Eli Jasper Sommers
EJ | 13.05.2005 | kapitan drużyny koszykówki i rozgrywający | syn gubernatora stanu Nowy Jork w latach 2017-2022 oraz pasierbjego sekretarkipisarki | nie szanuje nikogo i niczego, zwłaszcza kadry | jest sawantem; geniusz fizyczny i matematyczny | profil naukowo-technologiczny | twierdzi, że nie ma słabych punktów, choć płaci za pisanie mu prac z angielskiego | tajemnica:wysoko funkcjonujący socjopata| plotka: podobno zabił kilka osób | powiązany ze skandalem, żałuje, że nie on go wywołał | członek klubu Helios; odpowiada za krzyk, płacz i przelaną krew kandydatów
Znacie ten typ. Czytacie o nim w książkach, widujecie go w serialach. Zazwyczaj jest kumplem protagonisty. Nawet nie najlepszym, tym dalszym, z którym główny bohater nieszczególnie się dogaduje. Tacy jak on nie zasługują na pierwszą rolę, chyba że mowa o dziele, które nie kończy się dobrze.
To on patrzy wilkiem na tę nową dziewczynę i wytrąca jej książki z rąk. To on zabiera pierwszakom ubrania z szafek, gdy ci mają w-f. To on dręczy nauczycieli i nie pozwala im prowadzić lekcji według planu. Jeśli wasze ważne notatki zniknęły, bądźcie pewni, że od teraz on jest w ich posiadaniu. A podpalenie ogródka tej biednej staruszki na Long Island to z pewnością również jego sprawka, bo on nie ma żadnych zahamowań.
Nigdy nie uśmiecha się szczerze, patrzy swoimi czarnymi oczami na ludzi tak długo i intensywnie, aż uciekają w popłochu, odczuwając zbyt wielki dyskomfort, żeby dalej z nim przebywać. W ustach zazwyczaj trzyma tlącego się papierosa, ale jego ubrania nie śmierdzą. Szkolny mundurek nosi wedle własnego uznania (o ile w ogóle ma go na sobie), udziela się tylko na lekcjach, które go interesują i zazwyczaj po to, by dosrać nauczycielowi. Zdaje jednak z klasy do klasy bez większych problemów. Dlaczego, zapytacie? Bo jest pieprzonym geniuszem. Z rodzaju tych przerażających, którzy są w stanie wykorzystać swój umysł do samych złych rzeczy, choć dość wcześnie się nauczył, że nie warto się z tym obnosić, bo konsekwencje mogą mu się nie spodobać.
Istnieje tylko jedna rzecz, na której mu zależy: wolność. Zrobi wszystko, by jej nie utracić, nawet jeśli to oznacza danie się uwięzić na jakiś czas w szkole dla wybitnie uzdolnionych, czekając, aż w domu wszystko ucichnie, a ojciec w końcu zrozumie, kogo zmajstrował.
Bo Eli'owi nic się nie przytrafia. To on przytrafia się wszystkim.
😒/😏
OdpowiedzUsuńEli, oficjalnie witamy Cię w kolejnym roku nauki w Akademii Valmonta. Jako kapitan drużyny koszykówki masz nie tylko duże możliwości, ale i równie dużą odpowiedzialność – liczę, że wykorzystasz je w odpowiednich proporcjach!
OdpowiedzUsuńBaw się dobrze (ale w granicach regulaminu 👀)
Nie mogła zasnąć, więc znudzona kręceniem się z boku na bok, w którymś momencie po prostu wstała z łóżka, wzięła ołówki, węgiel, szkicownik i rozsiadła się w pokoju wspólnym złotej rezydencji, jak… niemal każdej nocy. To, że liczyła na usłyszenie szeptu Marchand było oczywiście kłamstwem, to nie jej wina, że nie mogła spać, a zamiast rozbudzać współlokatora, siedziała i rysowała we wspólnej przestrzeni. Być może, czasami specjalnie gapiąc się na obraz, gdy ktoś również miał problem ze snem.
OdpowiedzUsuńSiedziała do późna, starając się popracować nad wstępnym szkicem do rzeźby, żeby w ciągu dnia poszło znacznie sprawniej, ale nie mogła wykrzesać z siebie nic szczególnego. Znała na pamięć sylwetkę Liama, jego proporcje. Rysowała go już tyle razy, że szkic nie powinien być problemem, zwłaszcza wstępny szkic. Ciągle kreśliła, czuła, że marnuje papier, ale upór nie pozwalał jej przestać. I nie przestawała, przynajmniej do czasu, aż zasnęła z węglem w ręce, na kartkach rozłożonych na stole.
Obudził ją poranny harmider, a kiedy uświadomiła sobie, że spędziła noc poza swoim pokojem, zerwała się na równe nogi. Dzień nie zdążył się nawet porządnie zacząć, a ona już dała dupy.
Nienawidziła ludzi, którzy się spóźniali, a dzisiaj spóźniała się wszędzie co strasznie ją irytowało. Całe szczęście, że w kwestii projektu była umówiona jedynie z Liamem. Miała dzięki temu mniejsze wyrzuty sumienia, że musiał na nią czekać. Nie, aby jego czas nie był cenny, ale… to był Liam. Nie musiała się martwić.
Po wparowaniu do sali niemal jak tornado, wyraźnie zwolniła, kiedy przed oczami nie ukazał się jej chłopak, a jego dobry kolega.
— Spóźniłam? — Powtórzyła w pierwszym odruchu za nim, bo, teoretycznie się nie spóźniła z prostego względu: nie umawiała się z nim. Liam spóźniał się jeszcze bardziej. — Nie mogłam się spóźnić, skoro nie byliśmy umówieni — powiedziała z uroczym uśmiechem, przechylając lekko głowę w bok. Poprawiła torbę na ramieniu i splotła ręce pod biustem, czekając na wyjaśnienie, co tak właściwie tutaj robił. Teoretycznie nie musiała być dla niego miła, bo byli tutaj tylko we dwójkę. — Słucham? — Spojrzała na niego i… czy Liam naprawdę nie mógł poprosić kogokolwiek innego? A przede wszystkim, dlaczego po prostu nie dał jej znać? Sama by coś wymyśliła, poprosiłaby kogoś innego. Eli Sommers był ostatnią osobą, do której zwróciłaby się z jakąkolwiek prośbą. Zagryzła wargę, patrząc jak swobodnie się czuł. A ten jego niewinny uśmiech? Wyglądał ładnie. Jedynie pod względem estetycznym. Może i go nie lubiła, ale doceniała piękno i niechętnie musiała przyznać, że Eli był przystojny.
— Zapłaci mi za to — Wymruczała do siebie samej, bo szkic, który próbowała w nocy stworzyć na nic by się nie zdał, więc może i lepiej, że nic z tego nie wyszło. Szkoda jedynie, że padła w salonie i zaspała. Z ciężkim westchnieniem odłożyła torbę na jeden ze stolików i zaczęła wyciągać swoje przybory. — Muszę zacząć od wstępnego szkicu, później będę musiała go przenieść na kamień, dopiero wtedy będę mogła zacząć działać z rzeźbą — dopiero kiedy wyciągnęła wszystko co potrzebne z torby, wyprostowała się i spojrzała ponownie na jego twarz — nie wiem, co dokładnie powiedział ci Liam, ale to trochę zajmie. Nigdy wcześniej cię nie rysowałam, więc jeżeli Liam podał ci ile może to zająć czasu, musimy założyć, że będzie to trwało nieco dłużej — nie była zadowolona z takiego obrotu sprawy, ale, cóż, trudno. Nie miała czasu na szukanie kogoś innego, skoro Eli już tutaj był, a jej zależało na terminowym wykonaniu zadania. Zbliżyła się do niego, przyglądała mu się spod przymrużonych powiek, uważnie przypatrując się jego twarzy i sylwetce. Szukając jego najpiękniejszych fragmentów, wartych przeniesienia na kamień — możesz się rozebrać od pasa w górę? Muszę zdecydować, jak masz pozować — oznajmiła, odsuwając się kilka kroków.
🧑🎨
[To jakaś obietnica, czy szykuje nam się jakiś pierwszy wątek w życiu? 😂😂]
OdpowiedzUsuń— Dlaczego sam mi nie dał znać? — Spytała, chociaż tak naprawdę nie spodziewała się odpowiedzi. Tak naprawdę nie chodziło nawet o to, że ją wystawił. Wkurzało ją, że z wszystkich możliwości jakie na pewno miał, wybrał właśnie Eli’a, jakby go lubiła. Ten chłopak… działał jej na nerwy i nawet nie umiała powiedzieć, dlaczego dokładnie. Coś w sposobie jego bycia, w tym, jak na nią patrzył… nie lubiła tego. Czasami łapała się na tym, że odnosiła wrażenie, jakby się ciągle na nią gapił. A to ją stresowało. Myśl, że ktoś może poświęcać jej za dużo uwagi. Liam… związek z Liamem był wygodny. To nie tak, że nie zwracał na nią uwagi. Ale nie zwracał jej wystarczająco dużo, dzięki czemu nie stresowała się posiłkami przy nim, randkami, tym że sama poświęcała więcej czasu swoim zajęciom niż jemu. Nawet nie stresowała się obecnością Jaspers. Boże, nie czuła się nawet winna swoich zdrad, bo gdzieś podświadomie czuła, że Liam mógłby robić to samo. Myśl, że mógłby spotykać się z kimś innym nawet nie budziła w niej emocji. Żadnych. Nawet delikatnych. Nie wiedziała jednak czy kręcił coś na boku i nie drążyła. Bo wtedy mógłby chcieć mieć dla niej więcej czasu. A tego wcale nie potrzebowała.
OdpowiedzUsuń— Po prostu to zróbmy. Mam termin, w którym muszę oddać pracę, a nie zamierzam bawić się w swojego chłopaka i robić jakichś karnych zadań — mówiła bardziej do siebie niż do bruneta, dopóki nie stanęła wyprostowana przed nim.
Przez chwilę po prostu na niego patrzyła, czekając, aż ściągnie górne ubrania. Uniosła lekko brew, zaskoczona francuskimi słowami m padającymi z jego ust. Splotła ręce pod biustem i po prostu się na niego patrzyła, walcząc ze sobą, aby nie zrobić kroku w tył. Nie zamierzała mu jednak ulec, z jednego prostego powodu, pracownia była jej miejscem. Ona tutaj rządziła i o ile tolerowała go tak naprawdę zawsze przez wzgląd na Liama, nie zamierzała dać mu satysfakcji i dać się rozstawiać po kątach. Była pewna, że właśnie na to liczył, że ją zawstydzi? Spłoszy? Nie miała pojęcia, o co dokładnie chodziło, ale dałaby sobie odciąć rękę, że chciał zobaczyć jakąś jej reakcję. I właśnie dlatego nie zamierzała mu tego dać.
Wytrzymałą jego spojrzenie, chociaż to wcale nie było łatwe. Jego czarne oczy miały coś w sobie… odstraszającego i jednocześnie przyciągającego. Nie mogła pozwolić sobie na zatracenie w nich. Czuła, że wówczas wszystko mogłoby się źle skończyć.
— Oh, chcesz mi pokazać swojego penisa? — Spytała, cały czas stojąc w tym samym miejscu — zdajesz sobie sprawę z tego, że to tylko element ciała, prawda? Nie zrobi na mnie wrażenia, więc jeżeli twojego ego to wytrzyma, proszę bardzo — machnęła lekceważąco ręką, chociaż miała nadzieję, że jednak tego nie zrobi. Powróciła do splecionych rąk pod biustem i zmrużyła powieki, przyglądając się jego gołej klatce piersiowej, umięśnionemu brzuchowi, tatuażom pokrywającym jego lewą rękę… był piękny. W czysto fizyczny sposób. Jego ciało było piękne. — Nie będzie ich w rzeźbie, ale chce narysować te tatuaże — powiedziała najbardziej neutralnie jak potrafiła, bo nie chciała dać mu satysfakcji, że podobało się jej coś w nim.
😌
— Putain de salaud — przeklnęła swojego chłopaka, mamrocząc pod nosem — comme s’il ne pouvait pas écrire un sms. Court et clair. Qu’il essaie de s’approcher et je luk montrerai un nouveau gode sana un mot d’exolication — mówiła w ojczystym języku nie przejmując się obecnością Eli’a, jakoś z góry zakładając, że z pewnością jej nie rozumie. Kiedy później usłyszała, że jednak chłopak mówi po francusku, nawet się nie przejęła swoimi wcześniej wypowiedzianymi słowami, bo za bardzo była wkurzona na całą tę sytuację. Zwłaszcza, że naprawdę nie zamierzała płacić swoimi wynikami za konflikt ze swoim chłopakiem.
OdpowiedzUsuńPrzypatrywała się uważnie sylwetce bruneta, nie krępując się w żaden sposób, gdy uważnie przypatrywała się jego wyraźnym mięśniom. Tak naprawdę to było dużo łatwiejsze i przyjemniejsze, niż spoglądanie w jego oczy i utrzymywanie z nim kontaktu wzrokowego.
— Naprawdę uważasz, że którejkolwiek wystarczy sam widok? — Na jej twarzy pojawiło się szczere rozbawienie — jeżeli tak do tego podchodzisz, coś ci powiem w tajemnicy. Pewnie będzie ci przykro, ale… ktoś musi ci to powiedzieć, żebyś przestał żyć w błędzie — zrobiła dramatyczną pauzę i nawet zbliżyła się o krok w jego kierunku — żadna nie doszła, wszystkie udawały — wyszeptała, jednocześnie wywracając oczami na uwagę o rozmiarach ich penisów. Cofnęła się na swoje poprzednie miejsce, czekając, co zrobi. Zacisnęła wargi, patrząc jak sięgnął do paska i bez skrępowania go rozpiął. Uniosła znacząco brew, zauważając, że jednak się zatrzymał i prychnęła cicho, szczerze się przy tym uśmiechając — oczywiście, jakie to miłe z twojej strony. Doceniam, że dbasz o mój i Liama związek. To naprawdę urocze, przekażę mu, jakiego ma wspaniałego przyjaciela. Z pewnością też to doceni — przeczesała dłonią włosy i odsunęła się o jeszcze jeden krok, gdy usiadł w ten sposób na hokerze.
— Nie jestem twoją księżniczką, Eli’a — odparła, nie komentując jednak słów o tym, że coś się jej podobało. Nie miała w zwyczaju kłamać, ale potwierdzenie jego założeń również nie wchodziło w grę. Już i tak czuł się zbyt pewnie. — Nie lubię malować po rzeźbach — odpowiedziała automatycznie, zaczynając krążyć w okół niego. Szukała najlepszej pozycji — usiądź z nieco rozszerzonymi nogami i opierając się wytatuowaną ręką o udo, pochyl się trochę do przodu, druga noga luźno… — instruowała, wciąż uważnie mu się przyglądając — napnij mięśnie, udaj, że drapiesz się prawą ręką po szyi — mówiła, wracając do stolika, przy którym zostawiła szkicownik — nie opieraj się dłonią o udo tylko przedramieniem — powiedziała i ruszyła do niego od lewego boku — Eli’a — szepnęła, chcąc zwrócić jego uwagę na siebie — co ci zaproponował, że zdecydowałeś się tu przyjść? — Spytała, mrużąc powieki — nie pomagasz w ten sposób jemu, tylko mnie. Dlaczego chcesz mi pomóc? Czego chciałeś w zamian? I nie mów, że niczego. W tej akademii nikt nie robi niczego z dobroci serca.
😇
Pierw uniosła brew i zacisnęła usta. Po chwili zmarszczyła brwi, spoglądając na Eli’a i czując dezorientację jej wargi rozluźniły się. Kąciki ust miały ochotę unieść się w górę na dźwięk śmiechu chłopaka, ale walczyła ze sobą i wygrała. Nie pozwoliła na to, aby dostrzegł, że… mogłaby uznać ten dźwięk za przyjemny. A wyraz jego twarzy… podobał się jej, bo w końcu nie wyglądał jak nonszalancki dupek.
OdpowiedzUsuńPosłała mu leniwy uśmiech, jakby rozważała przyjęcie tej zniewagi niczym prawdziwy komplement.
— Lepiej to, niż brzmieć jak brytyjski turysta zamawiający croissanta w Paryżu — oparła się biodrem o stolik — ktokolwiek cię uczył, był beznadziejny, że nie wyplewił z ciebie tego paskudnego akcentu — prychnęła, odnotowując jednak w pamięci, że przy Eli’m nie może mówić w ojczystym języku. A na pewno nie w sytuacjach, w jakich miała to w zwyczaju robić.
Zrobiła powolny krok w jego stronę.
— Chyba jednak jest z ciebie marny przyjaciel skoro ośmielasz się choćby przez sekundę myśleć o moich udach, jękach i swoim imieniu, a w dodatku wypowiedzieć to w jednym zdaniu i jeszcze wspomnieć o moim facecie. — Odpowiedziała cicho, odwracając od niego spojrzenie. Z jakiegoś powodu… czuła się dziwnie, tak blisko niego. Jakby pomiędzy nimi było napięcie, dziwnie znajome napięcie, ale to przecież niemożliwe. Eli’a był dupkiem, którego nie trawiła. Przyjacielem Liam, którego tolerowała, bo musiała.
Widząc, jak oblizywał swoje wargi, miała ochotę zrobić dokładnie to samo. Dlatego musiała się odsunąć. Zrobić sobie przestrzeń na głęboki oddech.
Wzruszyła ramiona na jego słowa. Dobrze. Musiała się zdystansować i skupić na tym, po co się spotkali.
Szkic. Rzeźb. Praca. Ocena.
Powtórzyła to w myślach kilka razy, aż brunet nie wrócił do pracowni. Podczas jego nieobecności przygotowała również miejsce pod alabaster, w którym zamierzała docelowo rzeźbić i drugi hoker, na którym sama chciała usiąść podczas szkicowania chłopaka na kartkach.
Przechyliła głowę, gdy usłyszała kliknięcie zamka i wbiła w niego swoje jasne spojrzenie. Chyba musiało wyrażać zdziwienie, bo nie musiała o nic pytać, sam dał jej odpowiedź. Śledziła go spojrzeniem, nie krępując się, nie odwracając oczu, gdy sięgnął ponownie paska i rozporka spodni. Widząc, jak osuwa pozostałe na nim ubranie w dół, w końcu powoli przeniosła spojrzenie ponownie na jego twarz.
— Ta rzeźba będzie oceniana. Możesz jeszcze zmienić zdanie, jeżeli nie chcesz, aby twój kutas był przez kogokolwiek oceniany — to nie tak, że się wstydziła jego nagości. Miała to gdzieś, ale… nie chciała dać mu satysfakcji, w razie gdyby przyłapał ją na spojrzeniu na jego penisa, a tym bardziej, gdyby nie potrafiła zapanować nad swoją miną. — Zastanów się dobrze, jak sobie poradzisz z tą kolejką napalonych dziewczyn, od samego patrzenia na ton petit ami — to przecież nie jej wina, że potrafiłaby docenić pięknego penisa. A posiadanie chłopaka nie miało w tym przypadku znaczenia. W zasadzie dla Chantelle w ogóle nie miało znaczenia, bo przyjmowała w sobie dużo chętniej kutasa Jaspers niż Liama, ale Eli’a nie miał przecież o tym pojęcia.
— Ustaliliśmy już, że marny z ciebie przyjaciel, nie zapominaj o tym — odpowiedziała cicho, a jej spojrzenie na kilka sekund przeniosło się na jego członka. Była na siebie za to zła, bo nie powinien jej aż tak bardzo ciekawić. — Zastanawiam się po prostu czy przyjdziesz kiedyś po zapłatę za tę przysługę — wyszeptała, odwracając się do niego plecami. Dopiero wówczas pozwoliła sobie na oblizanie warg.
Wzięła ołówki i kartki z podkładką. Usiadła na swoim hokerze i pochyliła się lekko do przodu. Kosmyki ciemnych włosów opadały swobodnie po bokach jej twarzy, a jej oczy przeskakiwały pomiędzy modelem, a kartką. Zawzięcie tworzyła szkic, chcąc skończyć go jak najszybciej. Mogliby wówczas skończyć na ten dzień. Nie przeszkadzała jej cisza, bo dźwięk szurania ołówka po papierze ją uspokajał…
😌
— Jasne, bo spędzanie więcej czasu z tobą to moje skryte marzenie — prychnęła cicho, na jego wzmiankę o niej, jako jego nauczycielce francuskiego. Gdyby to od niej zależało, teraz też by go tutaj nie było. Będzie musiała poważnie porozmawiać z Liamem na temat doboru swojego zastępstwa… Miała świadomość, że nigdy wprost nie powiedziała swojemu chłopakowi, że nie przepada za jego kumplem, ale nigdy też nie mówiła, że go lubi i docenia jego towarzystwo.
OdpowiedzUsuńWtedy w głowie Chantelle zrodziła się pewna myśl. A co, jeśli Liam coś podejrzewał? Jeśli coś wiedział o Jasperze? Może dlatego wybrał na swoje zastępstwo kogoś, kogo zwyczajnie nie lubiła? Przyglądała się badawczo chłopakowi, a jej mózg pracował na najwyższych obrotach, próbując doszukać się podstępu w zaistniałej sytuacji.
Wycofała się o krok, gdy ich twarze znajdowały się zdecydowanie za blisko. Gdyby nie kiełkująca w jej głowie myśl, że Liam być może wywęszył w jakiś sposób jej zdradę, nic by sobie nie robiła z tak małej odległości. Eli’a w ogóle nie wzbudzał w niej zainteresowania, teoretycznie. Bo kiedy stała tak blisko niego, czuła w powietrzu coś dziwnego. Coś, czego nie umiała jeszcze nazwać.
Zmrużyła powieki, słuchając uważnie słów, które padały z jego ust. Oczywiście, że zastanawiała się nad tym czy Liam go poprosił o przysługę… może miał ją przetestować? Z drugiej strony musiałby być skończonym idiotą, prosząc o to swojego kumpla i mieć ją za skończoną idiotkę, jeżeli wierzył, że mogłaby dać się złapać na ten haczyk.
— Podziel się tą myślą z Liamem, może pozwoli ci popatrzeć — prychnęła — będziesz mógł bardziej urzeczywistnić swoje marzenia.
Musiała się od niego odsunąć. Bo te dziwne napięcie sprawiało, że być może, mogłaby się okazać tą skończoną idiotką, z własnych myśli. W ogóle chyba popadała w paranoje. Przy najbliższej okazji będzie musiała powiedzieć Jasperowi, że powinni być bardziej ostrożni. Ona musi być ostrożniejsza. A najlepiej, jakby w ogóle to zakończyli, ale… nie chciała tego. Nie chciała stracić Jaspera. I chociaż była cholernie ciekawa kim tak naprawdę był, jednocześnie świadomość, że nie ma pojęcia kto to, była ekscytująca, podniecająca, sprawiała, że była dzięki temu jeszcze bardziej nim zafascynowana, a jego dotyk działał na nią dużo bardziej intensywnie.
— Przestań nazywać mnie księżniczką — spojrzała w jego ciemne oczy, skupiając się na tym, aby wzrok nie przeskoczył gdzieś indziej, znacznie niżej — i przestań insynuować, że mogłabym na ciebie lecieć. Jesteś najbardziej wkurzającym człowiekiem jakiego znam i kocham Liama, nigdy bym go nie zdradziła — kłamstwo miało gorzki smak, ale nie dała tego po sobie poznać. Wycofała się jedynie na swoje miejsce, żeby wziąć się do pracy.
Uniosła lekko głowę, aby na niego spojrzeć. Kiedy byli sam na sam, był jeszcze bardziej wkurzający niż normalnie. A to, że dała się podejść i pokazała mu swoją irytację sprawiało, że była wkurzona na samą siebie.
— Słyszysz co mówisz czy angielski też stanowi dla ciebie problem? — Spojrzała prosto w jego ciemne oczy, odrywając ołówek od papieru — nawet gdybyś był ostatnim mężczyzną na świecie, a od naszej dwójki zależało by przetrwanie ludzkości, wolałabym zakończyć nasz gatunek — powiedziała, niezadowolona z faktu, że gdy ich spojrzenia się przecinały, jej ciało zdawało się na to reagować.
😇