatnym instytucie we francuskich Alpach. Często pojawiał się jako mówca w europejskich ośrodkach artystycznych: Paryż, Wenecja, Wiedeń czy Praga. Sale podczas jego przemówień były wypełnione po brzegi, a wśród słuchaczy panowała kompletna cisza. Chłonęli jego obecność. Weston Graves tworzył wokół siebie nietypowy chłód, jakby jego obecność sprawiała, że czuło się niepokój. Nie jest typowym wrednym, bezczelnym bufonem, który pozjadał wszystkie rozumy. Zna swoje granice, wie, że wszechświat jest nieskończony jest temu pokorny, zwłaszcza po diagnozie. Nie jest jednak typowym nauczycielem, ma swój styl, który dla jednych jest niesamowicie pociągający, a drudzy widzą w nim jedynie pozerstwo. Weston nie odpowiada na pytania. Często schodzi z mównicy i siada wśród uczniów. Czeka, aż sami zaczną myśleć, szukać, prowokuje ich. Wyciąga z nich to, co najlepsze lub najgorsze. Nie ma nic pomiędzy. Jest jak sztuka, albo widzisz jej piękno albo jesteś na tyle niedołężny, że nigdy jej nie pojmiesz.
Spotkanie z nim może sprawić, że dostrzeżesz swoje wnętrze. Nie gwarantuje jednak, że to co zobaczysz na pewno cię zachwyci – tymi słowami opisała Westona była studentka.
[Oh my, hello handsome psycho 😏😏]
OdpowiedzUsuń[Cześć, miło jest powitać kolejnego nauczyciela! <3 Ciekawy opis postaci, krótki, ale od razu daje obraz Westona — zdystansowany, jednocześnie intensywny. Lekcje z nim muszą być albo fascynujące, albo niezwykle stresujące.
OdpowiedzUsuńW razie chęci zapraszam do Morrigan! Na pewno jest kilka punktów zaczepienia (ten sam profil czy Oxford), więc w razie chęci jakoś się dogadamy. :) Życzę Ci miłej zabawy!]
Morrigan Ó Dubhuir
[ No super, zero kompromisów! Jak on siada miedzy uczniami, to strzelam że szczególnie uczennice wybierają na zajęcia krótsze spódniczki ^^
OdpowiedzUsuńFajnie że jest ktoś w kadrach tak niepozorny i jednocześnie intensywny, żeby pokazać wartość wiedzmy i trochę zmusić uczniów do główkowania! Pasuje tutaj jak szyty na miarę! ;)
dobrej zabawy dla was <3]
Noor
[O proszę, miło widzieć kolejną postać w Twoich szeregach, na pewno emocji wam jak zwykle nie zabraknie. Hello handsome <3]
OdpowiedzUsuńLav uwielbiała burzę. Może to banał, nic wyróżniającego ją na tle innych, ale nieszczególnie ją to ruszało. Nie bała się, choć matka nie raz jej powtarzała, że nie powinna stać na środku otwartej przestrzeni, gdy dookoła szalały pioruny. Tego również nie brała do siebie. Może lubiła podziwiać błyski światła rozdzierające granatowe niebo, a może po prostu miała nadzieję, że jeden z takich błysków uderzy w jej ciało i zakończy życie, którego miała serdecznie dosyć.
OdpowiedzUsuńDusiła się tutaj. Robiła dobrą minę do złej gry, ale prawda była taka, że pragnęła wrócić do domu. Chciała wyjść na ulicę, kupić sobie kawę i przejść się na spacer bez ryzyka, że ktoś ją rozpozna. Właściwie miło byłoby chociaż wyjść za bramę tego swoistego więzienia, bo choć kampus był ogromny, Lavender zdołała już poznać każdy jego kąt i czuła się tutaj klaustrofobicznie.
Ogród był jedynym miejscem, w którym potrafiła sobie wmówić, że jest wolna. Zwłaszcza w taką pogodę. Rozkoszowała się moczącą jej ciało i włosy ulewą, rozkoszowała się świeżym zapachem i każdym grzmotem. Trudno powiedzieć, jak długo tak stała ze zwróconą w niebo twarzą, ale w końcu zaczęła drżeć z zimna, podczas gdy burza dawno się skończyła. Obejmowała się ramionami i wpatrywała się w przestrzeń, mając gdzieś rozpoczynające się zajęcia. Czerpała ze swojej namiastki wolności tyle, ile mogła czerpać, nie myśląc o konsekwencjach, które z pewnością miały ją spotkać za niepojawienie się na zajęciach.
Drgnęła lekko, słysząc za sobą ciche kroki chyba tylko dzięki panującej dookoła ciszy. Nie wiedziała kto postanowił również się tu wybrać pomimo trwających zajęć, ale liczyła na to, że rosnące nieopodal krzaki są wystarczającą barierą pomiędzy nią a przybyszem i nikt jej nie będzie zaczepiał.
Powinna wiedzieć, że życie jak zwykle będzie miało względem niej zupełnie inne plany. Przymknęła powieki i odetchnęła głęboko, a kiedy z powrotem je otworzyła obejrzała się przez ramię na właściciela niskiego głosu. Wiedziała, do kogo należał. Do jedynego wykładowcy, który zwrócił jej uwagę, jednak wyraźnie czuła, że nie może ulegnąć pokusie. Richard to jedno, ale ostrzenie pazurów na nauczyciela akademickiego, który dawał dziwny vibe było zdecydowanie czymś innym. Dość szybko więc zdusiła w sobie zainteresowanie. Poza tym nie miała z nim zbyt wiele do czynienia. I dobrze.
— Żeby być spóźnionym, trzeba się w pierwszej kolejności na nie wybierać. Ja dziś akurat nie mam na nie ochoty — odpowiedziała szczerze, choć jej głos lekko drżał. Nie ze strachu czy czegokolwiek innego, było jej po prostu zimno. Objęła się ramionami, żeby zasłonić piersi, bo od zimna jej sutki przebijały przez materiał cienkiej koszulki i obróciła się przodem do mężczyzny. — Jakoś nie widzę tu nikogo poza nami. Jeśli próbuje mnie pan w ten sposób obrazić, przy okazji obraża pan siebie — uśmiechnęła się sinymi z zimna ustami i jedną dłonią odgarnęła z twarzy różowe włosy, które kleiły się do mokrej skóry. — A teraz przepraszam, ale powinnam już iść i się ubrać. Nikt by nie chciał, żebym została zmuszona do opuszczenia kampusu, żeby jechać do szpitala — rzuciła ironicznie i na drżących nogach ruszyła w stronę budynku.
🌩️
— Wątpię — odpowiedziała szczerze. Lavender często zakładała maski, udawała, ale prawda była taka, że nie darzyła wykładowców szacunkiem. Nie miała problemu z pyskowaniem, oczywiście takim w granicach rozsądku, bo nie potrzebowała kłopotów, a Graves mimo wszystko mógł jej ich narobić dość sporo, jednak świadomość tego nie mogła jej powstrzymać przed wprawieniem w ruch niewyparzonego języka. — Musiałby pan mnie uważać za mniej inteligentną niż w rzeczywistości jestem, to dopiero byłaby obraza — dodała równie chłodnym tonem. Zmierzyła go wzrokiem, gdy się do niej zbliżył i zmrużyła lekko oczy. — Nie mam potrzeby pasowania gdziekolwiek — mruknęła, w końcu odwracając spojrzenie. Wbiła je przed siebie, jakby ta wymiana zdań jej nie interesowała, choć prawda wyglądała nieco inaczej. To była dość… Niecodzienna interakcja. Nie miała zbyt wiele do czynienia z Gravesem, nigdy nie miała takiej potrzeby. Wiedziała, że jest specyficzny, widziała to po sposobie, w jaki prowadził swoje zajęcia, ale nie spodziewała się, że zmusi ją do myślenia nad głębszymi odpowiedziami, bo nie chciała wyjść przed nim na głupią małolatę.
OdpowiedzUsuń— Nigdy nie chciałam być widzialna — powiedziała, mimowolnie przesuwając palcami po swoich różowych włosach. — A na pewno nie w taki sposób, w jaki jestem — dodała nieco ciszej, bardziej do siebie niż do niego. Odrzuciła na plecy mokre kosmyki i obróciła się przodem do mężczyzny. Z przyklejoną do ciała koszulą i wodą kapiącą z włosów wyglądał znacznie bardziej pociągająco niż zazwyczaj. Nie, nie mogła na niego patrzeć w takich kategoriach. Już raz to zrobiła i skończyło się to źle wyłącznie dla niej.
Zerknęła we wskazanym przez mężczyznę kierunku i skinęła głową, pokazując, że przyjęła informację do wiadomości.
— Rozumiem. Zna pan jakieś miejsca, do których kamery nie sięgają? Nie lubię buntować się i rozchorowywać na widoku. Wolę to robić na osobności — rzuciła z przekąsem, a po jego kolejnych słowach ponownie przechyliła lekko głową, przyglądając mu się uważnie. — Dziękuję. Rozważę propozycję. W razie, gdyby moje własne sposoby zawiodły — odpowiedziała. Doskonale wiedziała, że nie rozmawiają o sposobach na szybkie wyleczenie przeziębienia, nie wiedziała jednak, o czym dokładnie jest ta wymiana zdań. Nie chciała wyjść na idiotkę, więc zadanie pytania wprost nie wchodziło w grę. — Najpierw musiałabym się pojawić na pańskich zajęciach — zauważyła, a kącik jej ust drgnął w uśmiechu.
— Proszę się nie spodziewać, że zrobię to zbyt szybko — mruknęła, przechodząc obok niego w drodze do budynku. — Nie chciałabym stać pod drzwiami i w ten sposób dowiedzieć się, że jestem jedną z tych osób, którym by pan nie otworzył — dodała. — Wolę jasne komunikaty i wyraźne zaproszenia — szepnęła, kiedy się mijali i drgnęła, gdy ich ramiona przypadkiem otarły się o siebie. Nie miała jednak zamiaru się nad tym zastanawiać. — Miłego dnia, profesorze Graves — pożegnała go z uśmiechem i podążyła krętą ścieżką.
😌
Parsknęła krótko. Nie przez słowa mężczyzny, raczej przez to, jakie miała podejście do życia. Bo prawda była taka, że Lavender przez swój zawód musiała dojrzeć znacznie szybciej niż jej rówieśnicy, w związku z tym rozumiała pewne rzeczy nieco inaczej.
OdpowiedzUsuńJak choćby to, że mimo swojej dojrzałości tak naprawdę miała jeszcze w głowie jeden wielki idiotyzm.
— W wieku dwudziestu lat człowiek nie ma pojęcia kim jest i jeszcze długo nie będzie go miał. Po co w ogóle udawać, że jest inaczej? Jeszcze zdążymy być dorośli i musieć radzić sobie z życiem — powiedziała, nie zastanawiając się nad tym, czy zabrzmi to mądrze czy nie, mówiła co czuła w tej konkretnej chwili względem samej siebie.
Zmierzyła twarz profesora uważnym spojrzeniem, a na jej usta wpłynął powolny uśmiech. Nie miała zielonego pojęcia, w co właściwie próbuje z nim grać, wiedziała jedynie, że ta gra jej się podoba, nawet jeśli miałaby nie wyjść z niej cało.
— A jeśli ja wiem czego chcę? — odpowiedziała pytaniem, a na jawny wyrzut w jego głosie wzruszyła ramionami. — Nie wszyscy z nas są tutaj z własnej woli, profesorze. Niektórym nie zależy na ukończeniu akademii, niektórzy po prostu chcą ją przeżyć i iść dalej — westchnęła ciężko, ale prawda była taka, że nieco wjechał jej na ambicję. Zresztą nie miała nic przeciwko jego zajęciom, dlaczego więc miałaby się na nich nie pojawić?
— Przemyślę to — mruknęła równie cicho co on. — Do zobaczenia, profesorze Graves — pożegnała go, a chwilę później weszła do budynku, zostawiając za sobą mokre ślady.
No więc pojawiła się na tych cholernych zajęciach. Z ciekawości. Nie miała pojęcia, czego ten facet od niej chciał, ale czegoś ewidentnie i musiała się dowiedzieć co to jest.
Najpierw planowała usiąść na samym końcu, żeby jej nie zauważył, ale doszła do wniosku, że właściwie chce zostać zauważona. Zwykle nie zwracała na siebie uwagi, ale tym razem chodziło o jego uwagę. O to, by się dowiedzieć, co wydarzy się dalej.
Dlatego przyszła odrobinę spóźniona. Nie na tyle, żeby Graves zaczął już zajęcia, ale na tyle, że wszyscy zdążyli już usiąść. Ignorując ciekawskie spojrzenia, zeszła po schodach na sam dół i zajęła miejsce w pierwszym rzędzie, nie odrywając wzroku od wykładowcy.
— Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie. Suszyłam pracę zaliczeniową — rzuciła z uśmiechem, odnosząc się do usprawiedliwienia, o którym sam wspomniał w ogrodzie. Kilka osób parsknęło śmiechem, choć na pewno nie mieli pojęcia o co chodzi, a jej słowa nie były zabawne. — Niestety nie nadawała się do niczego, więc proszę o wyznaczenie innego terminu na jej oddanie. Najlepiej takiego, kiedy nie będzie ulew — dodała, splatając dłonie na stoliku przed sobą.
😶
Można powiedzieć, że Lavender była pod wieloma względami wręcz wytresowana, jakkolwiek to brzmi. Bo przez cały czas trwania swojej kariery współpracowała z różnymi ludźmi, często bardzo ekscentrycznymi lub zasadniczymi, ostre spojrzenie i milczenie nie peszyło jej więc w żaden sposób. Poza tym choć nie przebywała w tej szkole z własnej woli, mimo wszystko zwracała uwagę na zasady i wiedziała, że wykładowcy trzymali dyscyplinę, a ona dziś swoim zachowaniem próbowała ją podważyć.
OdpowiedzUsuńNie miała pojęcia, czego chce od niej profesor Graves, pod jakim kątem ją sprawdzał, ale ona również zamierzała go sprawdzić na swój sposób, nawet jeśli miałaby później za to beknąć.
— Niestety, jak widać, nie udało mi się jej wysuszyć do końca — stwierdziła, wskazując na swój stolik, na którym stał jedynie laptop, bez żadnych zadrukowanych czy zapisanych ręcznie kartek, które prawdopodobnie powinna ze sobą dzisiaj mieć. — Następna dotrze w całości i sucha, obiecuję — uśmiechnęła się uroczo, jak to miała w zwyczaju robić, gdy chciała, żeby wybaczono jej wszystkie mniejsze lub większe wpadki.
— Jestem bardzo zajętą osobą — odpowiedziała na jego przytyk. — Mój grafik jest zapełniony co do minuty, to całkiem spore poświęcenie, że udało mi się dotrzeć tutaj tak szybko. A właściwie, że w ogóle udało mi się tutaj dotrzeć — dodała i pokiwała energicznie głową. — Dokładnie! Nareszcie ktoś, kto rozumie, że muszę dbać o urodę bardziej niż inni — westchnęła teatralnie, na co inni studenci parsknęli śmiechem. Chociaż Lavender nie do końca żartowała. Wprawdzie w akademii nie dbała o siebie tak bardzo jak wcześniej, ale jeśli chciała wrócić kiedyś do wykonywanego zawodu, musiała przykładać do tego znacznie większą wagę niż przeciętna kobieta. — I spóźniłam się trzy minuty, nie sześć — poprawiła, zerkając znacząco na zegarek na nadgarstku.
Posłała mu kolejny uśmiech, od którego można było dostać próchnicy, ignorując spojrzenia innych. Najwyraźniej swoim spóźnieniem wpakowała wszystkich w jakieś bagno, ale miała to gdzieś, nie potrzebowała niczyjej aprobaty, równie dobrze mogli ją nienawidzić. I tak nie zamierzała zabawić w tym miejscu zbyt długo.
Kiedy Graves zaczął wykład, Lav otworzyła laptopa, notując ważniejsze fragmenty jego wypowiedzi, choć nie skupiała się zbytnio na zapamiętaniu jakichkolwiek informacji. Pisała bezmyślnie, co jakiś czas zerkając na mężczyznę i zastanawiając się, o co mu, do diabła, chodziło. Nie mogła przecież zapytać wprost, wtedy uznałby ją za idiotkę i zapewne przestałby się nią interesować. A ona chciała tego zainteresowania, czymkolwiek miałoby się w ostateczności okazać. Było jej głupio z samą sobą, bo nigdy nie zależało jej na niczyjej uwadze, ale zaintrygował ją swoim zachowaniem, tym, że w ogóle ją zaczepił.
👩🏻💻
Lavender zawsze odgrywała jakąś rolę. Życie tego od niej wymagało, nigdy nie mogła być w pełni sobą. Nawet w tej szkole nie znalazła się z własnej woli. Właściwie to niezła ironia losu, bo była tutaj dlatego, że pierwszy i ostatni raz zrobiła coś, czego sama pragnęła i po to sięgnęła. Dostała nauczkę, którą zamierzała zapamiętać do końca swoich dni. Nie planowała nigdy więcej dopuścić do sytuacji, w której zrobi coś, co nie będzie społecznie akceptowalne.
OdpowiedzUsuńChoć chyba właśnie w tej chwili robiła coś takiego, biorąc pod uwagę, że szepty innych studentów zmieniły się w głośne komentarze i jawne niezadowolenie. Problem w tym, że Lavender miała ich gdzieś.
— Proszę mi wierzyć, uczę się na nich — stwierdziła, a jej spojrzenie nagle stało się nieco chłodniejsze. Wzruszyła ramionami na pytanie wykładowcy. Przecież to jego decyzja, w którą nie zamierzała się wtrącać. — Okej. Więc za jedno spóźnienie zamierza pan ukarać nie tylko mnie, ale też wszystkich? — spytała, unosząc brew i odchylając się na oparcie krzesła. Chciała spleść ręce na klatce piersiowej, ale nie zamierzała dawać mu tej satysfakcji i pokazywać zamkniętej postawy. — Wie pan, co mówią o panu studenci? Że jest pan surowy, ale sprawiedliwy. Ale ja nie widzę sprawiedliwości w takim postępowaniu. Nie ja jestem winna i nie mi powinni dziękować, tylko panu, bo to pan podejmuje decyzje — zauważyła i przechyliła lekko głowę. Po jego kolejnych słowach uśmiechnęła się lekko kącikiem ust. Albo Graves był tak lodowaty, albo wyprowadzała go z równowagi i próbował nad sobą zapanować. Osobiście Lav wolała tę drugą opcję, sama nie wiedziała, dlaczego. — Nie wiem, nie podjęłam jeszcze decyzji. Wszystko zależy od tego, jak potoczą się te zajęcia — stwierdziła, wzruszając ramionami.
— Odpowiadam na pytania, które mi pan zadaje. I zarzuty, które kieruje pan w moją stronę. Póki co żyjemy w wolnym kraju i mam prawo bronić siebie i swojego zdania. To nie moja wina, że panu to nie pasuje — mruknęła, wywracając oczami.
Odwzajemniła spojrzenie, nawet nie drgnąwszy. Czuła, że chciał ją złamać. Sprawdzał ją? Nie miała pojęcia po co, ale jeśli myślał, że ma do czynienia z kimś, kto ucieknie w popłochu, to bardzo grubo się mylił. W swoim życiu pracowała z ludźmi, którzy byli znacznie bardziej onieśmielający od niego. Jako dziecko panikowała, ale z czasem nauczyła się stawiać im czoła. Weston Graves nie miał być wyjątkiem.
— Świetnie — powiedziała i wyprostowała się, przechylając głowę najpierw na jedną, a potem na drugą stronę i rozluźniając napięte mięśnie ramion. — Forma dowolna, tak? — upewniła się, wstając ze swojego miejsca. Chciał improwizacji? Mogła improwizować. Mogła dać pieprzony występ swojego życia, byleby tylko zamknąć mu usta. — Proszę podać hasło i ramy czasowe — dodała, kierując się do podium. Słyszała szepty innych, ale nie brała ich do siebie. To był tylko szum, Lavender miała inny cel, na którym się skupiała.
🙄
— I o tym, że był pan duchownym, a teraz stał się pomiotem szatana, ale nieważne — dopowiedziała, gdy skończył. Słyszała za sobą śmiech grupy, ale nie zwracała na to większej uwagi. To było trochę tak, jakby cały świat skurczył się tylko do ich dwójki; jakby znowu znaleźli się sami w ogrodzie w trakcie ulewy i zaczęli przepychankę słowną dla własnej satysfakcji, a nie po to, by zobaczyć, kto wygra. Choć nie można powiedzieć, że Lavender nie miała świadomości, iż poza nimi są tutaj inni ludzie. Gdyby ich nie było, byłaby bardziej pyskata, ale obawiała się, że wówczas Graves wyżyłby się na reszcie studentów, a mimo wszystko wolała, żeby jej nie ukamienowali.
OdpowiedzUsuń— Świetnie, ale niech to będą moje konsekwencje — mruknęła jeszcze, wstając ze swojego miejsca. Spojrzała w górę na jego twarz. Przeszkadzało jej, że był od niej wyższy, przez to czuła, że miał nad nią przewagę nie tylko przez zajmowaną pozycję na uczelni, ale też tę dosłowną.
Zacisnęła wargi w wąską linię, powstrzymując się od kolejnego komentarza. Mijając mężczyznę w drodze do podium rzuciła mu jedynie przelotne spojrzenie. Słysząc zadanie do wykonania, wyszeptała do siebie pieprzony dupek, bo z pozoru wydawało się trudne to, co sobie wymyślił.
Szybko jednak zrozumiała, że wcale takie nie było i po zajęciu miejsca na podium uśmiechnęła się pod nosem, ale na tyle, by Weston na pewno ten uśmiech zobaczył.
— Wspaniale — powiedziała i rozejrzała się po ‘scenie’ w poszukiwaniu środka. Stanęła w wyznaczonym przez samą siebie miejscu i opuściła ręce wzdłuż ciała, po czym wbiła wzrok w bliżej nieokreślony punkt i zupełnie znieruchomiała.
Domyślała się, że profesor będzie poszukiwał w jej wykonaniu drugiego dna, na tym właśnie polegało zadanie, prawda? Nie chodziło o katastrofę samą w sobie, ale o katastrofę w sensie przenośnym.
Ostatnie lata życia Lav były katastrofą. Jej kariera zakończyła się katastrofą. Jej pierwsza miłość była katastrofą. Jej obecność tutaj była katastrofą. Lavender była katastrofą.
Ale przy tym była ładna i nie dawała nic po sobie poznać. Wygląd i maska, którą zakładała na co dzień były wszystkim, co zostało po katastrofie. Lavender była estetyką.
Słyszała szepty, które zmieniały się w coraz głośniejsze, bardziej dosadne komentarze. Ludzie nie mieli pojęcia, o co jej chodzi, dlaczego stoi i się nie rusza, patrząc w dal.
Ale wiedziała, że Weston zrozumie. Mógł nie znać jej, jej historii, jej motywacji, jednak był filozofem i z pewnością miał pojęcie, jak znaleźć drugie dno w czyichś działaniach.
Liczyła w myślach kolejne sekundy, aż dobiła do stu osiemdziesięciu. Wówczas ukłoniła się lekko i zbliżyła się do krawędzi podium. Inni studenci wciąż rozmawiali przyciszonymi głosami, ale Lavender patrzyła tylko na jedną osobę.
— Zaliczyłam? — spytała, unosząc brew.
😌
— Może pan powinien — odpowiedziała, unosząc butnie podbródek. Oczy jej rozbłysły, choć tylko na chwilę. Nie, nie mogła doszukiwać się w tym drugiego dna. To byłoby zbyt niebezpieczne. Życie pokazało jej, że nie warto się angażować w cokolwiek, co wiązało się ze starszymi mężczyznami, nawet jeśli miałby być to tylko niewinny flirt z profesorem. Nieważne jak bardzo kusiło.
OdpowiedzUsuńWidziała kątem oka jego uśmiech i czuła, że dobrze się spisała. Z jakiegoś powodu była przez to cholernie z siebie dumna, nawet trochę się wyprostowała, choć jej twarz pozostawała nieprzeniknioną maską. Lavender była dobrą aktorką, umiała odciąć się od wszystkiego, co w danym momencie nie było związane z graniem i właśnie to zrobiła.
Kiedy jednak skończyła, nie udało jej się powstrzymać cisnącego się na usta uśmieszku, który dość szybko zmienił się w ciężkie westchnienie, kiedy przeniosła wzrok na studentów.
— Przedstawiłam siebie — powiedziała. — Nie będę wdawać się w szczegóły, ale spotkało mnie w życiu kilka katastroficznych wydarzeń. Ja sama jestem wszystkim, co po nich pozostało — wyjaśniła krótko i żeby uniknąć jakichkolwiek pytań o jej przeszłość, zeszła z podium i podążyła do rzędu, w którym wcześniej siedziała.
Skupiała się na teoriach innych studentów, na odpowiedziach, których udzielali na zadawane przez Gravesa pytania, ale sama się nie wtrącała. Czekała na zakończenie zajęć, a kiedy ten w końcu nastąpił, odetchnęła z ulgą i zaczęła zbierać swoje rzeczy. Robiła to jednak powoli, musiała zaczekać, bo miała do profesora pytanie, którego nie chciała zadawać przy wszystkich.
Kiedy sala opustoszała, a jedynymi pozostałymi osobami byli Weston i Lavender, dziewczyna zarzuciła torbę na ramię i podeszła do biurka. Zatrzymała się naprzeciw mężczyzny, wbijając w niego intensywne spojrzenie.
— Chciałabym zapytać, czy dopuszcza pan możliwość zmiany zajęć po zaliczeniu semestru — odezwała się, wyciągając dłoń, by sięgnąć blatu. Zaczęła stukać paznokciem o drewno, odrobinę rozładowując towarzyszące jej napięcie. — Rozumiem, że muszę oddać pracę semestralną, przyniosę ją na następne ćwiczenia, ale… Szczerze mówiąc, nie podobało mi się to, co wydarzyło się dzisiaj — zrolowała ramiona i wzięła głęboki oddech, dodając sobie odwagi. — Nie jestem pewna, czy wie pan, kim jestem, ale w moim życiu bywają momenty, że nie jestem w stanie pojawić się na zajęciach albo mogę się spóźnić, bo mam inne zobowiązania. Wolałabym przenieść się do grupy, w której wykładowca nie jest aż tak zasadniczy, by za trzy minuty spóźnienia ukarać nie tylko mnie, ale też pozostałych. Dlatego muszę prosić o zaakceptowanie wniosku, który przyniosę razem z pracą zaliczeniową. Mogę liczyć na to, że pan to zrobi? — spytała, przechylając lekko głowę w bok.
Żadne padające z jej ust słowo nie było prawdą, nie miała już żadnych zobowiązań. Jej życie aktorskie zakończyło się kilka lat temu, a wszelkiego rodzaju umowy zostały rozwiązane. Tak naprawdę w tym wszystkim chodziło o samego Westona, o to, jak zwracał się do niej, gdy nikt inny nie słyszał. To było zbyt niebezpieczne, a Lavender była zbyt podatna, jeśli chodziło o starszych mężczyzn. Musiała jakoś z tego wybrnąć.
😶
— Tak. Dokładnie tak uważam — przyznała, kiwając głową. Nie chciała wymuszać na nim zmiany zachowania, nie była też typem człowieka, który uważał, że cały świat ma się mu podporządkować. Po prostu nie chciała, żeby profesor zwracał na nią uwagę wszystkich obecnych na zajęciach studentów. Dziś wszyscy się na nią gapili, rozmawiali o niej, szeptali lub mówili na głos mniej lub bardziej wybredne uwagi. Lavender tego nie chciała. Całe życie była sławna, odesłano ją tutaj, żeby zniknęła. I… Podobało jej się to, że tutaj nie była popularna. Podobało jej się to, że miała spokój.
OdpowiedzUsuńGraves załatwił ją na szaro. Była pewna, że teraz zacznie przyciągać spojrzenia grupy za każdym razem, gdy pojawi się na zajęciach, na pewno przez kilka najbliższych tygodni. I ani trochę jej to nie pasowało.
Spięła się, słysząc tak postawione pytanie. Myślała, że jej maska jest nieprzenikniona. Zawsze się pilnowała, by nie dać nic po sobie poznać, poza tym jej wymówka była… Wiarygodna, tym bardziej, że Graves twierdził, że wiedział, kim jest. Nie mógł zdawać sobie sprawy, że wszystkie jej zobowiązania wygasły, zwłaszcza, że wciąż się zdarzało, iż udzielała wywiadów i tak dalej…
— O co innego miałoby chodzić? — mruknęła nieco defensywnie i splotła ręce na klatce piersiowej. Szybko zdała sobie sprawę, co takiego robi i opuściła je z powrotem wzdłuż ciała, prostując się. — Rozumiem, że tak pan po prostu działa, ale nie chcę, żeby to się powtarzało za każdym razem, gdy się spóźnię. Nie chcę zwracać na siebie niczyjej uwagi — przyznała niechętnie. — Nie po to tutaj jestem. A dziś zwrócił jej pan na mnie aż w nadmiarze — dodała, wbijając wzrok w jego oczy. Manipulował nią, wiedziała to. Sama była w tym zbyt dobra, żeby nie wiedzieć, kiedy jest ogrywana.
— Nie sądziłam, że to będą drzwi dotyczące zajęć. Właściwie dalej nie jestem do końca pewna, jakie drzwi ma pan na myśli, zwłaszcza po dzisiaj — mruknęła, krzywiąc się lekko, ale nie odwróciła wzroku. Chciała, żeby to powiedział. Wprawdzie podejrzewała, że wolał podteksty i drugie dno, dokładnie tak jak zakładała w przypadku wykonanego przez nią ćwiczenia, ale nie zamierzała bawić się z nim w kotka i myszkę. Była zbyt zmęczona takim zachowaniem u ludzi, chciała wszystko usłyszeć wprost. — To, że jestem czegoś ciekawa nie znaczy od razu, że pozwolę się poniżać, byleby tylko zdobyć odpowiedź — powiedziała. — Nie zrozumieliśmy się — dodała chłodniej, słysząc coś o wrażliwej duszy. Owszem, była trochę wrażliwa, inaczej nie zostałaby aktorką, ale chodziło o wrażliwość artystyczną, a nie ogólną. — Nie czuję się dotknięta. Czuję się wkurzona, bo wystawił mnie pan na światło reflektorów, od którego uciekłam. Nie zamierzam wracać do aktorstwa, chcę mieć spokój, a wszystko, co się dzisiaj wydarzyło, go zakłóca. Nie chcę być wpychana na świecznik w taki sposób. Dziś to moja grupa zajęciowa, jutro to będzie całe Valmont, a później ktoś sprzeda jakiś pożal się boże materiał do szmatławca i wszystko zacznie się od nowa. Wtedy będę musiała uciec jeszcze dalej, zaszyć się jeszcze głębiej, całkowicie zniknąć, a na to nie jestem gotowa. Więc jeśli zamierza pan dalej robić mi coś takiego, najlepiej będzie, jeśli wyniosę się z zajęć, a nie ze szkoły — wyrzuciła z siebie, choć starała się, by jej głos brzmiał jak najspokojniej.
😤
Miał w spojrzeniu coś takiego, co wprawiało ją w niepokój, nie dawała jednak tego po sobie poznać. Patrzyła mu prosto w oczy, pilnując się, żeby nie popatrzeć gdzieś indziej, mimo że miała na to ogromną ochotę. Ten człowiek sprawiał, że miała ochotę iść i schować się w swoim pokoju, a potem nie wychodzić z niego przez kilka najbliższych dni. Albo najlepiej do końca roku akademickiego, żeby nie mieć jakiegokolwiek kontaktu z szanownym profesorem.
OdpowiedzUsuńSłuchała każdego jego słowa, nie wierząc jednak w ani jedno z nich. Miała jakieś dziwne przeczucie, że to zemsta, nauczka, test, czy jakkolwiek to nazwać, ale coś ewidentnie było na rzeczy. Tylko za co? Za to, że przyłapał ją w ogrodzie? Za to, że nie pojawiała się wcześniej na jego zajęciach?
Zanim jednak zdążyła zadać jakiekolwiek pytanie, które rozwiałoby wątpliwości, Graves wyszedł z tym swoim wywodem na temat jej braku pewności siebie i zanim zdążyła nad sobą zapanować, odrzuciła głowę do tyłu i parsknęła śmiechem.
— Chyba się nie zrozumieliśmy — odezwała się, gdy przestała się śmiać i ponownie wbiła w niego wzrok, tym razem lodowaty. — Jestem aktorką, panie Graves. Urodziłam się z wystarczającym talentem, żeby nie pracować nad pewnością siebie, bo tego nie potrzebuję. Nie chodzi o pewność siebie, tylko fakt, że chcę tu pozostać jak najbardziej anonimowa. Wkurwia mnie niezmiernie, kiedy ktoś mi to psuje — ostatnie zdanie wycedziła przez zaciśnięte zęby, mając w głębokim poważaniu to, że właśnie jest wulgarna do swojego profesora.
Prychnęła głośno. Nie byli już na zajęciach, mógł sobie darować to całe filozofowanie, tylko bardziej ją tym wyprowadzał z równowagi. Jeśli jego celem było konkretne wkurwienie jej, to osiągnął go bez zbędnego wysiłku.
— Nie zamierzam dłużej ciągnąć tej całej rozmowy, która ma brzmieć na bardzo głęboką, ale wcale taka nie jest, a nawet jeśli jest, nie mam ochoty na filozoficzne rozważania po skończonych zajęciach — oznajmiła, prostując się jeszcze bardziej i zbliżając się do biurka jeszcze odrobinę. Oparła dłonie na blacie i nachyliła się nad mężczyzną, mrużąc wściekle oczy. Nie było śladu po niepokoju i wrażeniu, że znajduje się nie na miejscu.
— W takim razie chcę otworzyć te drzwi — powiedziała pewnie. — Cokolwiek za nimi jest, cokolwiek to wszystko znaczy, chcę je otworzyć. Ale jeśli nie spodoba mi się to, co się za nimi, znajduje, obiecuję, że przestanę brać udział w tej gierce i potraktuję to bardzo, bardzo osobiście, a tego pan nie chce, panie Graves — mruknęła nieco ciszej i wykonała gest dłonią, jakby chciała zachęcić mężczyznę do działania, po czym z powrotem oparła się o blat, patrząc na niego wyzywająco. — No dalej, proszę otworzyć i mnie zaprosić. Bardzo niecierpliwie na to czekam — wycedziła z prawdziwym ogniem w swoich jasnych oczach.
😒