Eli Jasper Sommers
EJ | 13.05.2005 | kapitan drużyny koszykówki i rozgrywający | syn gubernatora stanu Nowy Jork w latach 2017-2022 oraz pasierbjego sekretarkipisarki | nie szanuje nikogo i niczego, zwłaszcza kadry | jest sawantem; geniusz fizyczny i matematyczny | profil naukowo-technologiczny | twierdzi, że nie ma słabych punktów, choć płaci za pisanie mu prac z angielskiego | tajemnica:wysoko funkcjonujący socjopata| plotka: podobno zabił kilka osób | powiązany ze skandalem, żałuje, że nie on go wywołał | członek klubu Helios; odpowiada za krzyk, płacz i przelaną krew kandydatów
Znacie ten typ. Czytacie o nim w książkach, widujecie go w serialach. Zazwyczaj jest kumplem protagonisty. Nawet nie najlepszym, tym dalszym, z którym główny bohater nieszczególnie się dogaduje. Tacy jak on nie zasługują na pierwszą rolę, chyba że mowa o dziele, które nie kończy się dobrze.
To on patrzy wilkiem na tę nową dziewczynę i wytrąca jej książki z rąk. To on zabiera pierwszakom ubrania z szafek, gdy ci mają w-f. To on dręczy nauczycieli i nie pozwala im prowadzić lekcji według planu. Jeśli wasze ważne notatki zniknęły, bądźcie pewni, że od teraz on jest w ich posiadaniu. A podpalenie ogródka tej biednej staruszki na Long Island to z pewnością również jego sprawka, bo on nie ma żadnych zahamowań.
Nigdy nie uśmiecha się szczerze, patrzy swoimi czarnymi oczami na ludzi tak długo i intensywnie, aż uciekają w popłochu, odczuwając zbyt wielki dyskomfort, żeby dalej z nim przebywać. W ustach zazwyczaj trzyma tlącego się papierosa, ale jego ubrania nie śmierdzą. Szkolny mundurek nosi wedle własnego uznania (o ile w ogóle ma go na sobie), udziela się tylko na lekcjach, które go interesują i zazwyczaj po to, by dosrać nauczycielowi. Zdaje jednak z klasy do klasy bez większych problemów. Dlaczego, zapytacie? Bo jest pieprzonym geniuszem. Z rodzaju tych przerażających, którzy są w stanie wykorzystać swój umysł do samych złych rzeczy, choć dość wcześnie się nauczył, że nie warto się z tym obnosić, bo konsekwencje mogą mu się nie spodobać.
Istnieje tylko jedna rzecz, na której mu zależy: wolność. Zrobi wszystko, by jej nie utracić, nawet jeśli to oznacza danie się uwięzić na jakiś czas w szkole dla wybitnie uzdolnionych, czekając, aż w domu wszystko ucichnie, a ojciec w końcu zrozumie, kogo zmajstrował.
Bo Eli'owi nic się nie przytrafia. To on przytrafia się wszystkim.
😒/😏
OdpowiedzUsuńEli, oficjalnie witamy Cię w kolejnym roku nauki w Akademii Valmonta. Jako kapitan drużyny koszykówki masz nie tylko duże możliwości, ale i równie dużą odpowiedzialność – liczę, że wykorzystasz je w odpowiednich proporcjach!
OdpowiedzUsuńBaw się dobrze (ale w granicach regulaminu 👀)
Nie mogła zasnąć, więc znudzona kręceniem się z boku na bok, w którymś momencie po prostu wstała z łóżka, wzięła ołówki, węgiel, szkicownik i rozsiadła się w pokoju wspólnym złotej rezydencji, jak… niemal każdej nocy. To, że liczyła na usłyszenie szeptu Marchand było oczywiście kłamstwem, to nie jej wina, że nie mogła spać, a zamiast rozbudzać współlokatora, siedziała i rysowała we wspólnej przestrzeni. Być może, czasami specjalnie gapiąc się na obraz, gdy ktoś również miał problem ze snem.
OdpowiedzUsuńSiedziała do późna, starając się popracować nad wstępnym szkicem do rzeźby, żeby w ciągu dnia poszło znacznie sprawniej, ale nie mogła wykrzesać z siebie nic szczególnego. Znała na pamięć sylwetkę Liama, jego proporcje. Rysowała go już tyle razy, że szkic nie powinien być problemem, zwłaszcza wstępny szkic. Ciągle kreśliła, czuła, że marnuje papier, ale upór nie pozwalał jej przestać. I nie przestawała, przynajmniej do czasu, aż zasnęła z węglem w ręce, na kartkach rozłożonych na stole.
Obudził ją poranny harmider, a kiedy uświadomiła sobie, że spędziła noc poza swoim pokojem, zerwała się na równe nogi. Dzień nie zdążył się nawet porządnie zacząć, a ona już dała dupy.
Nienawidziła ludzi, którzy się spóźniali, a dzisiaj spóźniała się wszędzie co strasznie ją irytowało. Całe szczęście, że w kwestii projektu była umówiona jedynie z Liamem. Miała dzięki temu mniejsze wyrzuty sumienia, że musiał na nią czekać. Nie, aby jego czas nie był cenny, ale… to był Liam. Nie musiała się martwić.
Po wparowaniu do sali niemal jak tornado, wyraźnie zwolniła, kiedy przed oczami nie ukazał się jej chłopak, a jego dobry kolega.
— Spóźniłam? — Powtórzyła w pierwszym odruchu za nim, bo, teoretycznie się nie spóźniła z prostego względu: nie umawiała się z nim. Liam spóźniał się jeszcze bardziej. — Nie mogłam się spóźnić, skoro nie byliśmy umówieni — powiedziała z uroczym uśmiechem, przechylając lekko głowę w bok. Poprawiła torbę na ramieniu i splotła ręce pod biustem, czekając na wyjaśnienie, co tak właściwie tutaj robił. Teoretycznie nie musiała być dla niego miła, bo byli tutaj tylko we dwójkę. — Słucham? — Spojrzała na niego i… czy Liam naprawdę nie mógł poprosić kogokolwiek innego? A przede wszystkim, dlaczego po prostu nie dał jej znać? Sama by coś wymyśliła, poprosiłaby kogoś innego. Eli Sommers był ostatnią osobą, do której zwróciłaby się z jakąkolwiek prośbą. Zagryzła wargę, patrząc jak swobodnie się czuł. A ten jego niewinny uśmiech? Wyglądał ładnie. Jedynie pod względem estetycznym. Może i go nie lubiła, ale doceniała piękno i niechętnie musiała przyznać, że Eli był przystojny.
— Zapłaci mi za to — Wymruczała do siebie samej, bo szkic, który próbowała w nocy stworzyć na nic by się nie zdał, więc może i lepiej, że nic z tego nie wyszło. Szkoda jedynie, że padła w salonie i zaspała. Z ciężkim westchnieniem odłożyła torbę na jeden ze stolików i zaczęła wyciągać swoje przybory. — Muszę zacząć od wstępnego szkicu, później będę musiała go przenieść na kamień, dopiero wtedy będę mogła zacząć działać z rzeźbą — dopiero kiedy wyciągnęła wszystko co potrzebne z torby, wyprostowała się i spojrzała ponownie na jego twarz — nie wiem, co dokładnie powiedział ci Liam, ale to trochę zajmie. Nigdy wcześniej cię nie rysowałam, więc jeżeli Liam podał ci ile może to zająć czasu, musimy założyć, że będzie to trwało nieco dłużej — nie była zadowolona z takiego obrotu sprawy, ale, cóż, trudno. Nie miała czasu na szukanie kogoś innego, skoro Eli już tutaj był, a jej zależało na terminowym wykonaniu zadania. Zbliżyła się do niego, przyglądała mu się spod przymrużonych powiek, uważnie przypatrując się jego twarzy i sylwetce. Szukając jego najpiękniejszych fragmentów, wartych przeniesienia na kamień — możesz się rozebrać od pasa w górę? Muszę zdecydować, jak masz pozować — oznajmiła, odsuwając się kilka kroków.
🧑🎨
[To jakaś obietnica, czy szykuje nam się jakiś pierwszy wątek w życiu? 😂😂]
OdpowiedzUsuń— Dlaczego sam mi nie dał znać? — Spytała, chociaż tak naprawdę nie spodziewała się odpowiedzi. Tak naprawdę nie chodziło nawet o to, że ją wystawił. Wkurzało ją, że z wszystkich możliwości jakie na pewno miał, wybrał właśnie Eli’a, jakby go lubiła. Ten chłopak… działał jej na nerwy i nawet nie umiała powiedzieć, dlaczego dokładnie. Coś w sposobie jego bycia, w tym, jak na nią patrzył… nie lubiła tego. Czasami łapała się na tym, że odnosiła wrażenie, jakby się ciągle na nią gapił. A to ją stresowało. Myśl, że ktoś może poświęcać jej za dużo uwagi. Liam… związek z Liamem był wygodny. To nie tak, że nie zwracał na nią uwagi. Ale nie zwracał jej wystarczająco dużo, dzięki czemu nie stresowała się posiłkami przy nim, randkami, tym że sama poświęcała więcej czasu swoim zajęciom niż jemu. Nawet nie stresowała się obecnością Jaspers. Boże, nie czuła się nawet winna swoich zdrad, bo gdzieś podświadomie czuła, że Liam mógłby robić to samo. Myśl, że mógłby spotykać się z kimś innym nawet nie budziła w niej emocji. Żadnych. Nawet delikatnych. Nie wiedziała jednak czy kręcił coś na boku i nie drążyła. Bo wtedy mógłby chcieć mieć dla niej więcej czasu. A tego wcale nie potrzebowała.
OdpowiedzUsuń— Po prostu to zróbmy. Mam termin, w którym muszę oddać pracę, a nie zamierzam bawić się w swojego chłopaka i robić jakichś karnych zadań — mówiła bardziej do siebie niż do bruneta, dopóki nie stanęła wyprostowana przed nim.
Przez chwilę po prostu na niego patrzyła, czekając, aż ściągnie górne ubrania. Uniosła lekko brew, zaskoczona francuskimi słowami m padającymi z jego ust. Splotła ręce pod biustem i po prostu się na niego patrzyła, walcząc ze sobą, aby nie zrobić kroku w tył. Nie zamierzała mu jednak ulec, z jednego prostego powodu, pracownia była jej miejscem. Ona tutaj rządziła i o ile tolerowała go tak naprawdę zawsze przez wzgląd na Liama, nie zamierzała dać mu satysfakcji i dać się rozstawiać po kątach. Była pewna, że właśnie na to liczył, że ją zawstydzi? Spłoszy? Nie miała pojęcia, o co dokładnie chodziło, ale dałaby sobie odciąć rękę, że chciał zobaczyć jakąś jej reakcję. I właśnie dlatego nie zamierzała mu tego dać.
Wytrzymałą jego spojrzenie, chociaż to wcale nie było łatwe. Jego czarne oczy miały coś w sobie… odstraszającego i jednocześnie przyciągającego. Nie mogła pozwolić sobie na zatracenie w nich. Czuła, że wówczas wszystko mogłoby się źle skończyć.
— Oh, chcesz mi pokazać swojego penisa? — Spytała, cały czas stojąc w tym samym miejscu — zdajesz sobie sprawę z tego, że to tylko element ciała, prawda? Nie zrobi na mnie wrażenia, więc jeżeli twojego ego to wytrzyma, proszę bardzo — machnęła lekceważąco ręką, chociaż miała nadzieję, że jednak tego nie zrobi. Powróciła do splecionych rąk pod biustem i zmrużyła powieki, przyglądając się jego gołej klatce piersiowej, umięśnionemu brzuchowi, tatuażom pokrywającym jego lewą rękę… był piękny. W czysto fizyczny sposób. Jego ciało było piękne. — Nie będzie ich w rzeźbie, ale chce narysować te tatuaże — powiedziała najbardziej neutralnie jak potrafiła, bo nie chciała dać mu satysfakcji, że podobało się jej coś w nim.
😌
— Putain de salaud — przeklnęła swojego chłopaka, mamrocząc pod nosem — comme s’il ne pouvait pas écrire un sms. Court et clair. Qu’il essaie de s’approcher et je luk montrerai un nouveau gode sana un mot d’exolication — mówiła w ojczystym języku nie przejmując się obecnością Eli’a, jakoś z góry zakładając, że z pewnością jej nie rozumie. Kiedy później usłyszała, że jednak chłopak mówi po francusku, nawet się nie przejęła swoimi wcześniej wypowiedzianymi słowami, bo za bardzo była wkurzona na całą tę sytuację. Zwłaszcza, że naprawdę nie zamierzała płacić swoimi wynikami za konflikt ze swoim chłopakiem.
OdpowiedzUsuńPrzypatrywała się uważnie sylwetce bruneta, nie krępując się w żaden sposób, gdy uważnie przypatrywała się jego wyraźnym mięśniom. Tak naprawdę to było dużo łatwiejsze i przyjemniejsze, niż spoglądanie w jego oczy i utrzymywanie z nim kontaktu wzrokowego.
— Naprawdę uważasz, że którejkolwiek wystarczy sam widok? — Na jej twarzy pojawiło się szczere rozbawienie — jeżeli tak do tego podchodzisz, coś ci powiem w tajemnicy. Pewnie będzie ci przykro, ale… ktoś musi ci to powiedzieć, żebyś przestał żyć w błędzie — zrobiła dramatyczną pauzę i nawet zbliżyła się o krok w jego kierunku — żadna nie doszła, wszystkie udawały — wyszeptała, jednocześnie wywracając oczami na uwagę o rozmiarach ich penisów. Cofnęła się na swoje poprzednie miejsce, czekając, co zrobi. Zacisnęła wargi, patrząc jak sięgnął do paska i bez skrępowania go rozpiął. Uniosła znacząco brew, zauważając, że jednak się zatrzymał i prychnęła cicho, szczerze się przy tym uśmiechając — oczywiście, jakie to miłe z twojej strony. Doceniam, że dbasz o mój i Liama związek. To naprawdę urocze, przekażę mu, jakiego ma wspaniałego przyjaciela. Z pewnością też to doceni — przeczesała dłonią włosy i odsunęła się o jeszcze jeden krok, gdy usiadł w ten sposób na hokerze.
— Nie jestem twoją księżniczką, Eli’a — odparła, nie komentując jednak słów o tym, że coś się jej podobało. Nie miała w zwyczaju kłamać, ale potwierdzenie jego założeń również nie wchodziło w grę. Już i tak czuł się zbyt pewnie. — Nie lubię malować po rzeźbach — odpowiedziała automatycznie, zaczynając krążyć w okół niego. Szukała najlepszej pozycji — usiądź z nieco rozszerzonymi nogami i opierając się wytatuowaną ręką o udo, pochyl się trochę do przodu, druga noga luźno… — instruowała, wciąż uważnie mu się przyglądając — napnij mięśnie, udaj, że drapiesz się prawą ręką po szyi — mówiła, wracając do stolika, przy którym zostawiła szkicownik — nie opieraj się dłonią o udo tylko przedramieniem — powiedziała i ruszyła do niego od lewego boku — Eli’a — szepnęła, chcąc zwrócić jego uwagę na siebie — co ci zaproponował, że zdecydowałeś się tu przyjść? — Spytała, mrużąc powieki — nie pomagasz w ten sposób jemu, tylko mnie. Dlaczego chcesz mi pomóc? Czego chciałeś w zamian? I nie mów, że niczego. W tej akademii nikt nie robi niczego z dobroci serca.
😇
Pierw uniosła brew i zacisnęła usta. Po chwili zmarszczyła brwi, spoglądając na Eli’a i czując dezorientację jej wargi rozluźniły się. Kąciki ust miały ochotę unieść się w górę na dźwięk śmiechu chłopaka, ale walczyła ze sobą i wygrała. Nie pozwoliła na to, aby dostrzegł, że… mogłaby uznać ten dźwięk za przyjemny. A wyraz jego twarzy… podobał się jej, bo w końcu nie wyglądał jak nonszalancki dupek.
OdpowiedzUsuńPosłała mu leniwy uśmiech, jakby rozważała przyjęcie tej zniewagi niczym prawdziwy komplement.
— Lepiej to, niż brzmieć jak brytyjski turysta zamawiający croissanta w Paryżu — oparła się biodrem o stolik — ktokolwiek cię uczył, był beznadziejny, że nie wyplewił z ciebie tego paskudnego akcentu — prychnęła, odnotowując jednak w pamięci, że przy Eli’m nie może mówić w ojczystym języku. A na pewno nie w sytuacjach, w jakich miała to w zwyczaju robić.
Zrobiła powolny krok w jego stronę.
— Chyba jednak jest z ciebie marny przyjaciel skoro ośmielasz się choćby przez sekundę myśleć o moich udach, jękach i swoim imieniu, a w dodatku wypowiedzieć to w jednym zdaniu i jeszcze wspomnieć o moim facecie. — Odpowiedziała cicho, odwracając od niego spojrzenie. Z jakiegoś powodu… czuła się dziwnie, tak blisko niego. Jakby pomiędzy nimi było napięcie, dziwnie znajome napięcie, ale to przecież niemożliwe. Eli’a był dupkiem, którego nie trawiła. Przyjacielem Liam, którego tolerowała, bo musiała.
Widząc, jak oblizywał swoje wargi, miała ochotę zrobić dokładnie to samo. Dlatego musiała się odsunąć. Zrobić sobie przestrzeń na głęboki oddech.
Wzruszyła ramiona na jego słowa. Dobrze. Musiała się zdystansować i skupić na tym, po co się spotkali.
Szkic. Rzeźb. Praca. Ocena.
Powtórzyła to w myślach kilka razy, aż brunet nie wrócił do pracowni. Podczas jego nieobecności przygotowała również miejsce pod alabaster, w którym zamierzała docelowo rzeźbić i drugi hoker, na którym sama chciała usiąść podczas szkicowania chłopaka na kartkach.
Przechyliła głowę, gdy usłyszała kliknięcie zamka i wbiła w niego swoje jasne spojrzenie. Chyba musiało wyrażać zdziwienie, bo nie musiała o nic pytać, sam dał jej odpowiedź. Śledziła go spojrzeniem, nie krępując się, nie odwracając oczu, gdy sięgnął ponownie paska i rozporka spodni. Widząc, jak osuwa pozostałe na nim ubranie w dół, w końcu powoli przeniosła spojrzenie ponownie na jego twarz.
— Ta rzeźba będzie oceniana. Możesz jeszcze zmienić zdanie, jeżeli nie chcesz, aby twój kutas był przez kogokolwiek oceniany — to nie tak, że się wstydziła jego nagości. Miała to gdzieś, ale… nie chciała dać mu satysfakcji, w razie gdyby przyłapał ją na spojrzeniu na jego penisa, a tym bardziej, gdyby nie potrafiła zapanować nad swoją miną. — Zastanów się dobrze, jak sobie poradzisz z tą kolejką napalonych dziewczyn, od samego patrzenia na ton petit ami — to przecież nie jej wina, że potrafiłaby docenić pięknego penisa. A posiadanie chłopaka nie miało w tym przypadku znaczenia. W zasadzie dla Chantelle w ogóle nie miało znaczenia, bo przyjmowała w sobie dużo chętniej kutasa Jaspers niż Liama, ale Eli’a nie miał przecież o tym pojęcia.
— Ustaliliśmy już, że marny z ciebie przyjaciel, nie zapominaj o tym — odpowiedziała cicho, a jej spojrzenie na kilka sekund przeniosło się na jego członka. Była na siebie za to zła, bo nie powinien jej aż tak bardzo ciekawić. — Zastanawiam się po prostu czy przyjdziesz kiedyś po zapłatę za tę przysługę — wyszeptała, odwracając się do niego plecami. Dopiero wówczas pozwoliła sobie na oblizanie warg.
Wzięła ołówki i kartki z podkładką. Usiadła na swoim hokerze i pochyliła się lekko do przodu. Kosmyki ciemnych włosów opadały swobodnie po bokach jej twarzy, a jej oczy przeskakiwały pomiędzy modelem, a kartką. Zawzięcie tworzyła szkic, chcąc skończyć go jak najszybciej. Mogliby wówczas skończyć na ten dzień. Nie przeszkadzała jej cisza, bo dźwięk szurania ołówka po papierze ją uspokajał…
😌
— Jasne, bo spędzanie więcej czasu z tobą to moje skryte marzenie — prychnęła cicho, na jego wzmiankę o niej, jako jego nauczycielce francuskiego. Gdyby to od niej zależało, teraz też by go tutaj nie było. Będzie musiała poważnie porozmawiać z Liamem na temat doboru swojego zastępstwa… Miała świadomość, że nigdy wprost nie powiedziała swojemu chłopakowi, że nie przepada za jego kumplem, ale nigdy też nie mówiła, że go lubi i docenia jego towarzystwo.
OdpowiedzUsuńWtedy w głowie Chantelle zrodziła się pewna myśl. A co, jeśli Liam coś podejrzewał? Jeśli coś wiedział o Jasperze? Może dlatego wybrał na swoje zastępstwo kogoś, kogo zwyczajnie nie lubiła? Przyglądała się badawczo chłopakowi, a jej mózg pracował na najwyższych obrotach, próbując doszukać się podstępu w zaistniałej sytuacji.
Wycofała się o krok, gdy ich twarze znajdowały się zdecydowanie za blisko. Gdyby nie kiełkująca w jej głowie myśl, że Liam być może wywęszył w jakiś sposób jej zdradę, nic by sobie nie robiła z tak małej odległości. Eli’a w ogóle nie wzbudzał w niej zainteresowania, teoretycznie. Bo kiedy stała tak blisko niego, czuła w powietrzu coś dziwnego. Coś, czego nie umiała jeszcze nazwać.
Zmrużyła powieki, słuchając uważnie słów, które padały z jego ust. Oczywiście, że zastanawiała się nad tym czy Liam go poprosił o przysługę… może miał ją przetestować? Z drugiej strony musiałby być skończonym idiotą, prosząc o to swojego kumpla i mieć ją za skończoną idiotkę, jeżeli wierzył, że mogłaby dać się złapać na ten haczyk.
— Podziel się tą myślą z Liamem, może pozwoli ci popatrzeć — prychnęła — będziesz mógł bardziej urzeczywistnić swoje marzenia.
Musiała się od niego odsunąć. Bo te dziwne napięcie sprawiało, że być może, mogłaby się okazać tą skończoną idiotką, z własnych myśli. W ogóle chyba popadała w paranoje. Przy najbliższej okazji będzie musiała powiedzieć Jasperowi, że powinni być bardziej ostrożni. Ona musi być ostrożniejsza. A najlepiej, jakby w ogóle to zakończyli, ale… nie chciała tego. Nie chciała stracić Jaspera. I chociaż była cholernie ciekawa kim tak naprawdę był, jednocześnie świadomość, że nie ma pojęcia kto to, była ekscytująca, podniecająca, sprawiała, że była dzięki temu jeszcze bardziej nim zafascynowana, a jego dotyk działał na nią dużo bardziej intensywnie.
— Przestań nazywać mnie księżniczką — spojrzała w jego ciemne oczy, skupiając się na tym, aby wzrok nie przeskoczył gdzieś indziej, znacznie niżej — i przestań insynuować, że mogłabym na ciebie lecieć. Jesteś najbardziej wkurzającym człowiekiem jakiego znam i kocham Liama, nigdy bym go nie zdradziła — kłamstwo miało gorzki smak, ale nie dała tego po sobie poznać. Wycofała się jedynie na swoje miejsce, żeby wziąć się do pracy.
Uniosła lekko głowę, aby na niego spojrzeć. Kiedy byli sam na sam, był jeszcze bardziej wkurzający niż normalnie. A to, że dała się podejść i pokazała mu swoją irytację sprawiało, że była wkurzona na samą siebie.
— Słyszysz co mówisz czy angielski też stanowi dla ciebie problem? — Spojrzała prosto w jego ciemne oczy, odrywając ołówek od papieru — nawet gdybyś był ostatnim mężczyzną na świecie, a od naszej dwójki zależało by przetrwanie ludzkości, wolałabym zakończyć nasz gatunek — powiedziała, niezadowolona z faktu, że gdy ich spojrzenia się przecinały, jej ciało zdawało się na to reagować.
😇
— Jak możesz kumplować się z Liamem, jednocześnie… jesteś obrzydliwy, Eli — powiedziała spokojnie, nie pozwalając na rozgoszczenie się jego słowom w swojej głowie. Bo gdyby zaczęła się nad tym wszystkim zastanawiać… Eli’a miał coś w spojrzeniu. Jej ciało z dziwnego, nieznanego jej powodu, reagowało na niego. Chciałaby udawać, że to wszystko się nie dzieje, że potrafi panować nad sobą, że to ona ma kontrolę, a nie ciągle ją komuś lub czemuś oddaje. Tylko przy Jasperze z tym nie walczyła, nie przeszkadzało jej, że to on miał w całości nad wszystkim władzę. On sprawiał, że kontrolowanie przestawało mieć znaczenie.
OdpowiedzUsuńBrunetka wyprostowała się, nie dając po sobie poznać, że jego słowa i reakcja były czymś, czego kompletnie się nie spodziewała. Serce zaczynało przyspieszać, a żołądek boleśnie ścisnął się w skurczu, sprawiając, że do ust podszedł jej kwaśny smak żółci. Nie pozwoliła jednak, aby cokolwiek zauważył. Miała kontrolę. Musiała ją mieć.
Był za blisko. W pierwszej chwili, dostrzegając jak wyciąga rękę, chciała się odsunąć, ale nie zdążyła, bo jego słowa za bardzo ją obciążyły. Kolejne były jedynie potwierdzeniem, że Eli’a coś wiedział, a nie jedynie podejrzewał. Wiedział o zamaskowanym chłopaku. Wiedział, jaką nosił maskę. To sprawiało, że grunt pod jej nogami się rozpadał i chociaż bardzo chciała to przed nim ukryć, nie była w stanie. Jej policzki płonęły. Rozchyliła wargi, bo chciała coś odpowiedzieć, wiedziała, że musi coś powiedzieć, ale nie miała pojęcia, co.
Sięgnęła dłonią ciemnych włosów i wsunęła je za ucho, jednocześnie prostując się. Chciała zwiększyć dystans, przestać czuć wymieszany zapach jego oddechu z perfumami, który do tej pory dodatkowo utrudniał jej trzeźwe myślenie. Paliło jej się pod nogami. Stała w samym środku jebanego pożaru i nie tylko nie znała drogi ucieczki, nie miała pojęcia, jakie obowiązują zasady.
— Ghostface? Serio? — Parsknęła nagle, chociaż pożar trawił już jej buty. Nie miała szansy na uratowanie siebie, wiedziała to. Mogła wyjść. Ale to byłoby jednoznacznym potwierdzeniem jego słów. Zresztą, kurwa, nie była przygotowana na to, że ktoś może wiedzieć… wszystko, co robiła w tej chwili było potwierdzeniem, że miała swoje brudne sekrety.
— Pieprz się, Eli — mówiła cicho, ale jej głos nie drżał. Nie brzmiał słabo. Bo uświadomiła sobie, że Sommers musiał mieć jakiś powód, dla którego pierw konfrontował się z nią, zamiast iść prosto do Liama i o wszystkim mu powiedzieć. Wiedział o masce, więc wiedział, to było nie do podważenia. Ale musiało być coś jeszcze, coś, o czym nie miała pojęcia — możesz stąd wyjść i iść prosto do niego, sprawdzić, jak zareaguje — w zasadzie to nawet była ciekawa, co na to wszystko zrobiłby Liam. Przejąłby się w ogóle? Uwierzył? Miałby jakieś wątpliwości? Od ośmiu dni nie tknęła przy nim nic do jedzenia, a on nawet tego nie zauważył. A jeżeli było inaczej, nie reagował, nic sobie z tego nie robił, miał ją w dupie.
— Musisz mieć naprawdę wysokie mniemanie o sobie, jeżeli mylisz wściekłość z pożądaniem — powiedziała, przymykając powieki, bo przecież nie chciała, żeby wiedział, że jego słowa wzbudziły w niej emocje. Wstała nagle ze swojego hokera i odłożyła szkicownik na stołek — ubieraj się, skończyliśmy — warknęła, wściekła chyba tak właściwie bardziej na siebie niż na niego — poważnie? Zamierzasz mnie szantażować i straszyć, że powiesz coś Liamowi? Myślisz, że będę błagać na kolanach, żebyś tego nie robił? — Spytała, stając naprzeciwko hokera, na którym siedział. Jego nagość w tym momencie w ogóle nie miała dla niej znaczenia. — No to się mylisz — prychnęła, rozkładając bezradnie jedną rękę. Tyle, że szybko pożałowała tych słów.
UsuńLiam jest taki dobry. To porządny chłopak. Trzymaj się go, Chantelle. Nie potrzebujesz zmian, ważna jest stabilizacja. Potrzebujesz stabilizacji, Chantelle. Słyszała w głowie głos matki i nienawidziła tego, że zdążyła zareagować zbyt impulsywnie na słowa Eli’a.
— Czego chcesz za trzymanie jadaczki w zamknięciu? — Splotła ręce pod piersiami, starając się, żeby nie wyglądać na taką, której by zależało za trzymanie tego w sekrecie. O ironio, bardziej jej zależało na tym, aby jej matka się nie dowiedziała, a nie sam Liam.
🙊
Serce waliło jej jak oszalałe. Cały czas nie chciała niczego po sobie pokazać, ale teraz już nie dlatego, że bała się prawdy. On wiedział. Wparował nieproszony do jej królestwa i brutalnie zrzucił ją z jej własnego tronu. Zmiażdżył całe poczucie pewności i władzy, jakie miała w tym pomieszczeniu. Nie mógł wiedzieć, że nie chodziło już tylko o sam akt zdrady. To, co przeżywała w tym momencie było znacznie głębsze.
OdpowiedzUsuń— Pieprz się — powtórzyła swoje słowa, nie odwracając od niego spojrzenia. W tym konkretnym momencie nie było jej stać na nic więcej. — Mam to w dupie — naprawdę chciała uwierzyć we własne słowa. W to, że nawet gdyby poszedł prosto do Liama, nic by sobie z tego nie zrobiła. Bolało ją, że nawet pieprzony Eli’a Sommers miał większą kontrolę nad jej życiem niż ona sama, a to było uwłaczające.
Nie odsunęła się, kiedy się zbliżył i zacisnął dłoń na jej szyi. Patrzyła w jego ciemne oczy, uważnie wpatrując się w nie, słuchając, co ma do powiedzenia. Przez cały ten czas, nie spuszczała z niego wzroku, czując mrowienie pod skórą. I nie wiedziała czym dokładnie było spowodowane. Strachem? Gdyby te słowa wypowiedział ktokolwiek inny, nie zastanawiałaby się nad tym, co robi. Od razu wymierzyłaby płaskie uderzenie w policzek, ale w oczach Eli’a było coś pierwotnego. Coś, co kazało jej wierzyć, że nie zastanawiałby się nad rozgadaniem tego, co wiedział. Po prostu zrobiłby to. I miał rację. Każde słowo, które wypowiedział było wycelowane prosto w jej serce, może i nie ranił jej fizycznie, ale psychicznie trafił w dziesiątkę. Każdym pojedynczym słowem.
Zamknęła oczy, czując jego oddech na swoim uchu. Jej ciało zadrżało, gdy poczuła jego usta i zęby, drżało na dźwięk cichego dźwięku z jego ust, którego nigdy wcześniej nie słyszała.
To strach. To strach. To strach.
— Czy przed chwilą nie powiedziałeś, że nie lubisz się dzielić? — Spytała, zaciskając mocno pięści — a teraz naprawdę chcesz wejść w usta takiej dziwki? — Zadawała kolejne pytania, zastanawiając się, co ma zrobić. — Śmierdzi tu desperacją. Naprawdę żadna nie chce cię tknąć, że musisz uciekać się do szantażu? — Nie mogła… nie chciała mu się poddać. Nie chciała mu obciągnąć, bo to był Eli’a, bo był prawdziwym dupkiem, bo bała się, że przypieczętuje tym swój los i nie chciała się przekonać, jak bardzo jej się spodoba. Przesunęła spojrzeniem w dół, na jego ciało, na jego dłoń zaciśniętą na kutasie i oblizała wargi. Jego penis był piękny i skurwiel miał tego świadomość, czuła to.
Zrobiła krok w jego stronę.
— Pojebało cię — ale to ona zrobiła kolejny krok i zatrzymała się między jego nogami, wyraźnie czując jego zapach. Przełknęła ślinę i powoli ugięła kolana, układając jedną dłoń na jego udzie, aby zachować równowagę. Czuła przy tym iskry, których nie powinno być. Miała jego kutasa tuż przed swoją twarzą, gorączkowo zastanawiając się, co ma zrobić, żeby nie chciał od niej niczego więcej. Złapała jego dłoń i odsunęła od jego członka, samej go chwytając. Mocno zacisnęła dłoń, nie chcąc sprawiać mu przyjemności. Wręcz przeciwnie, chciała, żeby go bolało, żeby czuł dyskomfort. Szarpnęła mocno dłonią i rozchyliła wargi, wzięła go do ust tak głęboko, jak była w stanie, a następnie zacisnęła zęby i przesunęła po całej jego długości. Dłoń, którą trzymała na jego udzie przełożyła na jego jądra i mocno zacisnęła, czując narastającą w sobie złość. Używała całej siły, byleby tylko go zniechęcić.
Spojrzała na niego z dołu, wzruszając niewinnie ramionami.
— Nie jestem w tym zbyt dobra — powiedziała, wypuszczając go z ust, niby niechcący przygryzając wcale niedelikatnie główkę. Oblizała go, łapiąc w zęby naskórek przy wędzidełku — słyszałam od koleżanek, że trzeba z tym ostrożnie — wymruczała, a następnie pocałowała jego kutasa, mocno zasysając skórę i na końcu ją przygryzając — ups… — wzruszyła niewinnie ramionami — to było bardzo chcący — nawet nie udawała, że stara się zrobić mu dobrze. Liczyła tylko na to, że za chwilę sam ją od siebie odepchnie, zwłaszcza, gdy wbiła paznokcie w jego jądra.
😇
Oblizała wargi, nie odrywając od niego spojrzenia jasnych oczu.
OdpowiedzUsuń— Nie uważasz, że to ciekawe? Potrzebujesz nienawiści i przekleństw, żeby coś poczuć — specjalnie wypowiadała słowa słodkim, uroczym tonem. Wciąż toczyła walkę — może to przez to, że nikt nigdy nie patrzy na ciebie inaczej, hm? — Laski na niego leciały. Wiedziała o tym, bo niejednokrotnie słyszała różne plotki, ale ludzie również się go bali, czemu wcale się nie dziwiła. Zwłaszcza po tym, co właśnie się działo. Nie mogła pozwolić, aby komukolwiek powiedział prawdę. Nie wiedziała jak i skąd, ale wiedział o niej za dużo. Dużo za dużo, jak na kolesia, któremu nie poświęcała i nie chciała poświęcać uwagi. — Ale spokojnie, Eli’a. Masz moją nienawiść. Tylko nie wmawiaj sobie, że to pożądanie, że cię chcę.
Specjalnie oblizała powoli wargi. Skoro tak bardzo koncentrował się na jej ustach, zamierzała doprowadzić go do szału. Sprawić, aby zapamiętał jej obraz klęczącej przed nim i żądającej mu ból. Chciała, żeby utkwiło mu to w głowie wraz z myślą, że musiał posunąć się do szantażu, że nigdy sama nie dotknęłaby go z własnej woli.
— To nie desperacja. Zapamiętaj też sobie, że nie jesteś moim wyborem. Jesteś konsekwencją.
Bo tym właśnie był. Konsekwencją jej wyborów, jej kłamstw, jej nieostrożności. Wiedziała, że będzie musiała przerwać nocne schadzki z Ghostface’m chociaż na jakiś czas, sprawić, aby Eli’a nic na nią nie miał. Żeby jego słowa mogły być odebrane jedynie za kłamstwa, kolejne plotki. Żeby nic nie znaczyły.
Wywróciła oczami na jego słowa, ale koncentrowała się już na jednym: zadaniu mu bólu. Chciała, żeby żałował swoich wyborów. Nie podobało jej się to, ale musiała przyznać, że zadawanie mu bólu było przyjemne.
Trzymając go w ustach, uniosła spojrzenie, aby sprawdzić jego reakcje. Słyszała, że jego jęki nie były spowodowane bólem, ale chyba łudziła się, że na jego twarzy właśnie to zobaczy, wykrzywiony grymas niezadowolenia.
Wydała z siebie zduszony jęk, kiedy wbił się w jej usta głębiej, w momencie, w którym całkowicie się tego nie spodziewała. Oczy zaszły jej delikatnie łzami, a ona walczyła z odruchem wymiotnym. Nie poddała się jednak. Nie chodziło o to, że chciała sprawić mu przyjemność, chociaż szybko zrozumiała, że ból właśnie to mu daje. Ich popieprzona gra przeszła na inny poziom, a Chantelle nie chciała tego przegrać. Nie chciała odpuścić, nie chciała, aby poczuł, że jest tak cholernie słaba.
Puściła jego jądra i wbiła paznokcie w umięśniony pośladek. Skoro sam chciał mocniej… zassała go, drażniąc zębami kutasa, jednocześnie wbijając mocno paznokcie w jego skórę, a następnie przesunęła rękę w dół, zdając sobie sprawę ze zdzierania naskórka. Powtórzyła ten ruch, rozdrapując mocniej skórę, nie martwiąc się tym, że będzie krwawił.
Słysząc jego komendę, spojrzała w górę, na jego twarz i zrobiła to. Nie powinna była kolejny raz robić tego, co chciał, ale… zacisnęła zęby na jego kutasie, a po kolejnych jego słowach, po prostu pozwoliła na to, aby cała złość, gniew i nienawiść, które w sobie tłumiła, ujrzały światło. I nie chodziło w tym już tylko o Eli’a. Kąsała go w kutasa, drapała na przemian po pośladkach i udach, wyładowując na nim całe swoje pieprzone uczucia. Nie wiedziała, w którym dokładnie momencie jej bielizna przesiąkła, a miednicą zaczęła kręcić na boki, jakby to miało przynieść jej ulgę. A poczucie, że w każdej chwili może ją odciąć z braku tlenu, było wspaniale. Było, kurwa, zachwycające. Igrała z tym, balansowała na granicy. Czuła, że powieki robią się ciężkie, ale jednocześnie nie chciała tego tracić. Wcale nie chciała przestawać.
🙊
— Chcesz terapii? Spójrz w lustro, znajdziesz w nim wszystkie swoje problemy — zaświegotała, uroczo mrugając powiekami — a ja wolałabym cię w ogóle nie oglądać… widzisz, ile z tego mam — nienawidziła sposobu w jaki się uśmiechał. W ogóle, w tym konkretnym momencie całego go nienawidziła. Nie tylko jego. Liama też, bo gdyby jej własny chłopak chociaż raz postanowił zachowywać się jak przystało na chłopaka, Eli’a w ogóle by tutaj nie było. Nie byłoby całej tej sytuacji, rozmowy, szantażu…
OdpowiedzUsuńNie musiałaby teraz klęczeć przed nim, ssąc jego kutasa i bronić się przed myślą, że jej się, kurwa, podoba.
Było w niej strasznie dużo nienawiści. Jakby w tym konkretnym momencie nie potrafiła czuć nic innego. Nienawidziła nie tylko Liama i Eli’a. Nienawidziła siebie za to, że jej ciało ją zdradzało. Jej majtki były przesiąknięte wilgocią, jej biodra bezwiednie się poruszały, a palce zaciskała na jego biodrach, ciągle z całej siły wbijając mu w skórę paznokcie. Dokładnie tak, jak tego chciał.
Zamrugała, kiedy ją uszczypnął i podciągnął. Przyglądała mu się zamglonym spojrzeniem, z lekko rozchylonymi ustami i poczuciem, że zawiodła, usprawiedliwiała ten dziwny ucisk jedynie myślą, że chciała mu napluć na twarz, że o nic więcej nie chodziło. Bo przecież nie chciała dać mu spełnienia, chodziło o coś wręcz przeciwnego. I powinna być zadowolona. Bo nie dała mu tego, czego chciał.
Była mu wdzięczna, że ją trzyma, bo miała świadomość, że nie ustałaby na drżących, ścierpniętych nogach.
Zacisnęła mocno wargi, nie chcąc wpuścić jego języka do swoich ust. Nie chcąc odwzajemnić pocałunku. Nie chcąc czuć tej dziwnej potrzeby zadania mu bólu.
Nienawidziła, jak łatwo sprawiał, że jej ciało rwało się do niego, chcąc jego dotyku. Kiedy uderzyła plecami o ścianę, nie mogła dłużej walczyć. Rozchyliła wargi i odwzajemniła pocałunek, jęcząc zdecydowanie za głośno, gdy jej dotknął.
Ułożyła dłonie na jego barkach, ponownie wbijając w niego paznokcie. Jakby chciała odzyskać kontrolę. Zatrzymać to, co właśnie się działo. Za dobrze wiedziała, do czego mogło to poprowadzić.
Jego dotyk mógłby być narkotykiem, od którego mogłaby się uzależnić. Jej ciało wyginało się w łuk między jego ciałem, a zimną ścianą.
Zamknęła oczy, jęcząc, gdy poruszał dłonią. Nie chciała odpowiadać. Nie chciała, żeby wiedział. Już i tak… wiedział za dużo. Próbowała wyłączyć zmysły, chciała przestać czuć, powinna skoncentrować się na tym, kim był. Kto ją całował, kto dotykał, że to Eli’a…
— Kumplujesz się z nim — wydusiła z siebie cicho, ignorując wszystkie jego pytania. Jej głos drżał, razem z jej ciałem. Nadal walczyła. Z nim. Ze sobą. Z tym, że przez krótką, bolesną chwilę, chciała poczuć, że żyje, nawet jeżeli właśnie w tym momencie oddawała się komuś, kto chciał ją złamać. Kto miał narzędzia do tego, aby to zrobić… dosłownie, jakby to było jej przeznaczeniem. Pozwolić komuś na złamanie. Ale nie chciała się jeszcze do tego przyznać ani przed sobą, ani przed nim — to złe — dyszała ciężko, chociaż nic nie wyszło jej z próby nie czucia — to kurewsko złe, nawet jak na ciebie — ale nie odepchnęła go, nie przestała zaciskać się na jego palcach, dyszeć, oddawać mu się. Musiała wziąć się w garść…
😩
— Przestań mnie, kurwa, nazywać, księżniczką — warknęła, pozbywając się całkowicie całego udawanego do tej pory uroku. Wkurzał ją tym strasznie, w dodatku liczyła, że uda jej się chociaż odrobinę go zranić słowami. Widząc jednak, że to na nic, czuła jeszcze większą złość. Zacisnęła mocno wargi na jego kolejne słowa, bo cóż, było w nich jakieś ziarenko prawdy. Czuła te dziwne przyciąganie, którego nie potrafiła sobie wyjaśnić w racjonalny sposób, ale przecież nie była taka, nie puszczała się na prawo i lewo. Cały ten związek z Liamem, może kiedyś był prawdziwy, ale w którymś momencie stał się czymś w rodzaju izolatora między nią a matką. Jakby obecność Liama w życiu Chantelle sprawiała, że wszystko było w porządku. Co oczywiście było gówno prawdą.
OdpowiedzUsuńNaprawdę początkowo nie chciała czerpać przyjemności z tego, co dawał jej Eli’a. Próbowała walczyć z własnymi odruchami. Z wszystkim tym co czuła, kiedy jego palce wsuwały i wysuwały się z jej cipki. Kiedy zaczął ją całować, jakby dokładnie wiedział, że uwielbiała czuć na szyi mokre pocałunki.
— Sommers — sapnęła cicho, próbując zebrać myśli. Musieli przestać. Musiała go odsunąć, skończyć to… ale nie mogła. Poruszała biodra w nadanym przez niego tempie, jęczała, ale wciąż próbowała walczyć. Dla siebie. Dla niego? Może dla Liama? — nigdy nie powiedziałam, że jesteś dobrym człowiekiem — to twój kumpel — urwała, nie mogąc skupić się na słowach. Czuła coraz intensywniej nadchodzący orgazm i ostatnie czego w tym momencie chciała, to utracenje tej chwili przez własną niemożność zamknięcia ust. Zacisnęła się mocniej na jego palcach, ale nim rosnąca przyjemność zdążyła przerodzić się w coś więcej, nagle poczuła się pusta. A dłonie Eli’a były wszędzie, ale nie tam, gdzie najbardziej ich w tym momencie pragnęła.
— Nigdy nie powiedziałam, że jesteś dobrym człowiekiem — westchnęła, oplatając nogami go w pasie, gdy tylko ją podniósł. Kiedy otarła się o jego twardego kutasa, jęknęła, poruszając biodrami i zostawiając na nim swoją wilgoć.
Powinna przestać, zwłaszcza po tym, co powiedział, ale jedynie rozłożyła przed nim szeroko nogi, pokazując tym samym wytatuowany na wewnętrznej stronie prawego uda napis ars longa, vita brevis .
Zamknęła powieki i jęknęła głośno, czując pod plecami zimne podłoże i to, jak drobinki piasku drapią jej skórę. Wplotła palce jednej ręki w jego włosy i pociągnęła za nie mocno, odchylając głowę do tyłu. Jego mocne ruchy jej nie przeszkadzały, wręcz przeciwnie. Chciała ich. Tak cholernie bardzo ich chciała.
— Zamknij się — wydusiła z siebie, bo łatwiej było jej udawać, że to nie jest tak bardzo złe, jak było w rzeczywistości, kiedy nie słyszała jego głosu — po prostu się zamknij — powtórzyła, wbijając paznokcie w jego plecy i drapiąc je. Mocnymi, długimi ruchami. Wbiła paznokcie z całej siły w łopatki chłopaka, kiedy osiągnęła orgazm, wyginając się przy tym mocno. Dyszała, nie przestając poruszać biodrami, nawet wtedy, kiedy pierwsza fala przyjemności całkiem ustała.
Otworzyła szeroko oczy i z błądzącym na ustach uśmiechem, wycelowała otwartą dłonią w jego policzek.
— Spróbuj jeszcze raz nazwać mnie dziwką — sapnęła, patrząc prosto w jego oczy — a pożałujesz, Eli’a.
😈
Zacisnęła zęby, a jej paznokcie wbiły się mocno w jego ramię. Była wściekła i miała ochotę naprawdę zrobić mu krzywdę. Wiedziała, że specjalnie wciąż nazywał ją księżniczką. Wiedziała też, dlaczego tak cholernie ją to wkurzało: bo podobało jej się to, w jaki sposób to słowo brzmiało w jego ustach. A nie powinno jej się podobać. Nic co miało jakikolwiek związek z Eli’em Sommersem nie miało prawa jej się podobać.
OdpowiedzUsuń— Nie chcesz się przekonać — patrzyła prosto w jego oczy. Eli’a był niebezpieczeństwem, którego miała świadomość. Przynajmniej częściową. Dlatego pałała niechęcią do niego, dlatego tolerowała go jako kumpla swojego chłopaka i nic więcej. Unikała kontaktów sam na sam, jak tylko mogła. Bo wiedziała, że to może się źle skończyć. A teraz miała potwierdzenie wszystkich swoich obaw. Jego usta i zęby na swojej skórze, jego dłoń w swoich majtkach, jego palce, w swojej cipce.
Powinna to przerwać. Zrobiła przecież wszystko, czego chciał, żeby zachował jej tajemnice. A mimo to, nie odepchnęła go ani razu nie powiedziała, że ma ją zostawić.
— Jak myślisz, czyja zdrada bardziej go zaboli? — Spytała. Wiedziała, że Liam mógł bardziej cierpieć przez Eli’e niż przez nią. W końcu nie czuła się nawet zauważana przez niego. Była mu potrzebna wtedy, kiedy tego chciał. Kiedy mogła mu się przydać, pomóc, wyglądać, być ozdobą w odpowiednim czasie. I wcale go nie winiła, bo traktowała go dokładnie w ten sam sposób. Od czasu do czasu spotykali się we dwoje, pieprzyli się, jedli razem, chociaż od tego migała się, jak tylko mogła. Kiedy o tym myślała, wiedziała, że spędza więcej czasu sam na sam z innymi ludźmi niż z własnym facetem. Ale to było okej. Tak długo, dopóki nie było z tego problemów. Eli’a mógł być tym problemem. Wszystko mogło przestać działać. Czuła to. Dlatego powinna go od siebie odepchnąć, nie pozwolić mu na ściągnięcie z niej ubrań.
Powinna go odepchnąć.
Nie pozwolić mu na nic.
A jednak rozłożyła przed nim nogi i pozwoliła mu zrobić z nią to, czego chciał.
— Możesz mnie mieć — wydyszała, wciąż jeszcze rozpalona po ledwo minionym orgazmie — ale nigdy nie będziesz mnie posiadał, Eli — sapnęła, kiedy ją odwrócił. Przeszedł ją dreszcz, kiedy gorące ciało zetknęło się z zimnym kamieniem podłogi. Jęknęła, ponownie czując go w sobie mocno. Przymknęła powieki, wciskając się policzkiem w podłogę. Nie powstrzymała cichego jęku, gdy jego palce zacisnęły się na jej szyi.
— Co ci to da? — Spytała, przymykając powieki i mimowolnie, powolnie kręciła koła biodrami, chcąc czuć go intensywniej — liczysz, że w ten sposób będę milsza? Marzenie — wypluła z siebie jadowicie — chcesz zobaczyć ból na mojej twarzy? Musisz postarać się bardziej, Sommers — warknęła gardłowo — boisz się, że nią zauważysz, jeżeli nie będę ich odliczać? — Prowokowała go, wijąc się pod nim. Przyjmując wszystko, co jej dawał. Czując z każdym kolejnym orgazmem coraz intensywniejsze skurcze. Czując, jak traci wolę walki z nim, ale mimo tego nie zamierzała się poddać, wciąż zachłannie wypychała biodra w jego stronę, czując, że była bliska osiągnięcia limitu. Jeszcze jeden orgazm mógł sprawić, że zwyczajnie, nie będzie miała siły podnieść się i stanąć na własnych nogach — ó-ósmy — wyjęczała, wyginając się, chociaż nie zamierzała go o nic błagać. Zagryzła tylko mocno wargi patrząc prosto w jego ciemne oczy.
😈