2025/03/16

[K] Eli Sommers

 

Eli Jasper Sommers
EJ | 13.05.2005 | kapitan drużyny koszykówki i rozgrywający | syn gubernatora stanu Nowy Jork w latach 2017-2022 oraz pasierb jego sekretarki pisarki | nie szanuje nikogo i niczego, zwłaszcza kadry | jest sawantem; geniusz fizyczny i matematyczny | profil naukowo-technologiczny | twierdzi, że nie ma słabych punktów, choć płaci za pisanie mu prac z angielskiego | tajemnica: wysoko funkcjonujący socjopata | plotka: podobno zabił kilka osób | powiązany ze skandalem, żałuje, że nie on go wywołał | członek klubu Helios; odpowiada za krzyk, płacz i przelaną krew kandydatów

Znacie ten typ. Czytacie o nim w książkach, widujecie go w serialach. Zazwyczaj jest kumplem protagonisty. Nawet nie najlepszym, tym dalszym, z którym główny bohater nieszczególnie się dogaduje. Tacy jak on nie zasługują na pierwszą rolę, chyba że mowa o dziele, które nie kończy się dobrze. 
To on patrzy wilkiem na tę nową dziewczynę i wytrąca jej książki z rąk. To on zabiera pierwszakom ubrania z szafek, gdy ci mają w-f. To on dręczy nauczycieli i nie pozwala im prowadzić lekcji według planu. Jeśli wasze ważne notatki zniknęły, bądźcie pewni, że od teraz on jest w ich posiadaniu. A podpalenie ogródka tej biednej staruszki na Long Island to z pewnością również jego sprawka, bo on nie ma żadnych zahamowań.
Nigdy nie uśmiecha się szczerze, patrzy swoimi czarnymi oczami na ludzi tak długo i intensywnie, aż uciekają w popłochu, odczuwając zbyt wielki dyskomfort, żeby dalej z nim przebywać. W ustach zazwyczaj trzyma tlącego się papierosa, ale jego ubrania nie śmierdzą. Szkolny mundurek nosi wedle własnego uznania (o ile w ogóle ma go na sobie), udziela się tylko na lekcjach, które go interesują i zazwyczaj po to, by dosrać nauczycielowi. Zdaje jednak z klasy do klasy bez większych problemów. Dlaczego, zapytacie? Bo jest pieprzonym geniuszem. Z rodzaju tych przerażających, którzy są w stanie wykorzystać swój umysł do samych złych rzeczy, choć dość wcześnie się nauczył, że nie warto się z tym obnosić, bo konsekwencje mogą mu się nie spodobać.
Istnieje tylko jedna rzecz, na której mu zależy: wolność. Zrobi wszystko, by jej nie utracić, nawet jeśli to oznacza danie się uwięzić na jakiś czas w szkole dla wybitnie uzdolnionych, czekając, aż w domu wszystko ucichnie, a ojciec w końcu zrozumie, kogo zmajstrował.
Bo Eli'owi nic się nie przytrafia. To on przytrafia się wszystkim.

23 komentarze:

  1. Eli, oficjalnie witamy Cię w kolejnym roku nauki w Akademii Valmonta. Jako kapitan drużyny koszykówki masz nie tylko duże możliwości, ale i równie dużą odpowiedzialność – liczę, że wykorzystasz je w odpowiednich proporcjach!
    Baw się dobrze (ale w granicach regulaminu 👀)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogła zasnąć, więc znudzona kręceniem się z boku na bok, w którymś momencie po prostu wstała z łóżka, wzięła ołówki, węgiel, szkicownik i rozsiadła się w pokoju wspólnym złotej rezydencji, jak… niemal każdej nocy. To, że liczyła na usłyszenie szeptu Marchand było oczywiście kłamstwem, to nie jej wina, że nie mogła spać, a zamiast rozbudzać współlokatora, siedziała i rysowała we wspólnej przestrzeni. Być może, czasami specjalnie gapiąc się na obraz, gdy ktoś również miał problem ze snem.
    Siedziała do późna, starając się popracować nad wstępnym szkicem do rzeźby, żeby w ciągu dnia poszło znacznie sprawniej, ale nie mogła wykrzesać z siebie nic szczególnego. Znała na pamięć sylwetkę Liama, jego proporcje. Rysowała go już tyle razy, że szkic nie powinien być problemem, zwłaszcza wstępny szkic. Ciągle kreśliła, czuła, że marnuje papier, ale upór nie pozwalał jej przestać. I nie przestawała, przynajmniej do czasu, aż zasnęła z węglem w ręce, na kartkach rozłożonych na stole.
    Obudził ją poranny harmider, a kiedy uświadomiła sobie, że spędziła noc poza swoim pokojem, zerwała się na równe nogi. Dzień nie zdążył się nawet porządnie zacząć, a ona już dała dupy.
    Nienawidziła ludzi, którzy się spóźniali, a dzisiaj spóźniała się wszędzie co strasznie ją irytowało. Całe szczęście, że w kwestii projektu była umówiona jedynie z Liamem. Miała dzięki temu mniejsze wyrzuty sumienia, że musiał na nią czekać. Nie, aby jego czas nie był cenny, ale… to był Liam. Nie musiała się martwić.
    Po wparowaniu do sali niemal jak tornado, wyraźnie zwolniła, kiedy przed oczami nie ukazał się jej chłopak, a jego dobry kolega.
    — Spóźniłam? — Powtórzyła w pierwszym odruchu za nim, bo, teoretycznie się nie spóźniła z prostego względu: nie umawiała się z nim. Liam spóźniał się jeszcze bardziej. — Nie mogłam się spóźnić, skoro nie byliśmy umówieni — powiedziała z uroczym uśmiechem, przechylając lekko głowę w bok. Poprawiła torbę na ramieniu i splotła ręce pod biustem, czekając na wyjaśnienie, co tak właściwie tutaj robił. Teoretycznie nie musiała być dla niego miła, bo byli tutaj tylko we dwójkę. — Słucham? — Spojrzała na niego i… czy Liam naprawdę nie mógł poprosić kogokolwiek innego? A przede wszystkim, dlaczego po prostu nie dał jej znać? Sama by coś wymyśliła, poprosiłaby kogoś innego. Eli Sommers był ostatnią osobą, do której zwróciłaby się z jakąkolwiek prośbą. Zagryzła wargę, patrząc jak swobodnie się czuł. A ten jego niewinny uśmiech? Wyglądał ładnie. Jedynie pod względem estetycznym. Może i go nie lubiła, ale doceniała piękno i niechętnie musiała przyznać, że Eli był przystojny.
    — Zapłaci mi za to — Wymruczała do siebie samej, bo szkic, który próbowała w nocy stworzyć na nic by się nie zdał, więc może i lepiej, że nic z tego nie wyszło. Szkoda jedynie, że padła w salonie i zaspała. Z ciężkim westchnieniem odłożyła torbę na jeden ze stolików i zaczęła wyciągać swoje przybory. — Muszę zacząć od wstępnego szkicu, później będę musiała go przenieść na kamień, dopiero wtedy będę mogła zacząć działać z rzeźbą — dopiero kiedy wyciągnęła wszystko co potrzebne z torby, wyprostowała się i spojrzała ponownie na jego twarz — nie wiem, co dokładnie powiedział ci Liam, ale to trochę zajmie. Nigdy wcześniej cię nie rysowałam, więc jeżeli Liam podał ci ile może to zająć czasu, musimy założyć, że będzie to trwało nieco dłużej — nie była zadowolona z takiego obrotu sprawy, ale, cóż, trudno. Nie miała czasu na szukanie kogoś innego, skoro Eli już tutaj był, a jej zależało na terminowym wykonaniu zadania. Zbliżyła się do niego, przyglądała mu się spod przymrużonych powiek, uważnie przypatrując się jego twarzy i sylwetce. Szukając jego najpiękniejszych fragmentów, wartych przeniesienia na kamień — możesz się rozebrać od pasa w górę? Muszę zdecydować, jak masz pozować — oznajmiła, odsuwając się kilka kroków.

    🧑‍🎨

    OdpowiedzUsuń
  3. [To jakaś obietnica, czy szykuje nam się jakiś pierwszy wątek w życiu? 😂😂]

    OdpowiedzUsuń
  4. — Dlaczego sam mi nie dał znać? — Spytała, chociaż tak naprawdę nie spodziewała się odpowiedzi. Tak naprawdę nie chodziło nawet o to, że ją wystawił. Wkurzało ją, że z wszystkich możliwości jakie na pewno miał, wybrał właśnie Eli’a, jakby go lubiła. Ten chłopak… działał jej na nerwy i nawet nie umiała powiedzieć, dlaczego dokładnie. Coś w sposobie jego bycia, w tym, jak na nią patrzył… nie lubiła tego. Czasami łapała się na tym, że odnosiła wrażenie, jakby się ciągle na nią gapił. A to ją stresowało. Myśl, że ktoś może poświęcać jej za dużo uwagi. Liam… związek z Liamem był wygodny. To nie tak, że nie zwracał na nią uwagi. Ale nie zwracał jej wystarczająco dużo, dzięki czemu nie stresowała się posiłkami przy nim, randkami, tym że sama poświęcała więcej czasu swoim zajęciom niż jemu. Nawet nie stresowała się obecnością Jaspers. Boże, nie czuła się nawet winna swoich zdrad, bo gdzieś podświadomie czuła, że Liam mógłby robić to samo. Myśl, że mógłby spotykać się z kimś innym nawet nie budziła w niej emocji. Żadnych. Nawet delikatnych. Nie wiedziała jednak czy kręcił coś na boku i nie drążyła. Bo wtedy mógłby chcieć mieć dla niej więcej czasu. A tego wcale nie potrzebowała.
    — Po prostu to zróbmy. Mam termin, w którym muszę oddać pracę, a nie zamierzam bawić się w swojego chłopaka i robić jakichś karnych zadań — mówiła bardziej do siebie niż do bruneta, dopóki nie stanęła wyprostowana przed nim.
    Przez chwilę po prostu na niego patrzyła, czekając, aż ściągnie górne ubrania. Uniosła lekko brew, zaskoczona francuskimi słowami m padającymi z jego ust. Splotła ręce pod biustem i po prostu się na niego patrzyła, walcząc ze sobą, aby nie zrobić kroku w tył. Nie zamierzała mu jednak ulec, z jednego prostego powodu, pracownia była jej miejscem. Ona tutaj rządziła i o ile tolerowała go tak naprawdę zawsze przez wzgląd na Liama, nie zamierzała dać mu satysfakcji i dać się rozstawiać po kątach. Była pewna, że właśnie na to liczył, że ją zawstydzi? Spłoszy? Nie miała pojęcia, o co dokładnie chodziło, ale dałaby sobie odciąć rękę, że chciał zobaczyć jakąś jej reakcję. I właśnie dlatego nie zamierzała mu tego dać.
    Wytrzymałą jego spojrzenie, chociaż to wcale nie było łatwe. Jego czarne oczy miały coś w sobie… odstraszającego i jednocześnie przyciągającego. Nie mogła pozwolić sobie na zatracenie w nich. Czuła, że wówczas wszystko mogłoby się źle skończyć.
    — Oh, chcesz mi pokazać swojego penisa? — Spytała, cały czas stojąc w tym samym miejscu — zdajesz sobie sprawę z tego, że to tylko element ciała, prawda? Nie zrobi na mnie wrażenia, więc jeżeli twojego ego to wytrzyma, proszę bardzo — machnęła lekceważąco ręką, chociaż miała nadzieję, że jednak tego nie zrobi. Powróciła do splecionych rąk pod biustem i zmrużyła powieki, przyglądając się jego gołej klatce piersiowej, umięśnionemu brzuchowi, tatuażom pokrywającym jego lewą rękę… był piękny. W czysto fizyczny sposób. Jego ciało było piękne. — Nie będzie ich w rzeźbie, ale chce narysować te tatuaże — powiedziała najbardziej neutralnie jak potrafiła, bo nie chciała dać mu satysfakcji, że podobało się jej coś w nim.

    😌

    OdpowiedzUsuń
  5. — Putain de salaud — przeklnęła swojego chłopaka, mamrocząc pod nosem — comme s’il ne pouvait pas écrire un sms. Court et clair. Qu’il essaie de s’approcher et je luk montrerai un nouveau gode sana un mot d’exolication — mówiła w ojczystym języku nie przejmując się obecnością Eli’a, jakoś z góry zakładając, że z pewnością jej nie rozumie. Kiedy później usłyszała, że jednak chłopak mówi po francusku, nawet się nie przejęła swoimi wcześniej wypowiedzianymi słowami, bo za bardzo była wkurzona na całą tę sytuację. Zwłaszcza, że naprawdę nie zamierzała płacić swoimi wynikami za konflikt ze swoim chłopakiem.
    Przypatrywała się uważnie sylwetce bruneta, nie krępując się w żaden sposób, gdy uważnie przypatrywała się jego wyraźnym mięśniom. Tak naprawdę to było dużo łatwiejsze i przyjemniejsze, niż spoglądanie w jego oczy i utrzymywanie z nim kontaktu wzrokowego.
    — Naprawdę uważasz, że którejkolwiek wystarczy sam widok? — Na jej twarzy pojawiło się szczere rozbawienie — jeżeli tak do tego podchodzisz, coś ci powiem w tajemnicy. Pewnie będzie ci przykro, ale… ktoś musi ci to powiedzieć, żebyś przestał żyć w błędzie — zrobiła dramatyczną pauzę i nawet zbliżyła się o krok w jego kierunku — żadna nie doszła, wszystkie udawały — wyszeptała, jednocześnie wywracając oczami na uwagę o rozmiarach ich penisów. Cofnęła się na swoje poprzednie miejsce, czekając, co zrobi. Zacisnęła wargi, patrząc jak sięgnął do paska i bez skrępowania go rozpiął. Uniosła znacząco brew, zauważając, że jednak się zatrzymał i prychnęła cicho, szczerze się przy tym uśmiechając — oczywiście, jakie to miłe z twojej strony. Doceniam, że dbasz o mój i Liama związek. To naprawdę urocze, przekażę mu, jakiego ma wspaniałego przyjaciela. Z pewnością też to doceni — przeczesała dłonią włosy i odsunęła się o jeszcze jeden krok, gdy usiadł w ten sposób na hokerze.
    — Nie jestem twoją księżniczką, Eli’a — odparła, nie komentując jednak słów o tym, że coś się jej podobało. Nie miała w zwyczaju kłamać, ale potwierdzenie jego założeń również nie wchodziło w grę. Już i tak czuł się zbyt pewnie. — Nie lubię malować po rzeźbach — odpowiedziała automatycznie, zaczynając krążyć w okół niego. Szukała najlepszej pozycji — usiądź z nieco rozszerzonymi nogami i opierając się wytatuowaną ręką o udo, pochyl się trochę do przodu, druga noga luźno… — instruowała, wciąż uważnie mu się przyglądając — napnij mięśnie, udaj, że drapiesz się prawą ręką po szyi — mówiła, wracając do stolika, przy którym zostawiła szkicownik — nie opieraj się dłonią o udo tylko przedramieniem — powiedziała i ruszyła do niego od lewego boku — Eli’a — szepnęła, chcąc zwrócić jego uwagę na siebie — co ci zaproponował, że zdecydowałeś się tu przyjść? — Spytała, mrużąc powieki — nie pomagasz w ten sposób jemu, tylko mnie. Dlaczego chcesz mi pomóc? Czego chciałeś w zamian? I nie mów, że niczego. W tej akademii nikt nie robi niczego z dobroci serca.

    😇

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierw uniosła brew i zacisnęła usta. Po chwili zmarszczyła brwi, spoglądając na Eli’a i czując dezorientację jej wargi rozluźniły się. Kąciki ust miały ochotę unieść się w górę na dźwięk śmiechu chłopaka, ale walczyła ze sobą i wygrała. Nie pozwoliła na to, aby dostrzegł, że… mogłaby uznać ten dźwięk za przyjemny. A wyraz jego twarzy… podobał się jej, bo w końcu nie wyglądał jak nonszalancki dupek.
    Posłała mu leniwy uśmiech, jakby rozważała przyjęcie tej zniewagi niczym prawdziwy komplement.
    — Lepiej to, niż brzmieć jak brytyjski turysta zamawiający croissanta w Paryżu — oparła się biodrem o stolik — ktokolwiek cię uczył, był beznadziejny, że nie wyplewił z ciebie tego paskudnego akcentu — prychnęła, odnotowując jednak w pamięci, że przy Eli’m nie może mówić w ojczystym języku. A na pewno nie w sytuacjach, w jakich miała to w zwyczaju robić.
    Zrobiła powolny krok w jego stronę.
    — Chyba jednak jest z ciebie marny przyjaciel skoro ośmielasz się choćby przez sekundę myśleć o moich udach, jękach i swoim imieniu, a w dodatku wypowiedzieć to w jednym zdaniu i jeszcze wspomnieć o moim facecie. — Odpowiedziała cicho, odwracając od niego spojrzenie. Z jakiegoś powodu… czuła się dziwnie, tak blisko niego. Jakby pomiędzy nimi było napięcie, dziwnie znajome napięcie, ale to przecież niemożliwe. Eli’a był dupkiem, którego nie trawiła. Przyjacielem Liam, którego tolerowała, bo musiała.
    Widząc, jak oblizywał swoje wargi, miała ochotę zrobić dokładnie to samo. Dlatego musiała się odsunąć. Zrobić sobie przestrzeń na głęboki oddech.
    Wzruszyła ramiona na jego słowa. Dobrze. Musiała się zdystansować i skupić na tym, po co się spotkali.
    Szkic. Rzeźb. Praca. Ocena.
    Powtórzyła to w myślach kilka razy, aż brunet nie wrócił do pracowni. Podczas jego nieobecności przygotowała również miejsce pod alabaster, w którym zamierzała docelowo rzeźbić i drugi hoker, na którym sama chciała usiąść podczas szkicowania chłopaka na kartkach.
    Przechyliła głowę, gdy usłyszała kliknięcie zamka i wbiła w niego swoje jasne spojrzenie. Chyba musiało wyrażać zdziwienie, bo nie musiała o nic pytać, sam dał jej odpowiedź. Śledziła go spojrzeniem, nie krępując się, nie odwracając oczu, gdy sięgnął ponownie paska i rozporka spodni. Widząc, jak osuwa pozostałe na nim ubranie w dół, w końcu powoli przeniosła spojrzenie ponownie na jego twarz.
    — Ta rzeźba będzie oceniana. Możesz jeszcze zmienić zdanie, jeżeli nie chcesz, aby twój kutas był przez kogokolwiek oceniany — to nie tak, że się wstydziła jego nagości. Miała to gdzieś, ale… nie chciała dać mu satysfakcji, w razie gdyby przyłapał ją na spojrzeniu na jego penisa, a tym bardziej, gdyby nie potrafiła zapanować nad swoją miną. — Zastanów się dobrze, jak sobie poradzisz z tą kolejką napalonych dziewczyn, od samego patrzenia na ton petit ami — to przecież nie jej wina, że potrafiłaby docenić pięknego penisa. A posiadanie chłopaka nie miało w tym przypadku znaczenia. W zasadzie dla Chantelle w ogóle nie miało znaczenia, bo przyjmowała w sobie dużo chętniej kutasa Jaspers niż Liama, ale Eli’a nie miał przecież o tym pojęcia.
    — Ustaliliśmy już, że marny z ciebie przyjaciel, nie zapominaj o tym — odpowiedziała cicho, a jej spojrzenie na kilka sekund przeniosło się na jego członka. Była na siebie za to zła, bo nie powinien jej aż tak bardzo ciekawić. — Zastanawiam się po prostu czy przyjdziesz kiedyś po zapłatę za tę przysługę — wyszeptała, odwracając się do niego plecami. Dopiero wówczas pozwoliła sobie na oblizanie warg.
    Wzięła ołówki i kartki z podkładką. Usiadła na swoim hokerze i pochyliła się lekko do przodu. Kosmyki ciemnych włosów opadały swobodnie po bokach jej twarzy, a jej oczy przeskakiwały pomiędzy modelem, a kartką. Zawzięcie tworzyła szkic, chcąc skończyć go jak najszybciej. Mogliby wówczas skończyć na ten dzień. Nie przeszkadzała jej cisza, bo dźwięk szurania ołówka po papierze ją uspokajał…

    😌

    OdpowiedzUsuń
  7. — Jasne, bo spędzanie więcej czasu z tobą to moje skryte marzenie — prychnęła cicho, na jego wzmiankę o niej, jako jego nauczycielce francuskiego. Gdyby to od niej zależało, teraz też by go tutaj nie było. Będzie musiała poważnie porozmawiać z Liamem na temat doboru swojego zastępstwa… Miała świadomość, że nigdy wprost nie powiedziała swojemu chłopakowi, że nie przepada za jego kumplem, ale nigdy też nie mówiła, że go lubi i docenia jego towarzystwo.
    Wtedy w głowie Chantelle zrodziła się pewna myśl. A co, jeśli Liam coś podejrzewał? Jeśli coś wiedział o Jasperze? Może dlatego wybrał na swoje zastępstwo kogoś, kogo zwyczajnie nie lubiła? Przyglądała się badawczo chłopakowi, a jej mózg pracował na najwyższych obrotach, próbując doszukać się podstępu w zaistniałej sytuacji.
    Wycofała się o krok, gdy ich twarze znajdowały się zdecydowanie za blisko. Gdyby nie kiełkująca w jej głowie myśl, że Liam być może wywęszył w jakiś sposób jej zdradę, nic by sobie nie robiła z tak małej odległości. Eli’a w ogóle nie wzbudzał w niej zainteresowania, teoretycznie. Bo kiedy stała tak blisko niego, czuła w powietrzu coś dziwnego. Coś, czego nie umiała jeszcze nazwać.
    Zmrużyła powieki, słuchając uważnie słów, które padały z jego ust. Oczywiście, że zastanawiała się nad tym czy Liam go poprosił o przysługę… może miał ją przetestować? Z drugiej strony musiałby być skończonym idiotą, prosząc o to swojego kumpla i mieć ją za skończoną idiotkę, jeżeli wierzył, że mogłaby dać się złapać na ten haczyk.
    — Podziel się tą myślą z Liamem, może pozwoli ci popatrzeć — prychnęła — będziesz mógł bardziej urzeczywistnić swoje marzenia.
    Musiała się od niego odsunąć. Bo te dziwne napięcie sprawiało, że być może, mogłaby się okazać tą skończoną idiotką, z własnych myśli. W ogóle chyba popadała w paranoje. Przy najbliższej okazji będzie musiała powiedzieć Jasperowi, że powinni być bardziej ostrożni. Ona musi być ostrożniejsza. A najlepiej, jakby w ogóle to zakończyli, ale… nie chciała tego. Nie chciała stracić Jaspera. I chociaż była cholernie ciekawa kim tak naprawdę był, jednocześnie świadomość, że nie ma pojęcia kto to, była ekscytująca, podniecająca, sprawiała, że była dzięki temu jeszcze bardziej nim zafascynowana, a jego dotyk działał na nią dużo bardziej intensywnie.
    — Przestań nazywać mnie księżniczką — spojrzała w jego ciemne oczy, skupiając się na tym, aby wzrok nie przeskoczył gdzieś indziej, znacznie niżej — i przestań insynuować, że mogłabym na ciebie lecieć. Jesteś najbardziej wkurzającym człowiekiem jakiego znam i kocham Liama, nigdy bym go nie zdradziła — kłamstwo miało gorzki smak, ale nie dała tego po sobie poznać. Wycofała się jedynie na swoje miejsce, żeby wziąć się do pracy.
    Uniosła lekko głowę, aby na niego spojrzeć. Kiedy byli sam na sam, był jeszcze bardziej wkurzający niż normalnie. A to, że dała się podejść i pokazała mu swoją irytację sprawiało, że była wkurzona na samą siebie.
    — Słyszysz co mówisz czy angielski też stanowi dla ciebie problem? — Spojrzała prosto w jego ciemne oczy, odrywając ołówek od papieru — nawet gdybyś był ostatnim mężczyzną na świecie, a od naszej dwójki zależało by przetrwanie ludzkości, wolałabym zakończyć nasz gatunek — powiedziała, niezadowolona z faktu, że gdy ich spojrzenia się przecinały, jej ciało zdawało się na to reagować.

    😇

    OdpowiedzUsuń
  8. — Jak możesz kumplować się z Liamem, jednocześnie… jesteś obrzydliwy, Eli — powiedziała spokojnie, nie pozwalając na rozgoszczenie się jego słowom w swojej głowie. Bo gdyby zaczęła się nad tym wszystkim zastanawiać… Eli’a miał coś w spojrzeniu. Jej ciało z dziwnego, nieznanego jej powodu, reagowało na niego. Chciałaby udawać, że to wszystko się nie dzieje, że potrafi panować nad sobą, że to ona ma kontrolę, a nie ciągle ją komuś lub czemuś oddaje. Tylko przy Jasperze z tym nie walczyła, nie przeszkadzało jej, że to on miał w całości nad wszystkim władzę. On sprawiał, że kontrolowanie przestawało mieć znaczenie.
    Brunetka wyprostowała się, nie dając po sobie poznać, że jego słowa i reakcja były czymś, czego kompletnie się nie spodziewała. Serce zaczynało przyspieszać, a żołądek boleśnie ścisnął się w skurczu, sprawiając, że do ust podszedł jej kwaśny smak żółci. Nie pozwoliła jednak, aby cokolwiek zauważył. Miała kontrolę. Musiała ją mieć.
    Był za blisko. W pierwszej chwili, dostrzegając jak wyciąga rękę, chciała się odsunąć, ale nie zdążyła, bo jego słowa za bardzo ją obciążyły. Kolejne były jedynie potwierdzeniem, że Eli’a coś wiedział, a nie jedynie podejrzewał. Wiedział o zamaskowanym chłopaku. Wiedział, jaką nosił maskę. To sprawiało, że grunt pod jej nogami się rozpadał i chociaż bardzo chciała to przed nim ukryć, nie była w stanie. Jej policzki płonęły. Rozchyliła wargi, bo chciała coś odpowiedzieć, wiedziała, że musi coś powiedzieć, ale nie miała pojęcia, co.
    Sięgnęła dłonią ciemnych włosów i wsunęła je za ucho, jednocześnie prostując się. Chciała zwiększyć dystans, przestać czuć wymieszany zapach jego oddechu z perfumami, który do tej pory dodatkowo utrudniał jej trzeźwe myślenie. Paliło jej się pod nogami. Stała w samym środku jebanego pożaru i nie tylko nie znała drogi ucieczki, nie miała pojęcia, jakie obowiązują zasady.
    — Ghostface? Serio? — Parsknęła nagle, chociaż pożar trawił już jej buty. Nie miała szansy na uratowanie siebie, wiedziała to. Mogła wyjść. Ale to byłoby jednoznacznym potwierdzeniem jego słów. Zresztą, kurwa, nie była przygotowana na to, że ktoś może wiedzieć… wszystko, co robiła w tej chwili było potwierdzeniem, że miała swoje brudne sekrety.
    — Pieprz się, Eli — mówiła cicho, ale jej głos nie drżał. Nie brzmiał słabo. Bo uświadomiła sobie, że Sommers musiał mieć jakiś powód, dla którego pierw konfrontował się z nią, zamiast iść prosto do Liama i o wszystkim mu powiedzieć. Wiedział o masce, więc wiedział, to było nie do podważenia. Ale musiało być coś jeszcze, coś, o czym nie miała pojęcia — możesz stąd wyjść i iść prosto do niego, sprawdzić, jak zareaguje — w zasadzie to nawet była ciekawa, co na to wszystko zrobiłby Liam. Przejąłby się w ogóle? Uwierzył? Miałby jakieś wątpliwości? Od ośmiu dni nie tknęła przy nim nic do jedzenia, a on nawet tego nie zauważył. A jeżeli było inaczej, nie reagował, nic sobie z tego nie robił, miał ją w dupie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Musisz mieć naprawdę wysokie mniemanie o sobie, jeżeli mylisz wściekłość z pożądaniem — powiedziała, przymykając powieki, bo przecież nie chciała, żeby wiedział, że jego słowa wzbudziły w niej emocje. Wstała nagle ze swojego hokera i odłożyła szkicownik na stołek — ubieraj się, skończyliśmy — warknęła, wściekła chyba tak właściwie bardziej na siebie niż na niego — poważnie? Zamierzasz mnie szantażować i straszyć, że powiesz coś Liamowi? Myślisz, że będę błagać na kolanach, żebyś tego nie robił? — Spytała, stając naprzeciwko hokera, na którym siedział. Jego nagość w tym momencie w ogóle nie miała dla niej znaczenia. — No to się mylisz — prychnęła, rozkładając bezradnie jedną rękę. Tyle, że szybko pożałowała tych słów.
      Liam jest taki dobry. To porządny chłopak. Trzymaj się go, Chantelle. Nie potrzebujesz zmian, ważna jest stabilizacja. Potrzebujesz stabilizacji, Chantelle. Słyszała w głowie głos matki i nienawidziła tego, że zdążyła zareagować zbyt impulsywnie na słowa Eli’a.
      — Czego chcesz za trzymanie jadaczki w zamknięciu? — Splotła ręce pod piersiami, starając się, żeby nie wyglądać na taką, której by zależało za trzymanie tego w sekrecie. O ironio, bardziej jej zależało na tym, aby jej matka się nie dowiedziała, a nie sam Liam.

      🙊

      Usuń
  9. Serce waliło jej jak oszalałe. Cały czas nie chciała niczego po sobie pokazać, ale teraz już nie dlatego, że bała się prawdy. On wiedział. Wparował nieproszony do jej królestwa i brutalnie zrzucił ją z jej własnego tronu. Zmiażdżył całe poczucie pewności i władzy, jakie miała w tym pomieszczeniu. Nie mógł wiedzieć, że nie chodziło już tylko o sam akt zdrady. To, co przeżywała w tym momencie było znacznie głębsze.
    — Pieprz się — powtórzyła swoje słowa, nie odwracając od niego spojrzenia. W tym konkretnym momencie nie było jej stać na nic więcej. — Mam to w dupie — naprawdę chciała uwierzyć we własne słowa. W to, że nawet gdyby poszedł prosto do Liama, nic by sobie z tego nie zrobiła. Bolało ją, że nawet pieprzony Eli’a Sommers miał większą kontrolę nad jej życiem niż ona sama, a to było uwłaczające.
    Nie odsunęła się, kiedy się zbliżył i zacisnął dłoń na jej szyi. Patrzyła w jego ciemne oczy, uważnie wpatrując się w nie, słuchając, co ma do powiedzenia. Przez cały ten czas, nie spuszczała z niego wzroku, czując mrowienie pod skórą. I nie wiedziała czym dokładnie było spowodowane. Strachem? Gdyby te słowa wypowiedział ktokolwiek inny, nie zastanawiałaby się nad tym, co robi. Od razu wymierzyłaby płaskie uderzenie w policzek, ale w oczach Eli’a było coś pierwotnego. Coś, co kazało jej wierzyć, że nie zastanawiałby się nad rozgadaniem tego, co wiedział. Po prostu zrobiłby to. I miał rację. Każde słowo, które wypowiedział było wycelowane prosto w jej serce, może i nie ranił jej fizycznie, ale psychicznie trafił w dziesiątkę. Każdym pojedynczym słowem.
    Zamknęła oczy, czując jego oddech na swoim uchu. Jej ciało zadrżało, gdy poczuła jego usta i zęby, drżało na dźwięk cichego dźwięku z jego ust, którego nigdy wcześniej nie słyszała.
    To strach. To strach. To strach.
    — Czy przed chwilą nie powiedziałeś, że nie lubisz się dzielić? — Spytała, zaciskając mocno pięści — a teraz naprawdę chcesz wejść w usta takiej dziwki? — Zadawała kolejne pytania, zastanawiając się, co ma zrobić. — Śmierdzi tu desperacją. Naprawdę żadna nie chce cię tknąć, że musisz uciekać się do szantażu? — Nie mogła… nie chciała mu się poddać. Nie chciała mu obciągnąć, bo to był Eli’a, bo był prawdziwym dupkiem, bo bała się, że przypieczętuje tym swój los i nie chciała się przekonać, jak bardzo jej się spodoba. Przesunęła spojrzeniem w dół, na jego ciało, na jego dłoń zaciśniętą na kutasie i oblizała wargi. Jego penis był piękny i skurwiel miał tego świadomość, czuła to.
    Zrobiła krok w jego stronę.
    — Pojebało cię — ale to ona zrobiła kolejny krok i zatrzymała się między jego nogami, wyraźnie czując jego zapach. Przełknęła ślinę i powoli ugięła kolana, układając jedną dłoń na jego udzie, aby zachować równowagę. Czuła przy tym iskry, których nie powinno być. Miała jego kutasa tuż przed swoją twarzą, gorączkowo zastanawiając się, co ma zrobić, żeby nie chciał od niej niczego więcej. Złapała jego dłoń i odsunęła od jego członka, samej go chwytając. Mocno zacisnęła dłoń, nie chcąc sprawiać mu przyjemności. Wręcz przeciwnie, chciała, żeby go bolało, żeby czuł dyskomfort. Szarpnęła mocno dłonią i rozchyliła wargi, wzięła go do ust tak głęboko, jak była w stanie, a następnie zacisnęła zęby i przesunęła po całej jego długości. Dłoń, którą trzymała na jego udzie przełożyła na jego jądra i mocno zacisnęła, czując narastającą w sobie złość. Używała całej siły, byleby tylko go zniechęcić.
    Spojrzała na niego z dołu, wzruszając niewinnie ramionami.
    — Nie jestem w tym zbyt dobra — powiedziała, wypuszczając go z ust, niby niechcący przygryzając wcale niedelikatnie główkę. Oblizała go, łapiąc w zęby naskórek przy wędzidełku — słyszałam od koleżanek, że trzeba z tym ostrożnie — wymruczała, a następnie pocałowała jego kutasa, mocno zasysając skórę i na końcu ją przygryzając — ups… — wzruszyła niewinnie ramionami — to było bardzo chcący — nawet nie udawała, że stara się zrobić mu dobrze. Liczyła tylko na to, że za chwilę sam ją od siebie odepchnie, zwłaszcza, gdy wbiła paznokcie w jego jądra.

    😇

    OdpowiedzUsuń
  10. Oblizała wargi, nie odrywając od niego spojrzenia jasnych oczu.
    — Nie uważasz, że to ciekawe? Potrzebujesz nienawiści i przekleństw, żeby coś poczuć — specjalnie wypowiadała słowa słodkim, uroczym tonem. Wciąż toczyła walkę — może to przez to, że nikt nigdy nie patrzy na ciebie inaczej, hm? — Laski na niego leciały. Wiedziała o tym, bo niejednokrotnie słyszała różne plotki, ale ludzie również się go bali, czemu wcale się nie dziwiła. Zwłaszcza po tym, co właśnie się działo. Nie mogła pozwolić, aby komukolwiek powiedział prawdę. Nie wiedziała jak i skąd, ale wiedział o niej za dużo. Dużo za dużo, jak na kolesia, któremu nie poświęcała i nie chciała poświęcać uwagi. — Ale spokojnie, Eli’a. Masz moją nienawiść. Tylko nie wmawiaj sobie, że to pożądanie, że cię chcę.
    Specjalnie oblizała powoli wargi. Skoro tak bardzo koncentrował się na jej ustach, zamierzała doprowadzić go do szału. Sprawić, aby zapamiętał jej obraz klęczącej przed nim i żądającej mu ból. Chciała, żeby utkwiło mu to w głowie wraz z myślą, że musiał posunąć się do szantażu, że nigdy sama nie dotknęłaby go z własnej woli.
    — To nie desperacja. Zapamiętaj też sobie, że nie jesteś moim wyborem. Jesteś konsekwencją.
    Bo tym właśnie był. Konsekwencją jej wyborów, jej kłamstw, jej nieostrożności. Wiedziała, że będzie musiała przerwać nocne schadzki z Ghostface’m chociaż na jakiś czas, sprawić, aby Eli’a nic na nią nie miał. Żeby jego słowa mogły być odebrane jedynie za kłamstwa, kolejne plotki. Żeby nic nie znaczyły.
    Wywróciła oczami na jego słowa, ale koncentrowała się już na jednym: zadaniu mu bólu. Chciała, żeby żałował swoich wyborów. Nie podobało jej się to, ale musiała przyznać, że zadawanie mu bólu było przyjemne.
    Trzymając go w ustach, uniosła spojrzenie, aby sprawdzić jego reakcje. Słyszała, że jego jęki nie były spowodowane bólem, ale chyba łudziła się, że na jego twarzy właśnie to zobaczy, wykrzywiony grymas niezadowolenia.
    Wydała z siebie zduszony jęk, kiedy wbił się w jej usta głębiej, w momencie, w którym całkowicie się tego nie spodziewała. Oczy zaszły jej delikatnie łzami, a ona walczyła z odruchem wymiotnym. Nie poddała się jednak. Nie chodziło o to, że chciała sprawić mu przyjemność, chociaż szybko zrozumiała, że ból właśnie to mu daje. Ich popieprzona gra przeszła na inny poziom, a Chantelle nie chciała tego przegrać. Nie chciała odpuścić, nie chciała, aby poczuł, że jest tak cholernie słaba.
    Puściła jego jądra i wbiła paznokcie w umięśniony pośladek. Skoro sam chciał mocniej… zassała go, drażniąc zębami kutasa, jednocześnie wbijając mocno paznokcie w jego skórę, a następnie przesunęła rękę w dół, zdając sobie sprawę ze zdzierania naskórka. Powtórzyła ten ruch, rozdrapując mocniej skórę, nie martwiąc się tym, że będzie krwawił.
    Słysząc jego komendę, spojrzała w górę, na jego twarz i zrobiła to. Nie powinna była kolejny raz robić tego, co chciał, ale… zacisnęła zęby na jego kutasie, a po kolejnych jego słowach, po prostu pozwoliła na to, aby cała złość, gniew i nienawiść, które w sobie tłumiła, ujrzały światło. I nie chodziło w tym już tylko o Eli’a. Kąsała go w kutasa, drapała na przemian po pośladkach i udach, wyładowując na nim całe swoje pieprzone uczucia. Nie wiedziała, w którym dokładnie momencie jej bielizna przesiąkła, a miednicą zaczęła kręcić na boki, jakby to miało przynieść jej ulgę. A poczucie, że w każdej chwili może ją odciąć z braku tlenu, było wspaniale. Było, kurwa, zachwycające. Igrała z tym, balansowała na granicy. Czuła, że powieki robią się ciężkie, ale jednocześnie nie chciała tego tracić. Wcale nie chciała przestawać.

    🙊

    OdpowiedzUsuń
  11. — Chcesz terapii? Spójrz w lustro, znajdziesz w nim wszystkie swoje problemy — zaświegotała, uroczo mrugając powiekami — a ja wolałabym cię w ogóle nie oglądać… widzisz, ile z tego mam — nienawidziła sposobu w jaki się uśmiechał. W ogóle, w tym konkretnym momencie całego go nienawidziła. Nie tylko jego. Liama też, bo gdyby jej własny chłopak chociaż raz postanowił zachowywać się jak przystało na chłopaka, Eli’a w ogóle by tutaj nie było. Nie byłoby całej tej sytuacji, rozmowy, szantażu…
    Nie musiałaby teraz klęczeć przed nim, ssąc jego kutasa i bronić się przed myślą, że jej się, kurwa, podoba.
    Było w niej strasznie dużo nienawiści. Jakby w tym konkretnym momencie nie potrafiła czuć nic innego. Nienawidziła nie tylko Liama i Eli’a. Nienawidziła siebie za to, że jej ciało ją zdradzało. Jej majtki były przesiąknięte wilgocią, jej biodra bezwiednie się poruszały, a palce zaciskała na jego biodrach, ciągle z całej siły wbijając mu w skórę paznokcie. Dokładnie tak, jak tego chciał.
    Zamrugała, kiedy ją uszczypnął i podciągnął. Przyglądała mu się zamglonym spojrzeniem, z lekko rozchylonymi ustami i poczuciem, że zawiodła, usprawiedliwiała ten dziwny ucisk jedynie myślą, że chciała mu napluć na twarz, że o nic więcej nie chodziło. Bo przecież nie chciała dać mu spełnienia, chodziło o coś wręcz przeciwnego. I powinna być zadowolona. Bo nie dała mu tego, czego chciał.
    Była mu wdzięczna, że ją trzyma, bo miała świadomość, że nie ustałaby na drżących, ścierpniętych nogach.
    Zacisnęła mocno wargi, nie chcąc wpuścić jego języka do swoich ust. Nie chcąc odwzajemnić pocałunku. Nie chcąc czuć tej dziwnej potrzeby zadania mu bólu.
    Nienawidziła, jak łatwo sprawiał, że jej ciało rwało się do niego, chcąc jego dotyku. Kiedy uderzyła plecami o ścianę, nie mogła dłużej walczyć. Rozchyliła wargi i odwzajemniła pocałunek, jęcząc zdecydowanie za głośno, gdy jej dotknął.
    Ułożyła dłonie na jego barkach, ponownie wbijając w niego paznokcie. Jakby chciała odzyskać kontrolę. Zatrzymać to, co właśnie się działo. Za dobrze wiedziała, do czego mogło to poprowadzić.
    Jego dotyk mógłby być narkotykiem, od którego mogłaby się uzależnić. Jej ciało wyginało się w łuk między jego ciałem, a zimną ścianą.
    Zamknęła oczy, jęcząc, gdy poruszał dłonią. Nie chciała odpowiadać. Nie chciała, żeby wiedział. Już i tak… wiedział za dużo. Próbowała wyłączyć zmysły, chciała przestać czuć, powinna skoncentrować się na tym, kim był. Kto ją całował, kto dotykał, że to Eli’a…
    — Kumplujesz się z nim — wydusiła z siebie cicho, ignorując wszystkie jego pytania. Jej głos drżał, razem z jej ciałem. Nadal walczyła. Z nim. Ze sobą. Z tym, że przez krótką, bolesną chwilę, chciała poczuć, że żyje, nawet jeżeli właśnie w tym momencie oddawała się komuś, kto chciał ją złamać. Kto miał narzędzia do tego, aby to zrobić… dosłownie, jakby to było jej przeznaczeniem. Pozwolić komuś na złamanie. Ale nie chciała się jeszcze do tego przyznać ani przed sobą, ani przed nim — to złe — dyszała ciężko, chociaż nic nie wyszło jej z próby nie czucia — to kurewsko złe, nawet jak na ciebie — ale nie odepchnęła go, nie przestała zaciskać się na jego palcach, dyszeć, oddawać mu się. Musiała wziąć się w garść…

    😩

    OdpowiedzUsuń
  12. — Przestań mnie, kurwa, nazywać, księżniczką — warknęła, pozbywając się całkowicie całego udawanego do tej pory uroku. Wkurzał ją tym strasznie, w dodatku liczyła, że uda jej się chociaż odrobinę go zranić słowami. Widząc jednak, że to na nic, czuła jeszcze większą złość. Zacisnęła mocno wargi na jego kolejne słowa, bo cóż, było w nich jakieś ziarenko prawdy. Czuła te dziwne przyciąganie, którego nie potrafiła sobie wyjaśnić w racjonalny sposób, ale przecież nie była taka, nie puszczała się na prawo i lewo. Cały ten związek z Liamem, może kiedyś był prawdziwy, ale w którymś momencie stał się czymś w rodzaju izolatora między nią a matką. Jakby obecność Liama w życiu Chantelle sprawiała, że wszystko było w porządku. Co oczywiście było gówno prawdą.
    Naprawdę początkowo nie chciała czerpać przyjemności z tego, co dawał jej Eli’a. Próbowała walczyć z własnymi odruchami. Z wszystkim tym co czuła, kiedy jego palce wsuwały i wysuwały się z jej cipki. Kiedy zaczął ją całować, jakby dokładnie wiedział, że uwielbiała czuć na szyi mokre pocałunki.
    — Sommers — sapnęła cicho, próbując zebrać myśli. Musieli przestać. Musiała go odsunąć, skończyć to… ale nie mogła. Poruszała biodra w nadanym przez niego tempie, jęczała, ale wciąż próbowała walczyć. Dla siebie. Dla niego? Może dla Liama? — nigdy nie powiedziałam, że jesteś dobrym człowiekiem — to twój kumpel — urwała, nie mogąc skupić się na słowach. Czuła coraz intensywniej nadchodzący orgazm i ostatnie czego w tym momencie chciała, to utracenje tej chwili przez własną niemożność zamknięcia ust. Zacisnęła się mocniej na jego palcach, ale nim rosnąca przyjemność zdążyła przerodzić się w coś więcej, nagle poczuła się pusta. A dłonie Eli’a były wszędzie, ale nie tam, gdzie najbardziej ich w tym momencie pragnęła.
    — Nigdy nie powiedziałam, że jesteś dobrym człowiekiem — westchnęła, oplatając nogami go w pasie, gdy tylko ją podniósł. Kiedy otarła się o jego twardego kutasa, jęknęła, poruszając biodrami i zostawiając na nim swoją wilgoć.
    Powinna przestać, zwłaszcza po tym, co powiedział, ale jedynie rozłożyła przed nim szeroko nogi, pokazując tym samym wytatuowany na wewnętrznej stronie prawego uda napis ars longa, vita brevis .
    Zamknęła powieki i jęknęła głośno, czując pod plecami zimne podłoże i to, jak drobinki piasku drapią jej skórę. Wplotła palce jednej ręki w jego włosy i pociągnęła za nie mocno, odchylając głowę do tyłu. Jego mocne ruchy jej nie przeszkadzały, wręcz przeciwnie. Chciała ich. Tak cholernie bardzo ich chciała.
    — Zamknij się — wydusiła z siebie, bo łatwiej było jej udawać, że to nie jest tak bardzo złe, jak było w rzeczywistości, kiedy nie słyszała jego głosu — po prostu się zamknij — powtórzyła, wbijając paznokcie w jego plecy i drapiąc je. Mocnymi, długimi ruchami. Wbiła paznokcie z całej siły w łopatki chłopaka, kiedy osiągnęła orgazm, wyginając się przy tym mocno. Dyszała, nie przestając poruszać biodrami, nawet wtedy, kiedy pierwsza fala przyjemności całkiem ustała.
    Otworzyła szeroko oczy i z błądzącym na ustach uśmiechem, wycelowała otwartą dłonią w jego policzek.
    — Spróbuj jeszcze raz nazwać mnie dziwką — sapnęła, patrząc prosto w jego oczy — a pożałujesz, Eli’a.

    😈

    OdpowiedzUsuń
  13. Zacisnęła zęby, a jej paznokcie wbiły się mocno w jego ramię. Była wściekła i miała ochotę naprawdę zrobić mu krzywdę. Wiedziała, że specjalnie wciąż nazywał ją księżniczką. Wiedziała też, dlaczego tak cholernie ją to wkurzało: bo podobało jej się to, w jaki sposób to słowo brzmiało w jego ustach. A nie powinno jej się podobać. Nic co miało jakikolwiek związek z Eli’em Sommersem nie miało prawa jej się podobać.
    — Nie chcesz się przekonać — patrzyła prosto w jego oczy. Eli’a był niebezpieczeństwem, którego miała świadomość. Przynajmniej częściową. Dlatego pałała niechęcią do niego, dlatego tolerowała go jako kumpla swojego chłopaka i nic więcej. Unikała kontaktów sam na sam, jak tylko mogła. Bo wiedziała, że to może się źle skończyć. A teraz miała potwierdzenie wszystkich swoich obaw. Jego usta i zęby na swojej skórze, jego dłoń w swoich majtkach, jego palce, w swojej cipce.
    Powinna to przerwać. Zrobiła przecież wszystko, czego chciał, żeby zachował jej tajemnice. A mimo to, nie odepchnęła go ani razu nie powiedziała, że ma ją zostawić.
    — Jak myślisz, czyja zdrada bardziej go zaboli? — Spytała. Wiedziała, że Liam mógł bardziej cierpieć przez Eli’e niż przez nią. W końcu nie czuła się nawet zauważana przez niego. Była mu potrzebna wtedy, kiedy tego chciał. Kiedy mogła mu się przydać, pomóc, wyglądać, być ozdobą w odpowiednim czasie. I wcale go nie winiła, bo traktowała go dokładnie w ten sam sposób. Od czasu do czasu spotykali się we dwoje, pieprzyli się, jedli razem, chociaż od tego migała się, jak tylko mogła. Kiedy o tym myślała, wiedziała, że spędza więcej czasu sam na sam z innymi ludźmi niż z własnym facetem. Ale to było okej. Tak długo, dopóki nie było z tego problemów. Eli’a mógł być tym problemem. Wszystko mogło przestać działać. Czuła to. Dlatego powinna go od siebie odepchnąć, nie pozwolić mu na ściągnięcie z niej ubrań.
    Powinna go odepchnąć.
    Nie pozwolić mu na nic.
    A jednak rozłożyła przed nim nogi i pozwoliła mu zrobić z nią to, czego chciał.
    — Możesz mnie mieć — wydyszała, wciąż jeszcze rozpalona po ledwo minionym orgazmie — ale nigdy nie będziesz mnie posiadał, Eli — sapnęła, kiedy ją odwrócił. Przeszedł ją dreszcz, kiedy gorące ciało zetknęło się z zimnym kamieniem podłogi. Jęknęła, ponownie czując go w sobie mocno. Przymknęła powieki, wciskając się policzkiem w podłogę. Nie powstrzymała cichego jęku, gdy jego palce zacisnęły się na jej szyi.
    — Co ci to da? — Spytała, przymykając powieki i mimowolnie, powolnie kręciła koła biodrami, chcąc czuć go intensywniej — liczysz, że w ten sposób będę milsza? Marzenie — wypluła z siebie jadowicie — chcesz zobaczyć ból na mojej twarzy? Musisz postarać się bardziej, Sommers — warknęła gardłowo — boisz się, że nią zauważysz, jeżeli nie będę ich odliczać? — Prowokowała go, wijąc się pod nim. Przyjmując wszystko, co jej dawał. Czując z każdym kolejnym orgazmem coraz intensywniejsze skurcze. Czując, jak traci wolę walki z nim, ale mimo tego nie zamierzała się poddać, wciąż zachłannie wypychała biodra w jego stronę, czując, że była bliska osiągnięcia limitu. Jeszcze jeden orgazm mógł sprawić, że zwyczajnie, nie będzie miała siły podnieść się i stanąć na własnych nogach — ó-ósmy — wyjęczała, wyginając się, chociaż nie zamierzała go o nic błagać. Zagryzła tylko mocno wargi patrząc prosto w jego ciemne oczy.

    😈

    OdpowiedzUsuń
  14. Pozwoliła mu na pocałunek, ale tylko po to, aby po chwili zacisnąć zęby na jego języku, jednocześnie wbijając paznokcie we własne dłonie, zostawiając na własnej skórze ślady krwistych pół księżycy. Jakby się bała, że gdy nie wyładuje swojej frustracji też na sobie, mogłaby mu naprawdę zrobić krzywdę. Rozluźniła uścisk zębów, gdy poczuła metaliczny smak krwi. Smak jego krwi. Wydala przy tym zduszony jęk, gdy jej cipka zaciskała się na jego palcach.
    Zmrużyła oczy, ale nie przestawała poruszać biodrami. Jej ciał wyrywało się do niego, chociaż nie powinno. Zwłaszcza po tych słowach, bo… o ile była gotowa na ból fizyczny i tę niepohamowaną żądze, nie była gotowa na to, aby jego słowa wbijały się w nią mocniej niż jego palce w jej wnętrze.
    Zacisnęła mocno zęby, gdy doszła na jego palcach kolejny raz. Właśnie teraz, gdy nie tylko faktycznie była, ale przede wszystkim czuła się przed nim naga i bezbronna. Dlatego milczała, próbując przybrać ponownie zadziorną minę.
    Przez chwile chciała go odepchnąć. Tocząc wewnętrzną walkę z samą sobą. Może gdyby przez jej ciało nie przeszła kolejna fala przyjemności, zdecydowałaby się na to. Zamiast jednak ratować własną godność, poddała się jego zabójczym ruchom, odliczając na głos swoje orgazmy, dokładnie jak tego chciał. Dusząc w sobie kwaśny posmak.
    Jej ciało drżało i sama nie wiedziała już, czym było te drżenie spowodowane. Ekstazą czy przemęczeniem? Była rozpalona do granic możliwości, każdy mięsień jej ciała drżał od nadmiaru bodźców. Z każdym ruchem jego języka, chciała się wycofać, wyrwać się z jego uścisku, oderwać cipkę od jego ust. Przerwać to wszystko. Zatrzymać. To oznaczało jednak całkowite pozbycie się dumy, a to… tak bardzo nie chciała tego przed nim robić. W końcu to był Eli’a. Nie mogła…
    — Jesteś popieprzony — wyjęczała, a raczej zaskomlała, bo przyjemność już nie mieszała się z bólem, ona się nim stawała. Zamknęła oczy, czując jak uda jej drżą. Chciała wpleść rękę w jego włosy i oderwać go od siebie, ale nie mogła tego zrobić, nie miała już siły, nie miała siły ruszyć ręką — popieprzony — zaciskała powieki, odchylając głowę do tyłu, bo nie chciała dać mu satysfakcji, nie chciała, żeby widział jej łzy, skoro tak bardzo właśnie na nich mu zależało. Chociaż trwało to krótko, otworzyła powieki i spojrzała prosto na niego, nie chcąc by za chwilę zmusił ją do tego w jakiś sposób.
    Gdy doprowadził ją do dziewiątego orgazmu, zamiast jęku z jej gardła wyrwał się szloch.
    — Przestań — pękła, ale nie miała nawet siły głośno prosić. Nie miała siły, by się odsunąć. Leżała na podłoże, cała drżała i była na jego łasce i niełasce, czego świadomość bolała bardziej niż wszystko, co zrobił jej ciału — przestań — wyszeptała zachrypniętym głosem, patrząc wszędzie, była nie na niego.

    😐

    OdpowiedzUsuń
  15. Milczała, choć w jej oczach wciąż tliły się iskry. Iskry, w których było widać zmęczenie, ból, może złość, ale też coś jeszcze. Coś, do czego nie przyznałaby się nigdy, nawet przed sobą. To, co naprawdę czuła… gdyby odważyła się to nazwać, musiałaby uznać, że miał rację. Że jej się to podobało. Że ta cała intensywność, brutalność i moment, w którym straciła nad sobą kontrolę, były dokładnie tym, czego pragnęła.
    A mimo to, pod powiekami miała mroczki. Każdy oddech palił płuca, jakby właśnie przebiegła maraton w pełnym biegu, a jej mięśnie drżały przy każdym najmniejszym ruchu. Nigdy, nawet podczas najcięższych treningów, nie czuła się tak wyczerpana. To nie było zwykłe zmęczenie, to było coś głębszego, jakby jej ciało rozpadło się na drobne części, a każdy nerw wciąż drżał od nadmiaru bodźców. I mogłoby się wydawać, że jest bezwładna wyłącznie ze zmęczenia, a tak naprawdę Chantelle wiedziała, że w jej piersi rozlewa się satysfakcja tak intensywna, że aż budząca wstyd.
    Bo nie powinna była czuć tego wszystkiego. Był Liam, był Ghostface. Nie powinna pragnąć więcej. Wiedziała, że to i tak za dużo, a… czuła to. Tak intensywnie, jak nigdy wcześniej.
    — Nic nie jest, kurwa, w porządku — wydusiła drżącym głosem, ale nie chodziło wcale o to, co stało się w tej sali pomiędzy nimi. Chodziło jedynie o nią. Ale Eli’a był ostatnim, komu by się przyznała. Dlatego nie protestowała, gdy stwierdził, że się nie zajmie. Pozwoliła mu się ubrać, wziąć na ręce i nie myśleć o tym, co mogliby myśleć inni. Nie zastanawiała sie nad tym, gdzie ją prowadził. W zasadzie, nawet tego nie rejestrowała. Jakby wycieńczenie sprawiło, że uleciała z niej świadomość.
    Podniosła na niego wzrok, dopiero kiedy posadził ją na marmurowym blacie. Jego spojrzenie było uważne, może nawet faktycznie troskliwe, co samo w sobie było groteskowo zabawne. On, który przed chwilą doprowadził ją do granicy wytrzymałości, teraz patrzył na nią jak na coś kruchego, czym trzeba się zaopiekować.
    A przecież to on chciał, żeby była właśnie w takim, a nie innym stanie. Chciał ją złamać. Roztrzaskać na milion kawałów.
    Przytaknęła tylko lekko, choć jej ciało nie do końca słuchało. Miała ochotę się roześmiać, ale zamiast tego opuściła na moment powieki, ukrywając, jak bardzo ją to bawiło. Myśl, że te łzy były kapitulacjąc a może były największą satysfakcją też dla niej? Tylko ta świadomość, jak bardzo go nienawidziła i jednocześnie pragnęła sprawiała, że czuła się właśnie złamana. Przejrzana na wylot.
    Otworzyła oczy, wpatrując się w niego zmęczona, ale wbrew wszystkiemu czuła, że pragnie powtórki. I nie była pewna, kogo przez to nienawidzi bardziej.
    — Jasne — wyszeptała, zaciskając dłonie na krawędzi blatu, by ukryć drżenie palców. Ból rozlewał się po całym ciele, a światło sprawiało, że nie była w stanie długo utrzymać otwartych oczu. Gdy je przymykała, miała jednak wrażenie, że zaraz odpłynie, więc walczyła ze sobą — tak sobie posiedzę — powtórzyła za nim, opierając się głową o duże lustro, znajdujące się za jej plecami, bo nie była w stanie utrzymać się wyprostowana. Czuła, że gdyby puściła blat i nie miała podparcia za plecami momentalnie osunęłaby się na podłogę.

    🫠

    OdpowiedzUsuń
  16. Chantelle siedziała na blacie, a jej ciało wciąż drżało. Nie chciała patrzeć na Eli’a bo czuła się… inaczej. Jego zachowanie sprawiało, że nie wiedziała, co ma czuć, jak powinna się zachować. To był Eli. Nawet go nie lubiła, ale to właśnie on postanowił się o nią zatroszczyć, chociaż nie musiał. Wiedział o niej i Ghostface’u. Nikomu nie pisnęłaby słówka o tym co wydarzyło się pomiędzy nimi w sali. Nawet gdyby zostawił ją tam na pastwę losu.
    Wściekłość o wstyd mieszały się coraz bardziej. A do tego tą chorą satysfakcja ze stanu, do jakiego ją doprowadził. Jako jedyny. I jako jedyny… dbał o nią.
    Zamknęła oczy. Musiała skupić się na tu i teraz. Na tym, że to Eli’a. Chłopak, który ją szantażował, który chciał jej łez i skoro teraz był taki miły z pewnością czegoś chciał, miał coś jeszcze… inaczej to nie miałoby najmniejszego sensu. Jego zachowanie. Zwłaszcza, że doskonale wiedziała, że Sommers nie zachowuje się w taki sposób.
    Słyszała szum wody i dźwięk ustawianego korka, a w jej głowie pojawiła się absurdalna myśl, że to wszystko wyglądało zbyt… normalnie. Zbyt troskliwie. Nie powinno tak być. Najpierw chciał ją złamać, a teraz robił jej kąpiel pachnącą kwiatami i cukrem.
    Cukrem, od którego zaczęło ściskać ją w żołądku. Miała wrażenie, że mogłaby zwymiotować żółcią, gdyby tylko organizm miał więcej siły.
    Nie broniła się, gdy zaczął ją rozbierać. Nie miała w sobie siły, by się z nim szarpać. Jego ruchy były pewne, sprawne, jakby wcale nie znaleźli się w takiej sytuacji po raz pierwszy. Czuła się jednocześnie naga i bezbronna, ale też… dziwnie spokojna. Nawet kiedy chwycił ją i podniósł, w jego ramionach czuła się lekka, niemal bezpieczna, choć przecież to było absurdalne.
    Ciepło wody otuliło ją, gdy usiadł z nią w wannie, i przez chwilę tylko siedziała nieruchomo, opierając czoło o jego ramię. Pachniał zupełnie nie jak Eli’a, nie tym zapachem, który kojarzył jej się z niebezpieczeństwem i gniewem, ale teraz… pachniał tak, jakby należał do zupełnie innego świata.
    Zamknęła oczy, gdy jego dłonie zaczęły sunąć po jej ciele, masując skórę. Czuła się dziwnie skrępowana tą bliskością, chociaż chwilę wcześniej widział ją całkiem nagą, więc to nie powinno robić różnicy, a jednak… była w tym momencie całkiem bezbronna. Świadoma każdej swojej krzywizny, każdej zbyt mało zarysowanej kości. Mógł dokładnie ocenić jej ciało, w jej mniemaniu nieidealne, paskudne, nie nadające się do niczego. Miała ochotę się schować, nie pozwolić na to, by spoglądał na nią choćby sekundę dłużej.
    — Nie wiem… — odpowiedziała szczerze, cichym, zmęczonym głosem. Nawet nie była pewna, czy mówiła o tym, czy chce zasnąć, czy o czymś znacznie głębszym. Czuła, jak przeczesuje jej włosy, to wszystko było tak nie do zniesienia normalne, że aż bolało. Otworzyła oczy i spojrzała na niego spod rzęs, czując, jak jej gardło się zaciska.
    — Dlaczego to robisz? — wyszeptała, choć nie wiedziała, co dokładnie miała na myśli. Przejmuje się nią? Dba? A może chciał być kolejną osobą, sprawującą nad nią kontrolę? Ta jedna myśl sprawiła, że chciała przejść do ataku, bo to był najlepszy sposób na obronę. Ale wciąż siedziała na jego biodrach, otulona ciepłą wodą i tym zapachem, który sprawiał, że jej żołądek wciąż się zaciskał, przypominając o głodzie — zrobiłam co chciałeś, zrobiłam więcej — przypomniała o szantażu, nie patrząc na niego. Te pocałunki w czubek głowy były strasznie drażniące. Jakby była dla niego zwierzątkiem — powinniśmy… — urwała, łapiąc się dłońmi krawędzi wanny, jakby dzięki temu nie miała stracić równowagi, przy nagłym, silnym zawrocie głowy — iść w swoje strony — dodała zachrypniętym głosem.

    😵‍💫

    OdpowiedzUsuń
  17. Oparła się na nim, bo i tak nie miała wyboru. Jej ciało odmawiało posłuszeństwa, a mięśnie były tak napięte, że drżały, jakby każde słowo, każdy dotyk miały doprowadzić do jej końca.
    Nie lubiła tego, że Eli’a wydawał się widzieć więcej niż powinien. Sposób w jaki do niej mówił… tom jego głosu sprawiał, że zamarła. Czuła się tak, jakby jej ciało już dawno przestało należeć do niej, a to, co robił i mówił teraz Sommers… to nie tylko nie pasowało do niego, ale nie pasowało w żaden sposób do niej.
    Nikt się nigdy o nią nie troszczył w taki sposób. Opiekowanie się nią nie było logiczne, nie dla niej. Nie znała tego.
    Nawet Liam… nigdy nie był dla niej taki.
    Oparła powoli głowę na jego ramieniu. Nie miała w zasadzie innego wyboru, ale też… chyba właśnie tego chciała. Przymknęła powieki, zastanawiając się nad wszystkim, co powiedział.
    Zacisnęła szczękę, a po chwili rozluźniła, biorąc długi, głęboki oddech.
    — Nie rozumiem — szepnęła bardziej do siebie niż do niego. Nie wiedziała, jak ma zareagować. Zwłaszcza, że nie słyszała w jego głosie sarkazmu czy złośliwości. O ile byłoby łatwiej, gdyby mogła mu odpowiedzieć z ironicznym uśmiechem, odepchnąć, dogryźć, zadać ból. Ale on teraz się zachowywał się w taki sposób i ona też nie mogła. Nie potrafiła. I to ją przerażało, bo to nie pasowało ani do niej, ani do Eli’a. To nie byli oni, oni przecież nawet się nie lubili.
    Powinna to docenić, prawda? Że ktoś się nią zajmuje, że nie zostawił jej samej…
    Coś ścisnęło ją w gardle i żołądku.
    — Dlaczego… miałbyś to robić? — Wydusiła, podnosząc powoli głowę, aby spojrzeć w jego oczy. Nie wytrzymała jednak długo i opuściła spojrzenie w dół. Ułożyła dłonie na jego klatce piersiowej i delikatnie ścisnęła palce. Czuła na sobie jego spojrzenie, co było cholernie trudne do wytrzymania.
    Przymknęła na moment oczy, pozwalając sobie na dłuższy oddech, zebranie myśli. Cholery, naprawdę była zmęczona. Czuła jakiej ciało powoli się poddaje, jak mięśnie mimo spięcia, zaczynają ustępować pod jego dotykiem. To było irytująco kojące. Wiedziała, że nie powinna mu tego dawać, tej satysfakcji, że coś co sobie ubzdurał, działa na nią.
    — I skąd, do cholery, wiesz, że będzie następny raz? — Wydusiła, nie patrząc na niego, bo bała się, że dostrzegłby w jej oczach nadzieję. Bo… chciała więcej Eli’a i wiedziała, że to ją zgubi. Nie powinna tego chcieć. Nie powinna ekscytować się na myśl o jego groźbie, nie powinna siedzieć w tej wannie i pozwalać mu na to wszystko. A nawet gdyby miała siłę, znalazłaby usprawiedliwienie, żeby tutaj zostać, bo Liam nigdy się o nią nie troszczył w taki sposób.
    — Nie świruję, mówię tylko jak jest — wymamrotała cicho, wciąż unikając jego spojrzenia.

    🤭

    OdpowiedzUsuń
  18. Jego odpowiedź zmieszała ją jeszcze bardziej. Tak samo jak ta świadomość, że faktycznie była w stanie się przy nim w jakimś stopniu rozluźnić. Zwłaszcza, po kolejnych słowach. To, że chciał… to było jak nóż prosto w serce, chociaż mogło się wydawać, że te słowa nie mogły jej przecież zranić. A jednak. Bo po raz pierwszy poczuła się zaopiekowana, a nie pod czyjąś kontrolą. I dostała to od chłopaka, który szantażował ją zdradzeniem jej sekretu.
    Dotyk jego dłoni był tak przyjemny a zarazem niekomfortowy przez świadomość, jak bardzo skomplikowane to wszystko było, że miała ochotę uciec z tej wanny, z jego objęć… zwłaszcza po kolejnych jego słowach.
    — Z jakiegoś powodu spotykam się z Ghostface’m — szepnęła słabym głosem, bo rozmawianie o zdradzie, cóż, nie było przyjemne, ale jednocześnie Eli’a był tego doskonale świadomy. W dodatku w popaprany sposób zdradzał przyjaciela, a przynajmniej chłopaka, który uważał go za przyjaciela.
    Najgorsze było to, że podświadomie musiała przyznać mu rację, bo to wszystko, co działo się w tym momencie było… było miłe. Przyjemne. Tak inne od całej reszty, jakiej doświadczała w swoim życiu.
    Słysząc jego pytanie, od razu chciała odpowiedzieć, że nie jest głodna, ale kolejne słowa spowodowały, że na ułamek sekundy cała zesztywniała. Czuła na sobie jego spojrzenie i jednocześnie, słyszała w głowie wszystkie słowa Daniela graj tak, aby ci wierzyli, udawaj, żeby cię stąd wypuścili. Eli’a był tylko kolejną osobą, którą musiała okłamać w standardowy sposób, chociaż fakt, że użył słowa głodzenie nieco ją zaniepokoił, bo to oznaczało, że widział ją.
    — Nie wiem o czym mówisz — powiedziała, śmiejąc się odrobinę zbyt nerwowo, a później, zamiast zareagować naturalnie, rozchyliła wargi i wpatrywała się w niego w niemałym zdumieniu, gdy zamiast usłyszeć, że musi zjeść, po prostu zasugerował, że spaliła wystarczająco dużo kalorii. Wsunęła dłonie do kieszeni bluzy i przez chwilę spoglądała w niego niby w zamyśleniu, jakby naprawdę zastanawiała się nad odpowiedzią, a wcale nie miała w głowie zapamiętanego awaryjnego zestawu na sytuację, w której ktoś próbuje ją zmusić do jedzenia.
    — Może być sałatka cesar, koniecznie z dodatkowymi grzankami i jakaś zupa, byleby bez mięsa, może być nawet deser jak masz ochotę, byleby były jakieś owoce — powiedziała po chwili — nie przeszkadza ci, że to nie fastfood? Boli mnie po nich żołądek — wzruszyła lekko ramionami, wcale przy tym nie kłamiąc. Wykonany ruch sprawił, że poczuła intensywniej jego zapach mieszczący się na bluzie, którą jej założył i poczuła, że ta dziwna intymność pomiędzy nimi była bardziej niebezpieczna niż myślała początkowo, bo… Eli, którego miała teraz przed sobą był całkiem w porządku. Był na tyle w porządku, że aż poczuła dziwny ucisk w dołku, że z Liamem nie może sobie pozwolić na takie całkiem miłe momenty.

    🤭

    OdpowiedzUsuń
  19. Zmarszczyła brwi, bo nie podobało jej się to w jaki sposób postanowił się odezwać. O ile jeszcze chwilę wcześniej uważała jego troskę za całkiem przyjemną, bo zdawało jej się, że Eli’a nie jest kolejną osobą, która pragnie mieć nad nią kontrolę. Spojrzała na niego i zaśmiała się ze swojej własnej głupoty. Chyba musiała być wciąż zamroczona po tej ilości orgazmów, że choć przez chwilę pomyślała, że chłopak, który ją szantażował, mógłby się naprawdę o nią troszczyć i tak zwyczajnie chcieć jej dobra. Gdyby tak było, to wszystko nie zaczęłoby się od szantażu z jego strony. Zignorowała jego słowa o kłamstwie, ale to jak chwycił jej szczękę, sprawiło, że nie zamierzała siedzieć dalej cicho.
    — A kim ty niby jesteś, żeby mówić mi, co mam robić — wysyczała na tyle wyraźnie, na ile była w stanie przez jego ucisk na jej żuchwę. Nie podobało jej się to, w jaki sposób na nią teraz patrzył. Czuła na sobie jego spojrzenie i odebrała je po swojemu. Czuła, jak ją ocenia, jak z uwagą przygląda się jej tłustej twarzy, pulchnych policzkach, jak pod jego palcami gdy ściskał jej szczękę, zbierało się za dużo tłuszczu. Chociaż topiła się w jego bluzie, w tym momencie miał wrażenie, jakby za bardzo ją opinała, a sposób w jaki sunął po niej wzrokiem tylko utwierdzał ją w przekonaniu, że nie jest odpowiednia, wystarczająca.
    Zamknęła oczy, biorąc łapczywy oddech, gdy dotknął jej cipki.
    — Jesteś tylko kolesiem, który mógł mnie pieprzyć, bo posunął się do szantażu — wysyczała, patrząc w jego oczy — a później co? Ocucisz mnie i będziesz udawał, że się troszczysz, bo tak trzeba i chcesz? Pierdol się, Eli’a. Wydaje ci się, że cokolwiek o mnie wiesz, ale najwyraźniej coś ci się uroiło — dodała, ale jej ciało rozluźniło się, gdy cofnął dłoń. Czuła, że gdyby doprowadził ją do jeszcze jednego orgazmu, naprawdę mogłoby to się dla niej źle skończyć — chcesz sobie popatrzeć jak jem? Podnieca cię to? Zapraszam na przerwę lunchową, będziesz mógł przy okazji opowiedzieć Liamowi jak to ma bardzo niesprawne szare komórki i nie zorientował się, że jego dziewczynę posuwa dwóch kolesi — uniosłaby się bardziej, gdyby miała siłę. Tymczasem po prostu mówiła spokojnym głosem, przyglądając mu się z ogniem w oczach. Wściekła bardziej na siebie niż na niego, że naprawdę chciała odnaleźć w Eli’m coś dobrego — dziękuję, do widzenia, potrafię sama o siebie zadbać, a teraz się przesuń — dodała, bo dopóki stał tak blisko przed nią, nie była w stanie wyjść z tej cholernej łazienki i wrócić do siebie.

    😣

    OdpowiedzUsuń
  20. Czuła narastający gniew. Nie podobało jej się to, co Eli’a mówił. Sam fakt, że wydawało mu się, że ma cokolwiek do powiedzenia w jej życiu… Zaśmiała się głośno, jednak jej śmiech był pozbawiony wesołości.
    — To zabawne, że wydaje ci się, że twoje słowa cokolwiek dla mnie znaczą — powiedziała. Chwila zawieszenia broni minęła, kiedy postanowił poruszyć temat jej jedzenia i bawić się w pieprzonego bohatera. Miała ich wystarczająco w swoim życiu i wszystkich nienawidziła równie mocno. — Może trzeba było mnie tam zostawić, zamiast zgrywać zatroskanego moim losem palanta, któremu się wydaje, że wie o mnie wszystko, bo coś mu się uroiło — jeżeli myślała, że to w tym momencie była na niego zdenerwowana, wystarczyło poczekać na jego kolejne zachowanie. Uderzenie w lustro wcale jej nie wystraszyło, a z pewnością nie na tyle, na ile liczył Sommers. Wpatrywała się w niego z rozchylonymi ustami, bo wiedział za dużo. W jej głowie brzmiało tyle głosów podpowiadających, jak powinna się w danym momencie zachować, jak to rozegrać w odpowiedni sposób, że na żadnym z nich nie była w stanie się skupić. W jej jasnych oczach wyraźnie było widać wkurwienie, bo nawet Liam nie wiedział o oddziale. Wszelkie pozytywne odczucia jakie miała jeszcze chwilę wcześniej względem Eli’a rozpłynęły się w sekundę, w której zagroził jej oddziałem. Przegiął. Nie potrzebowała nikogo do matkowania, bo jej własna matka świetnie odgrywała tę rolę, za każdym razem przyglądając jej się podejrzliwie i grożąc dokładnie tym samym. Dlatego to, co zrobiła w następstwie… nawet nie zastanawiała się nad tym. Po prostu zadziałała instynktownie.
    — Wydaje ci się, że wszystko wiesz!? — Krzyknęła, wyciągając przed siebie ręce, próbując go odepchnąć od siebie i z drogi. Nie zdziwiła się, kiedy nawet nie drgnął. Był chodzącą kupą zbitych mięśni. Dlatego zamiast próbować go dalej odepchnąć, postanowiła podrapać go. Wbiła paznokcie w jego szyję i policzek, czując satysfakcję, gdy dostrzegła wyraźne ślady swojego działania — nic, kurwa, nie wiesz! — Nie przejmowała się tym, że ktoś mógł usłyszeć jej krzyki. Tym, że traciła w tej swojej dzikiej wściekłości resztki energii. Eli nie miał pojęcia, co działo się w tym pieprzonym ośrodku, ile tam przeżyła, a grożenie jej powrotem tam, obudziło w niej najgorsze wspomnienia — nie dotykaj mnie! — Krzyknęła, gdy poczuła jego ręce na biodrach, nie chciała go słuchać, nie chciała go widzieć. Pragnęła go jedynie bardziej zranić, wydrapać mu oczy, dlatego kiedy bezczelnie przyciągnął ją bliżej siebie, machała rękoma gdzie popadnie, nie celując z paznokciami w konkretne miejsce. Była jak dziki kot, który został złapany i za wszelką cenę próbował się uwolnić.
    — A co ty we mnie widzisz? Co we mnie widzisz, Eli? No powiedz! Zabawkę? Pustą idiotkę, którą możesz wykorzystać do swoich celów? A później udawać, że nie chodziło tylko o seks? O zaliczenie laski kumpla? Grozisz mi pierdolonym oddziałem, a teraz próbujesz wmówić, że coś we mnie widzisz!? — Krzyczała wściekła, odpychając od siebie jego dłoń — szantażujesz mnie, a później odpierdalsz szopkę z opiekowaniem się i zgrywaniem zatroskanego… no właśnie, Eli? Kogo tak właściwie zgrywasz? Przyjaciela? Chłopaka? Nie potrzebuje ich więcej! — Wykrzyczała, wciąż się rzucając i próbując go od siebie odepchnąć — Pierdol się! Po prostu się pierdol! — Chciała się na niego zamachnąć, ale gwałtowny ruch sprawił, że zakręciło jej się w głowie, więc zamiast uderzyć Eli’a, złapała się blatu i zacisnęła mocno ręce na jego krawędzi, zamykając oczy i próbując uspokoić ten wirujący w jej głowie obraz rzeczywistości.

    😵‍💫

    OdpowiedzUsuń
  21. Oddech miała wciąż płytki i urywany. Wpatrywała się w jego twarz, w krwawe ślady, w jej ślady. Miała utkwiony wzrok w czerwonej cieczy, która powoli pojawiała się na jego twarzy. Hipnotyzowała ją. Nawet ucisk jego dłoni na jej nadgarstki nie był tak bardzo niekomfortowy, bo w tym momencie była skupiona na czymś zupełnie innym. Na delikatnej, cienkiej stróżce krwi, krwi, której zaczynało być odrobinę więcej.
    Słowa, które wypowiadał nie docierały do niej od razu. Słyszała je, ale nie słuchała ich. Ghostface, Jasper. Musiał kiedyś ich podsłuchiwać, inaczej nie wiedziałby jak on się nazywa. Przypadek. Cholerny zbieg okoliczności, że miał tak na drugie imię. Zaśmiała się. Znowu się zaśmiała, ale teraz ten dźwięk brzmiał jeszcze gorzej, nie był już tylko pozbawiony wesołości, brzmiał niemal szaleńczo.
    Przez tyle czasu nie pozwalał jej nawet dotknąć maski, a teraz stałby przed nią i tak po prostu przyznał się, że to on? Pokręciła głową w odpowiedzi na własny myśli, to nie pasowało do Jaspera, do Ghostface’a. To nie był Eli’a, to nie mógł być Eli’a.
    — Gdybyś mnie znał, wiedziałbyś, że rozmawianie o oddziale to zakazany temat — odezwała się wypranym z emocji głosem — że szantażowanie mnie tym gównem, to największa zbrodnia. Nabijasz się z Liama, ale nawet on ma na tyle rozumu, żeby nie pytać o tamtą nieobecność — z wściekłości szybko przełączyła się w tryb obojętności, bo nie chciała dopuścić do siebie myśli, że to Jasper, że właśnie go widzi, że w końcu może zobaczyć jego twarz i że ten moment nijak ma się do jej wyobrażeń i oczekiwań. W dodatku te cholerne zawroty głowy — nie znasz mnie, Eli, widzisz tylko to co chcesz widzieć, jak oni wszyscy — cały gniew po prostu zniknął. Na jego miejscu pojawił się ciężar, tak realny i przytłaczający, że z każdą wypowiedzianą sylabą traciła siły. Nie mogła nawet utrzymać ciała w odpowiedniej pozycji, bo czuła, jak jej mięśnie się rozpływają, gdyby nie siedziała, nie byłaby w stanie utrzymać pionu, była pewna, że nogi nie utrzymałyby ciężaru jej ciała, jak słabnie, jak cholernie boleśnie pulsowało jej w głowie, a usta zaczynały pierzchnąć.
    — Trzymaj mnie — szepnęła, chociaż tak naprawdę chciała wrzeszczeć, żeby ją puścił. Miała wrażenie, jakby wszystko zaczynało tonąć. Obraz się rozmywał, a dźwięki były wytłumione. Czuła wciąż ucisk jego dłoni, chociaż i to zdawało się oddalać. — Zaraz… mi… prze… …jdzie — tylko mnie trzymaj, nie pozwól mi upaść, ale nie mogła wydusić z siebie więcej, bo ciemność szczelnie ją otoczyła.

    😴👸

    OdpowiedzUsuń

✉️ Wiadomość od Sekretariatu✉️

Drodzy Uczniowie,

Rozumiemy, że anonimowość internetowa kusi do kreatywności, ale przypominamy, że formularz komentarzy służy do merytorycznych uwag, kulturalnej wymiany myśli i waszego wątkowania. Jeśli ktoś zdecyduje się używać go do teorii spiskowych czy też plotek o Pani Williams – prosimy, zachowajcie umiar (i pamiętajcie, że Pani Williams ma naprawdę dobry słuch!).

Z poważaniem,
Elise Kramer 🏛️✒️