2025/03/24

[K] Noah Arnault

Ancestral Delights

Noah Arnault

Egoistyczny, pewny siebie, a przede wszystkim zapatrzony w siebie i swoje przyjemności.

Jest tym, który zawsze stawia siebie na pierwszym miejscu, nie licząc się z nikim. Uwielbia kobiety i traktuje je jak zabawki, nie zważając na ich uczucia. Wszystko, co robi, ma na celu jedynie jego własny zysk i wygodę. Nie obchodzi go opinia innych, bo wie, że nikt nie jest w stanie go zmienić. Każdy dzień to dla niego kolejna okazja do podkreślenia swojej dominacji wśród ludzi. To prawdziwy mistrz życia na własnych zasadach, bez jakichkolwiek zahamowań. Jest chodzącym, niebezpiecznym uzależnieniem. Jego charyzma i pewność siebie przyciągają jak magnes, a im dłużej jesteś w jego pobliżu, tym trudniej się od niego uwolnić. Jest jak narkotyk – wciąga cię bez reszty, sprawiając, że chcesz więcej, mimo że wiesz, że to niezdrowe. Nie tylko perfekcyjnie manipuluje, ale także potrafi zniszczyć wszystko, co stanie mu na drodze, zostawiając za sobą zrujnowane serca i nieprzytomne umysły. To nie jest zwykły chłopak – to prawdziwy życiowy chaos, który nie zna granic.

19 lat • Urodzony 13 lipca 2006 roku w Paryżu • Jego biologiczny ojciec popełnił samobójstwo, kiedy chłopak miał 5 lat (ściśle tajne) • Syn aktorki Anne-Marie Dewavrin i pasierb Alexandra Arnault - głównego dyrektora luksusowych marek • Drugi rok specjalization years na profilu polityczno-społecznym • Najlepiej radzi sobie z psychologią społeczną i manipulacją opinią publiczną, najwięcej czasu na naukę zajmuje mu treść przedmiotu związanego z analizą geopolityczną i konfliktami międzynarodowymi • Kapitan w drużynie szermierki, członek klubu Helios • Krążą plotki, że odziedziczył po ojcu zaburzenia psychiczne, a jego niespodziewane, chwilowe zniknięcie jakiś czas temu, nijak nie było powiązane z odpoczynkiem i wakacjami w egzotycznych krajach • Skrywaną tajemnicą jest fakt, że cierpi na CHAD oraz to, że trzy lata temu na wakacjach w gronie znajomych przyczynił się do śmierci jednego z nich (skandal ten skutecznie i szybko został wyciszony przez rodzinę, a on nigdy nie usłyszał żadnych zarzutów).

19 komentarzy:

  1. [Witamy, witamy… 😏😌]
    najukochańsza siostrzyczka 😏

    OdpowiedzUsuń
  2. [Cześć!
    Noah to chyba definicja kogoś, kto powinien, a nawet MUSI, pojawić się w akademii! Charyzmatyczny i niebezpieczny – to totalnie zwiastuje kłopoty, z których pewnie Noah świetnie się wywinie. :D
    My z Zeiną chętnie zmierzymy się z tym jego charakterkiem, szczególnie że tak bardzo się od siebie różnią!
    Od siebie życzę wiele, wiele weny i samych wspaniałych wątków! ❤️]

    Zeina de la Torre-Caballé 🎤👑

    OdpowiedzUsuń
  3. [Toż to jakby znajome nazwisko nam się tutaj pojawiło. Intryga się zagęszcza... Witamy, witamy. Kolejne bożyszcze tłumów w naszych (nie)skromnych progach. Temu panu to przydałby się ktoś, kto tym razem jemu złamie serce, bo dobrze by mu to zrobiło 🤭
    Chaos w murach Valmont zawsze mile widziany. Rozpustnej zabawy i miłego pisania!]

    Kornélia ☾⭒.˚

    OdpowiedzUsuń
  4. [Chodź do nas coś wymyślić! ale mamy tu pole do popisu, uff aż mi tchu brak z ekscytacji :D Szermierka, ten sam profil, (choć to młodszy gówniak zadufany w sobie hehe) no i coś, co chętnie bym postawiła na drodze ułożonej Noor - c.h.a.o.s.
    wiesz, ona cierpi na bezsenność, jakby trzeba było być (nie)świadkiem kłopotów po zmroku :D
    cudowności w Valmont <3]

    Noor 💫✨ 🌟

    OdpowiedzUsuń
  5. [Zaspamowałam cię milionem propozycji na nasze uzdrowicielskie wakacje, jestem pewna, że coś ci się spodoba 🤭]

    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  6. [Dzień dobry! Witamy kolejnego ucznia profilu polityczno-społecznego, mam nadzieję, że panicz Arnault przeżyje z nami same niezapomniane chwile na zajęciach z psychologii społecznej i manipulacji opinią publiczną, postaramy się zapewnić dużo emocji 😈 A tak serio to hej, ciekawa postać, tajemnicza i nieprzewidywalna. Myślę, że dobrej zabawy Wam nie zabraknie, ale mimo wszystko życzę miłego, (nie)grzecznego pisania! 😊]

    Jared Shamir

    OdpowiedzUsuń
  7. [Cześć czekoladko :) Prawdziwy życiowy chaos mówisz, huh? To może i lepiej, w końcu Valmont, mimo prestiżu, zdaje się przyciągać tych, którzy nie boją się dawać o sobie znać. Zresztą, bycie częścią Heliosu mówi samo za siebie. :D
    Nasze chłopaki z pewnością się znają, skoro Noah jest bratem byłej dziewczyny Theo. Czy się lubią? Nie zdziwię się, jeśli nie. :)
    Baw się dobrze!]

    Theo von Eisenhart & Seraphine Rousseau

    OdpowiedzUsuń
  8. Zarywanie nocy po to, aby szkicować lub malować było już jej rutyną. Kiedy spędzała czas w ten sposób, łatwiej było jej zapanować nad głodem.
    Czasami był jednak tak silny, że skurcze żołądka stawały się nie do wytrzymania i wtedy to robiła.
    Wciskała pauzę.
    Korzystała albo z przekąsek, które wciąż ze sobą nosiła jak jakiś talizman mający sprawić, że nikt nie zacznie jej podejrzewać o to, że jej problem przez cały czas istniał, albo sięgała po papierosy i kawę.
    Nie mogła jednak przerwać tej chwili. Słyszała burczenie swojego brzucha, ale obraz był zbyt ważny. Dlatego padło na papierosy. Zabijały chęć zjedzenia w tym momencie i przenosiły ją odrobinę w czasie. Sprawiając jednocześnie, że zmysły Chantelle się wyostrzały. Zapach rozpuszczalnika, farb i papierosów mieszał się w jedność, wnikał w obraz.
    Wpatrując się w wypuszczany przez usta dym na płótno, próbowała odwzorować delikatne kształty, jego ulotność, szybkość przemijania.
    Wiedziała, że swoimi nocnymi schadzkami łamała regulamin, jedna złamana zasada w te czy we w te nie robiła jej już żadnej różnicy.
    Nie słyszała skrzyknięcia drzwi, nie słyszała kroków, za bardzo pochłonięta tworzeniem. A może wcale nie było tego słychać? Nie miała pewności jak długo tam stał, nim zaczęła wyczuwać jego obecność, nim usłyszała jego oddech, głos, wypowiadający jej imię.
    Słysząc ten głos, odwróciła się gwałtownie na pięcie i wbiła ostre spojrzenie w męską sylwetkę.
    — Co ty tutaj robisz? — Spytała, nie odrywając od niego oczu. Ścisnęła mocniej palce na trzonie pędzla i stanęła z rozstawionymi nogami, jakby chciała ukryć swój obraz przed nim. Bo może, tylko może, czuła się w jakimś sensie winna jego powstaniu. Bo może za bardzo przypominał tamte obrazy. Zbiór plam, kształtów, roztarć, smug. Intensywny kolor.
    Krzyczał do niej. Wolał ją.
    Patrząc na obraz miała wrażenie, że znowu słyszy jego przytłumiony krzyk dochodzący jakby z oddali.
    Słyszała jak krzyczał jej imię. Jak wyrywał ją z miejsca, w którym pragnęła być.
    Doktor mówił, że miejsce, które widziała mogło jej się po prostu śnić. Przedawkowała leki. Stwierdził, że to one mogły wywołać wrażenie znalezienia się gdzieś, że to tylko jej głowa.
    Ale Chantelle wierzyła, że Noah wszystko zniszczył. I nie rozumiała, jak mógł jej to zrobić, jak nie mógł pozwolić jej odejść.
    Powinna to zrobić. On zresztą też.
    Oboje na to zasłużyli i dobrze o tym wiedzieli.

    Chantelle

    OdpowiedzUsuń
  9. [Hej, bardzo dziękuję za powitanie i miłe słowa. :) Eva Green doskonale wpasowuje się w klimaty dark academy, więc szkoda byłoby jej nie wykorzystać!
    Również życzę dużo weny i świetnych wątków, a wydaje mi się, że Twój chłopaczek właśnie na takie ma potencjał. <3]

    Morrigan Ó Dubhuir

    OdpowiedzUsuń
  10. Odetchnęła głęboko, opierając się plecami o chłodną ściankę basenu. Jak nigdy wcześniej, tak dzisiaj Octavia czuła się zmęczona, być może tempem, które sobie narzuciła. Musiała poprawić czas, bo ostatnio zdecydowanie się w tym opuściła, a nie mogła pozwolić na to, aby mieć złe wyniki, drużyna zdecydowanie nie byłaby zadowolona, gdyby Octavia Arnault wypadła źle na zbliżających się zawodach.
    Był późny, piątkowy wieczór. Wiedziała, że w rezydencji akurat w najlepsze trwała impreza, ale ona jeszcze nie miała ochoty tam wracać. Musiała chwilę pobyć sama, pobyć sam na sam ze swoimi myślami.
    Spojrzała w stronę okna, gdzie na dworze było już całkiem ciemno, jedynie delikatne światło lamp rozjaśniało jako tako szkolne podwórko. Mimo tego, że na basenie było ciepło, a woda była podgrzewana, to Octavia poczuła, jak robi się jej zimno. Zakończyła więc swój trening, stwierdzając, że to już odpowiedni czas, aby wrócić do internatu.

    Kilkanaście minut później Octavia niespiesznie kierowała się w stronę Rezydencji Czarnej. Jednak, będąc już na korytarzach budynku, nie dało się usłyszeć głośnej muzyki, zaś większość uczniów była skupiona w grupkach, trzymając kieliszki z dobrym alkoholem, rozmawiając na różne tematy. Muzyka owszem, leciała, ale tak by nie trzeba się było przekrzykiwać.
    Kilka koleżanek zatrzymało ją tuż po wejściu, pytając, czy Octavia do nich dołączy. Mimo niechęci, zgodziła się, bo jednak samotne siedzenie w pokoju jej też nie odpowiadało.
    — Tylko się szybko przebiorę — odparła, kierując swoje kroki w stronę pokoju, gdzie tak jak powiedziała, przebrała się z wygodnych dresów na czarną, krótka sukienkę oraz szpilki.

    Kiedy ponownie pojawiła się w pokoju wspólnym Rezydencji Czarnej, jej spojrzenie od razu przebiegło po zebranych osobach, a na dłuższą chwilę zatrzymało się na Nim. Noah, otoczony był wianuszkiem kolegów i koleżanek. Jedna z dziewczyn — Amy, aż za bardzo starała się, by zwrócił na nią swoją uwagę. Octavia poczuła… dziwne ukłucie. Coś na wzór zazdrości? Sama nie wiedziała, jak to określić, ale nie podobało jej się ani trochę to, jak blondynka wdzięczy się i pręży przed Noahem. Westchnęła. Długo i przeciągle, choć można było wyczuć w tym westchnieniu nutkę irytacji.
    W końcu się ruszyła, kierując się prosto w stronę Noah oraz jego znajomych. Uśmiechnęła się na powitanie, całkiem przyjemnie, po czym chwyciła między palce szklankę z grubego szkła, którą trzymał jej brat. Upiła łyk, spoglądając to na Noah, to na Amy, która nie odsunęła się od niego ani na krok.
    — Nowa przyjaciółka? Poprzednia już się znudziła? — zapytała, unosząc w górę jedną brew.
    🤨

    OdpowiedzUsuń
  11. Miała ochotę wbić mu w oczy ostre zakończenie pędzla i mu je wydłubać. Najpierw jedno, później drugie. Po to, aby nigdy więcej nie musiała czuć na sobie jego spojrzenia. Doprowadzało ją do szału i te szaleństwo nie miało w sobie grama z przyjemności. To była czysta nienawiść.
    — Bo jutro rano powinnam oddać pracę na zajęcia z technik malarstwa, ale byłam zbyt zajęta nauką do zaliczeń — skłamała bez mrugnięcia okiem. Była w tym dobra. Czuła, że kłamstwo było sztuką, która opanowała do perfekcji — więc teraz, mój ty troskliwy przyjacielu możesz wyjść i spokojnie szpiegować innych. — prychnęła, naprawdę powstrzymując się przed zrobieniem mu czegoś, co mogłoby go zaboleć, a czego sama później by z pewnością żałowała.
    Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza.
    — Wiesz, nie każdy ma luksus odcięcia się od siebie garścią tabletek i udawania, że to coś rozwiązuje — syknęła nagle, przerywając te ciszę. Chciała sprawić mu ból i chociaż była za dużym mięczakiem, aby zrobić to fizycznie, nie miała oporów przed wycelowaniem w czułe punkty słowami. Zwłaszcza, że to nie był przecież jedyny sekret, jaki ze sobą dzielili. — Ja… przynajmniej czegoś próbuje, a ty? A ty się ciągle chowasz. Nic więcej. Za pigułkami, za sarkazmem, za tą wieczną pozą chłopaka, który ma wszystko w dupie, Ale to przecież nieprawda, prawda? — Kącik ust Chantelle uniósł się do góry, a w jej oczach błysnęła iskierka. Przyglądała mu się, przykładając papieros do ust i mocno się nim zaciągając, aby następnie wypuścić przez rozchylone wargi dym, prosto w jego twarz — znam prawdę i wiem, że gdybyś naprawdę miał wszystko gdzieś, nie byłoby cię tutaj — prychnęła. I nie chodziło o samo niańczenie jej tutaj. Wiedzieli, że gdyby miał wszystko w dupie, Chantelle by tutaj nie było. I to właśnie ten fakt miała na myśli — więc może przestań bawić się w dobrego kumpla i weź przykład z Liama? Możesz wrócić prosto do swojego pokoju i smacznie spać — powiedziała, a następnie cofnęła się o krok i odwróciła plecami do chłopaka. Co on mógł wiedzieć… wzięła głęboki oddech i policzyła w myślach do dziesięciu, aby na niego niepotrzebnie nie naskakiwać. Bo wiedziała, że tylko by go utwierdziła w swoim przekonaniu. Błędnym przekonaniu.
    — A może pominąłeś porcję tabletek i to z tobą jest problem? — Syknęła — poważnie, Noah, nie musisz mnie niańczyć. Potrafię o siebie zadbać. I wiem co muszę robić, aby tam nie wrócić. Więc daj mi, kurwa, spokój i zajmij się swoimi problemami. Nie myśl sobie, że przez to, że mnie tu zatrzymałeś możesz, nie wiem, rościć sobie jakieś głupie prawa czy co tam się roi w twojej głowie. I nie mam żadnego długu, żeby to była jasność, Noah, nie jestem ci za nic wdzięczna — odwróciła się by na niego spojrzeć — wręcz przeciwnie, zemszczę się za to co mi zrobiłeś — chciała, żeby miał jasność jak to wyglądało z jej perspektywy, bo nie była pewna czy na wycieczce na pewno do to niego dotarło.

    bardzo przyjacielska Channy

    OdpowiedzUsuń
  12. Zdecydowanie się różnili. Octavia od zawsze była ambitna, chciała być zawsze najlepsza i dążyła do tego, by właśnie taka być. U niej nie było mowy o porażce, o tym, by mogła być gorsza. Noah za to podchodził do wszystkiego bardzo luźno, nie przykładał się za bardzo do nauki, a i tak jakimś cudem osiągał całkiem dobre wyniki, co czasami Octavie zdumiewało. Jej brat największą uwagę poświęcał szermierce, kochał ten sport całym sercem i to nie było dziwne, że był też kapitanem drużyny. Był odpowiednią osobą na to miejsce, odnajdywał się na tym stanowisku znakomicie.
    — Nagle Ci to przeszkadza, Noah? — zapytała, unosząc w górę jedną brew. Rozbawiło ją to jego wywrócenie oczami, dlatego też uśmiechnęła się, nieco złośliwie. Bywała czasami okropna dla Noaha, nie odpuszczała mu, chcąc sprawić, by dotrzymał jej kroku w tym jej własnym wyścigu po pierwsze miejsce. On zaś zawsze brał w tym wszystkim udział, bo nie lubił odpuszczać.
    Spojrzała na Amy, która westchnęła i zrozumiała, że ma sobie iść, że to miejsce nie jest dla niej.
    — Co Ty byś beze mnie zrobił, Noah? — zapytała, odprowadzając Amy spojrzeniem. Chwilę później spojrzała na niego, z uwagą lustrując jego twarz. Widziała ekscytację w jego wzroku, a to znaczyło tylko to, że zaraz wymyślą jakąś chorą grę.
    — Noah, pamiętasz, że mieliśmy umowę? Żadnych zbędnych gestów wśród innych. Naprawdę, nie zależy mi na tym, żeby wszyscy wokół mówili o naszym… układzie — mruknęła, kiedy poczuła, jak jego dłoń wylądowała pod ramiączkiem jej sukienki. Rozejrzała się dyskretnie, czy aby na pewno nikt nie spogląda w ich stronę, a kiedy upewniła się, że nikt nie patrzy, spojrzała na Noaha. Westchnęła, opierając się plecami o ścianę, oddając mu jednocześnie szklankę z resztką alkoholu.
    — Wyzwanie? Nie mam pomysłu, więc może zdam się na Ciebie. W sumie, co my tu robimy? — zapytała, przesuwając spojrzeniem po zebranych ludziach.
    Siostrzyczka 😌

    OdpowiedzUsuń
  13. Jej milczenie było głośniejsze niż jakikolwiek krzyk, który wcześniej wydostawał się z jej ust. Zaciskała szczękę, stojąc nieruchomo i zastanawiając się, co właściwie ma mu powiedzieć. Jego obecność tak bardzo działała jej na nerwy.
    — To, że spędziliśmy razem kilka miesięcy w klinice nie oznacza, że cokolwiek o mnie wiesz, Arnault. Nie ma różnych wersji Chantelle, jestem po prostu ja. Taka, jaka jestem. I tyle. Nic więcej niż mniej — to było tak oczywiste kłamstwo, że nawet nie myślała o tym, że mógłby w to uwierzyć. Wystarczyło spojrzeć na nią teraz i za dnia, gdy musiała spędzać czas z innymi uczniami, pokazywać się profesorom czy spotykać się z Liamem. Chciała coś dodać, ale była na tyle świadoma siebie, że wolała się już bardziej nie pogrążać.
    — Co ty możesz wiedzieć o zaliczeniach z malarstwa? — Spytała, mrużąc powieki. Dlatego właśnie wolałaby ukryć przed nim obraz. Sama dostrzegła zbyt dużo podobieństw do obrazów z kliniki. Ale po prostu… musiała pozwolić sobie na opuszczenie ciężaru, który ją przygniatał. Bo chociaż zdawała się tym wielce nie przejmować, świadomość zdrady swojego chłopaka była ciężka do zniesienia. Chociaż bardziej niż samo zdradzenie, niszczyła ją świadomość, że cholernie jej się to podobało i wcale nie zamierzała tego kończyć. Tak długo, jak zamaskowany chłopak zamierzał się z nią zabawiać, Chantelle również chciała brać w tym udział.
    — Jedyne co nas łączy to wspólne miesiące w psychiatryku i śmierć tamtej dziewczyny — szepnęła wściekła — i nic więcej. Rozumiesz? Nie masz żadnego prawa udawać, że się i mnie martwisz — dodała jeszcze, cały czas próbując zachować w sobie względny spokój.
    Zacisnęła mocniej palce na pędzlu, słysząc jego szept. Może miał rację. W życiu jednak nie zamierzała się do niczego przyznać. Nie jemu. Bo wiedziała, że dla niego nie była kimś nadzwyczajnym. Dla nikogo nie była. Miała tego aż zbyt bolesną świadomość. Dlatego nie czuła potrzeby otwierania się przed kimkolwiek.
    Słysząc jego kolejne słowa, nie zastanawiała się nad tym, co tak właściwie robi. Wypuściła pędzel z ręki, bo potrzebowała mieć ją wolną do tego, co jedyne było słuszne do zrobienia w tym momencie. Zamachnęła się mocno prawą dłonią i bez jakiejkolwiek refleksji, uderzyła otwartą dłonią jego policzek. W pomieszczeniu zabrzmiał dźwięk plaśnięcia, a Chantelle syknęła cicho, bo dłoń ją paliła od uderzenia. Prawda było, że nie oszczędzała siły. I nie miała żadnego poczucia winy czy wyrzutów, że go uderzyła. Zasłużył sobie.
    — A nie pomyślałeś o tym, że może ja nie chcę być silna!? — Dyszała ciężko, patrząc prosto w jego oczy — nikt mnie nie pytał czy tego chcę! Nikt! Co to w ogóle znaczy być silną? To znaczy, że nie mogę czuć? Nie mogę przeżyć tego życia tak jak chcę? Skoro już i tak muszę, chciałabym to zrobić na swoich zasadach! Tak jak chce. Po prostu! — Wiedziała, że w nerwach powiedziała za dużo, stąd nagle zacisnęła mocno szczękę i nie odezwała się słowem. Odwróciła też spojrzenia od chłopaka i wbiła je w swój obraz. Wyciągnęła dłoń i przesunęła palcami po płótnie, rozmazując to, co do tej pory tak starannie tworzyła.
    — Dlaczego tak bardzo uparłeś się na ratowanie kogoś, kto wcale nie chce być uratowany, co? Musisz mieć cholernie nudne życie — mruknęła cicho, nie odrywając palców od płótna. Naprawdę nie rozumiała, dlaczego tak się uwziął.


    Chantelle, która będzie próbowała go jednak wykurzyć

    OdpowiedzUsuń
  14. Chantelle stała chwilę bez ruchu, patrząc na chusteczkę w jego dłoni jak na jakąś groteskową kpinę. Wzięła ją tylko po to, żeby zmiąć ją w pięści i cisnąć mu pod nogi z taką siłą, jakby sama czynność miała wyrzucić z niej cały gniew.
    — Wiesz o mnie więcej? — prychnęła gardłowo, jej głos ociekał pogardą. — Może i wiesz, jak smakują moje upadki, Noah, ale nie masz kurwa pojęcia, kim naprawdę jestem. Nigdy nie miałeś.
    Podniosła głowę, włosy przykleiły się do spoconego czoła, krew spływała jej powoli z nosa, ale nawet tego nie zauważyła. Jej spojrzenie płonęło wściekłością.
    — Zawsze myliłeś chaos z siłą. Zawsze patrzyłeś na moje ruiny i myślałeś, że możesz je posprzątać albo… że mogą cię uwielbiać za samą obecność. — Parsknęła pustym śmiechem. — Ale to nie jest troska, Noah. To chęć kontrolowania tego, czego sam nie umiesz naprawić w sobie.
    Wbiła palec w jego tors, celując dokładnie w jego serce.
    — Nie jestem twoim zasranym projektem odratowania! Nie jestem twoją cholerną misją! — krzyknęła, czując, jak coś w niej pęka, jak każda słabość, którą przez lata próbowała ukryć, zaczyna wypływać na powierzchnię.
    — Żałujesz? — syknęła, zbliżając twarz do jego, tak że dzieliły ich ledwie centymetry. — Myślisz, że to cokolwiek znaczy? Że twoje pierdolone żałuję wymazuje to, co zrobiliśmy? Co mi zrobiłeś? — Jej głos złamał się na ostatnich słowach, ale szybko go odnalazła, zmieniając ton na jeszcze bardziej jadowity. — Twoje sumienie to twój jebany problem. Ja już dawno przestałam wierzyć, że cokolwiek w nas było czyste.
    Jej oddech był płytki, urywany, a w oczach pojawiły się łzy, ale gotowa była umrzeć, nim pozwolić im spłynąć przy Noah.
    Na chwilę w pokoju zapanowała cisza.
    Chantelle otarła krew z nosa wierzchem dłoni, zupełnie nie przejmując się faktem, że rozmazała ją po całej twarzy. Spojrzała na niego pustym, wyczerpanym wzrokiem.
    Słowa, które wypowiedział trafiły ją w serce. I miała dość tego, że każdy zdawał się widzieć w niej wszystko to, co tak usilnie próbowała ukrywać przed wszystkimi.
    Miała ochotę krzyczeć, wrzeszczeć, uderzyć go, po prostu wyżyć się na nim, pozbyć się całej tej złości, która narastała w niej od dłuższego czasu. Wiedziała jednak, że gdyby sobie na to pozwoliła, Noah z pewnością stałby się jeszcze bardziej upierdliwy. A tego nie chciała.
    Wisiorek, który zawsze przy sobie miała w tym momencie sprawiał wrażenie, jakby palił jej skórę. To był jej naszyjnik. Wykradła go, chociaż wiedziała, że to było cholernie głupie, bo gdyby ktoś ją na tym złapał, gdyby ktoś się dowiedział, że ciągle go przy sobie ma niczym talizman…
    — Dlaczego po prostu nie możesz znaleźć sobie kogoś innego do ratowania? Dookoła jest więcej potrzebujących. Takich, którzy tej pomocy i uwagi chcą.

    Channy

    OdpowiedzUsuń
  15. — Możesz się wykrwawić na śmierć… — powtórzyła powili jego słowa. Na jej ustach malował się ironiczny uśmiech. Przechyliła przy tym głowę w bok, równie powoli, co wypowiadała słowa. Jakby była zaciekawionym kotem, który wpatruje się w swoją ofiarę i zastanawiając się, jak jeszcze może się nią zabawić, nim rozszarpie ją na strzępy. — Serio, Noah? Ten świętojebliwy ton, wieczna rola moralnego przewodnika z misją ratowania świata? Masz coś jeszcze w rękawie? — Zaśmiała się, robiąc krok w stronę stolika z narzędziami. Chwyciła jeden z noży do linorytu i przybliżyła się do Noah.
    Stanęła tuż przed chłopakiem, zaciskając palce na ostrzu. Powoli, niemal leniwie przesunęła nim po przedramieniu. Rozcięła skórę. Cienko, czysto, z perfekcyjną wprawą. Krew wypłynęła natychmiast, kontrastując z bladą skórą i ciemnym ubraniem.
    — Masz — wyszeptała — patrz — dodała, a kąciki jej ust drżały niespokojnie — jak chcesz mogę więcej, głębiej, mocniej. Może być dramatycznie. Tego oczekujesz? Tak wyglądają twoje wyobrażenia, które sobie, kurwa, roisz w głowie? — Podniosła spojrzenie ze świeżej rany i spojrzała w oczy Noah — naprawdę myślisz, że zrobiłam to wtedy, bo chciałam uwagi? Bo chciałam, żebyś stał się bohaterem?
    Jej głos był zimny, jak stal.
    — Naprawdę chcesz to usłyszeć? Jestem pewne, że w klinice to słyszałeś. Nie potrafisz uleczyć własnej potrzeby znaczenia. Twierdzisz, że to ja chciałam uwagi, ale to ty. Ty tego chciałeś. Nie umiesz przestać włazić buciorami do cudzego życia, bo liczysz, że ktoś się odwdzięczy i zainteresuje się tobą — syknęła, cofając się o krok — albo masz obsesje na punkcie kontroli. Musisz mieć jebaną kontrolę nad wszystkim. Inaczej wariujesz. I, proszę, jestem ja. Twoj jebany projekt naprawczy — zaśmiała się gorzko, bez wesołości — ale to tak nie działa.
    — Nie jesteś moim przyjacielem. Nie jesteś kurwa nikim, Noah. Rozumiesz? Jesteś tylko kolejnym facetem, który chciał poczuć się ważny, zaglądając w moje rany. Ale te rany nie są twoje, nigdy nie były. Nie masz do nich prawa — uniosła rękę, aby lepiej przyjrzał się ranie — chciałeś to zobaczyć, to masz. Może to ci pomoże dojść wieczorem, kiedy będziesz fantazjować o tym, jak mnie uratowałeś.
    Stęknęła cicho, gdy przyparł ją do ściany. Patrzyła prosto w jego oczy i zamiast bać się jego złości, jedynie się uśmiechnęła.
    — Ładny, prawda? — Spytała, jakby nie słyszała nic z tego, co właśnie powiedział. Świetnie się bawiła, widząc jego furię. Chyba na ten moment czekała przez cały ten czas — no dalej, Noah, pokaż jaki jesteś zły — wyprostowała głowę, mrużąc powieki — pozwól sobie poczuć coś innego niż chęć ratowania wszystkich i wszystkiego. Już ustaliliśmy, że ja nie potrzebuje twojego ratunku — zadrwiła, nie odwracając od niego spojrzenia.

    czekamy na większy wkurw

    OdpowiedzUsuń
  16. A któż to do nas zawitał? :) Coś mi się wydaje, że Noah to wszystko, czym Lucy nie chciałaby się stać... Ale propozycja wątku brzmi ciekawie, bo jej największym lękiem jest dać się zmienić temu miejscu. Nie wiem więc, czy Noah udałoby się ją zgorszyć, ale jeśli chcesz spróbować, to zapraszam na maila albo czaty google. :D
    Co do postu zaś: ostatnio chodzi za mną nieśmiała koncepcja na krótkie opowiadanie, ale jako autor nie napisałam chyba jeszcze żadnego postu fabularnego w życiu, więc jeszcze się mocno waham...
    Dzięki za powitanie, baw się dobrze z tym gagatkiem!


    LUCY WILLIAMS

    OdpowiedzUsuń
  17. [Henlo! Co powiesz na to, aby wykorzystać fakt, że jego matka jest aktorką i może występowała w jakimś filmie kręconym przez ojca mojej panny? Jeśli nie, zawsze mogli zakręcić się wokół siebie w szkole. Może akurat Shan była w tej paczce i wie co nieco o tamtym zajściu? Wątków nigdy nie odmawiam, ale czasem jestem ślimakiem, ostrzegam. ;>]

    Shantall

    OdpowiedzUsuń
  18. [Hej, dziękuję za przywitanie na blogu Debory ♥ Noah wraz ze swoim usposobieniem na pewno niezwykle łatwo wpisał się w społeczność Valmont i znalazł swoje miejsce, a miejsce kapitana szermierczej drużyny tylko to potwierdza.
    Punktów zaczepienia nam z pewnością nie brakuje, chociażby biorąc pod uwagę ich wiek oraz ten sam profil zajęć, jaki obrali. Na pewno chętnie zobaczylibyśmy z Deborą co z tego wyjdzie, zatem spodziewaj się wkrótce maila z propozycją wątku!]

    Deborah

    OdpowiedzUsuń
  19. Octavia jedynie uśmiechnęła się pod nosem, widząc jak Amy odchodzi zrezygnowana, jakby właśnie przegrała najważniejszą bitwę. I w sumie tak było, bo właśnie w tej chwili rywalizowały między sobą, każdą chcąc zdobyć trofeum. Tym trofeum był nie kto inny jak Noah, ale on wybrał, zrobił to pewnie w sekundę. Amy już zawsze miała być na drugim miejscu, nigdy nie miała zaznać smaku wygranej.
    Spoglądała na Noaha, uśmiechając się w ten swój osobliwy sposób. Octavia wiedziała, jak się uśmiechnąć, jak spojrzeń, jaki zrobić gest, by druga osoba straciła dla niej głowę. Noah nie był inny — nie potrafił się jej oprzeć, zrezygnować z niej i ich… dziwnego układu, który nigdy nie powinien się zacząć.
    — Pieprzysz. Znaczy, nie robiłbyś tego, gdyby nie ja — mruknęła ironicznie, podchodząc w jego stronę. Dyskretnie się rozejrzała, czy aby na pewno nikt na nich nie spogląda z zainteresowaniem, a kiedy upewniła się, że tak było, przesunęła palcami po szyi Noaha.
    — Och Noah — westchnęła po chwili, stając tuż obok niego. Widziała, jak jej gest na niego zadziałał, znała go za dobrze. Może i nie chciał jej pokazywać, ale Octavia wiedziała, że pewnie przeszedł go dreszcz.
    Przesuwała spojrzeniem po zebranych ludziach, przetwarzając w głowie słowa, które skierował do niej brat. Długo się zastanawiała, nie wiedząc kogo wybrać i najważniejsze — do czego miałby tego kogoś nakłonić Noah.
    — Boże, Noah, ile my mamy lat, żeby bawić się w taki sposób— mruknęła po długiej chwili cieszyć spogladajac w stronę chłopaka.
    — Ty. Wybieram Ciebie. To nie będzie wyzwanie, bo za łatwo Ci pójdzie. Chodźmy stąd. Ani Ty, ani ja nie chcemy tu być. A potem, jeśli nadal tak Ci będzie na tym wyzwaniu zależało, to proszę — będziesz musiał wytrzymać tydzień bez myślenia o mnie i dotykania mnie. Wchodzisz w to? Pamiętaj, ja będę robić wszystko, abyś nie wytrzymał. Będę prowokować Cię na wszystkie możliwe sposoby. Już nieraz pokazałeś, że cóż, nie potrafisz mi odmówić. To jak, gdzie mnie zabierasz?
    zabawimy się? 😈

    OdpowiedzUsuń

✉️ Wiadomość od Sekretariatu✉️

Drodzy Uczniowie,

Rozumiemy, że anonimowość internetowa kusi do kreatywności, ale przypominamy, że formularz komentarzy służy do merytorycznych uwag, kulturalnej wymiany myśli i waszego wątkowania. Jeśli ktoś zdecyduje się używać go do teorii spiskowych czy też plotek o Pani Williams – prosimy, zachowajcie umiar (i pamiętajcie, że Pani Williams ma naprawdę dobry słuch!).

Z poważaniem,
Elise Kramer 🏛️✒️