2025/03/26

[KP] Morrigan Ó Dubhuir


30 X 1991, An Daingean w hrabstwie Kerry, Irlandia • wykładowczyni historii sztuki i analizy dzieł • podwójny doktorat w dziedzinach literaturoznawstwa i historii sztuki uzyskany na Oxfordzie • specjalistka w zakresie wczesnonowożytnej literatury angielskiej i irlandzkiej • tłumaczka • biegle posługuje się językami: angielskim irlandzkim, włoskim, francuskim, niemieckim, rosyjskim, łacińskim • pierwsza córka wielokrotnie nagradzanej astrofizyczki i profesora mediewistyki • była uczennica Valmont Academy, do której powróciła w roli nauczycielki dwa lata temu • wcześniej wykładała na Uniwersytecie Oksfordzkim • rozwódka; jej mężem był profesor historii języka z Cambridge, Dominic Ruthenford  od czasów wyprowadzki z Irlandii nie utrzymuje kontaktów z rodziną • powiązania • what art thou, Faustus, but a man condemned to die?
Jej pierwszym wspomnieniem jest ciężki zapach starych ksiąg, które ojciec przetrzymywał w ogromnej bibliotece. Wpełzała pod dębowe biurko, samotna i bezpieczna, i opuszkami palców gładziła chłodne, lakierowane drewno. Kiedy podrosła na tyle, by samodzielnie dźwigać ciężkie tomiszcza, zaczęła się w nich zaczytywać. Opasłe kroniki wzbudzały jej zaciekawienie, wkrótce jednak historia musiała ustąpić miejsca literaturze pięknej.
Podejmowała naukę kolejnych języków tylko po to, żeby móc czytać Ronsarda, Ariosta i Goethego w oryginale. Fascynowały ją pieśni Katullusa i listy Erazma z Rotterdamu; uwielbiała sposób, w jaki sonety Szekspira ześlizgiwały się z jej języka, gdy czytała je na głos. Analizowała, interpretowała, rozumiała, a rozumienie sprawiało jej przyjemność większą, niż wszystko inne.
Gdyby tylko mogła, zostałaby Faustem XXI wieku i oddała duszę za wiedzę. Zamiast tego – rzuciła się w wir pracy naukowej, zdobywania kolejnych tytułów, pisania książek i tworzenia tłumaczeń. Czasy nauki w Akademii Valmont wspomina tylko pod względem nowych możliwości, jakie zdobyła dzięki wykwalifikowanym, zaangażowanym nauczycielom. Resztę przemilcza. Ci z profesorów, którzy pamiętają ją z dawnych czasów, mówią, że kiedyś częściej się śmiała… Że kiedyś wydawała się odważniejsza.
Nie przepada za small talkiem i obłudą, męczą ją społeczne konwenanse. Niezadowolenie wyraża wprost, podobnie jak satysfakcję – jest sprawiedliwą nauczycielką, choć wymagającą i nierzadko surową. Może wydawać się oschła, zobojętniała, jednakże jej oczy błyszczą, gdy ma szansę na dzielenie się z innymi tym, co ją fascynuje. Ceni dobre poczucie humoru i pewność siebie, natomiast pogardza arogancją, którą często uważa za nieuzasadnioną. Nie toleruje lenistwa, ale wyraźnie nagradza zaangażowanie. Trudno wprawić ją w zachwyt, ale mimo wszystko jeszcze trudniej przychodzi wyprowadzenie jej z równowagi.
Pachnie różami, papierem i papierosowym dymem. Mówi niskim, nieco ochrypłym głosem, którego nigdy nie podnosi. Czasami drżą jej dłonie. Na serdecznym palcu lewej ręki zawsze nosi złoty pierścionek z rubinem, a kolory jej ubrań nie wykraczają poza gamę ciemnych barw. Choć zawsze jest starannie pomalowana, pod jej oczami można zauważyć wyraźne cienie – plotki głoszą, że cierpi na bezsenność. Niektórzy podobno widywali ją w środku nocy – całkiem sama wchodziła do wieży Valeriusa, która opuszczała dopiero nad ranem. Inni przysięgają, że była w czyimś towarzystwie. Czyim? Tego nie wiadomo.

inteligencja, cierpliwość, spostrzegawczość, elastyczność  trudność w ukrywaniu emocji, ironiczność, upartość, unikanie odpowiedzialności • niepowiązana z dawnym skandalem Akademii • często przebywa w akademickiej bibliotece • kiedy jest zirytowana lub zestresowana, przerzuca się na swój ojczysty język, jakim jest irlandzki • przez jakiś czas była uzależniona od kawy, dlatego teraz stara się pić wyłącznie herbatę — nieszczególnie jej to wychodzi • boi się krwi, choć nikomu o tym nie mówi • po godzinach pracy często po prostu wraca do domu i relaksuje się przy książce lub filmie, jednakże czasem można ją spotkać w tych mniej znanych kawiarniach • rozwiodła się z mężem z powodu odmiennych perspektyw na ich wspólne życie • tak naprawdę skurwysyn po kryjomu faszerował ją lormetazepamemWitamy się z Morrigan. :) Trochę w życiu przeszła, więc przydadzą się jej przyjaciele, miłości, może jacyś wrogowie — tym razem tacy, z którymi nie wzięła ślubu... Zapraszamy serdecznie! Pod kartą mogą pojawić się treści przeznaczone dla osób powyżej osiemnastego roku życia.
Sponsorzy karty: Eva Green, Hozier, Christopher Marlowe.

13 komentarzy:

  1. [Wow, jak to zdjęcie i wizerunek idealnie pasuje do ogólnego zarysu postaci, naprawdę świetna robota, zwłaszcza jeśli chodzi o ogólny wygląd karty, mistrzostwo <3 Co za du*** z tego byłego męża, dobrze, że się od niego uwolniła. Widać, że naprawdę dobra z niej nauczycielka, która potrafi podzielić się swoją wiedzą, będąc przy tym sprawiedliwa, wymagająca i opanowana, oby uczniowie to doceniali :) Życzę dużo weny i masy wciągających wątków ❤️❤️]

    Noah

    OdpowiedzUsuń
  2. [Cześć! Jaka ciekawa, rozbudowana postać! No wizualnie miażdży, jest świetna. A za pozbycie się uzależnienia od kawy, bije pokłony, bo ja mam wrażenie, że z tego to się nie da zrezygnować xd
    Miłej zabawy i mnóstwa weny!]

    Chantelle & Ledger

    OdpowiedzUsuń
  3. [Cześć!
    Morrigan to zdecydowanie wykładowczyni, który budzi szacunek. Chociażby na pewno budzi go u mojej Sery, która ceni sobie kobiety sukcesu. Zastanawiam się tylko, że sama Morrigan dostrzegałaby w niej potencjał? Tak czy inaczej, świetny pomysł na postać. Oby hipnotyzująca osobowość Morrigan świeciła w twoich wątkach, które liczę, że będą jeszcze bardziej barwne i ciekawe! :)]

    Theo von Eisenhart & Seraphine Rousseau

    OdpowiedzUsuń
  4. [Hej, witamy w gronie nauczycieli! Silna niej kobietka, o ogromnej pasji i klarownych zasadach. Myślę, że bardzo szybko zaskarbia sympatię uczniów, bo ma w sobie coś, co sprawia, że chciałoby się ją poznać 🙂 Mam nadzieję, że spotkają ją tutaj same dobre chwile. Życzę mnóstwa dobrej zabawy, a w razie ochoty zapraszam do nas!]

    Jared Shamir

    OdpowiedzUsuń
  5. [Witam! Przyszłam się oficjalnie przywitać i bardzo pochwalić podobnie jak przedmówcy; taką kreację, nie tylko dlatego, że jest niezwykle oryginalna oraz bardzo odświeżająca... Przede wszystkim mam do takich wielką słabość c: Od siebie mogę zaproponować chyba tylko panią Del jako przyszłą profesor (jest jeszcze w roboczych, oczekując sprawdzenia), ponieważ nie widziałam opcji chęci poznania się ze studentami (jeśli się mylę, to proszę mnie poprawić!). W razie chęci zapraszam serdecznie do siebie, a teraz życzę dużo, dużo weny i oby pani została tutaj z nami jak najdłużej!]

    Leo&Ed&Del

    OdpowiedzUsuń
  6. [Muszę w pełni zgodzić się z przedmówczyniami - Morrigan (swoją drogą cóż za piękne imię) sprawia wrażenie naprawdę silnego charakteru, a jej byłego męża sama chętnie widziałabym na płonącym stosie. Gorzej, że pewna część mojego pokręconego umysłu chciałaby poznać motyw jego postępowania.
    Co zaś się tyczy pierwszy ch wersów karty, stwierdzam że dla mnie osobiście skojarzyły się od razu z tytułową bohaterką Matyldy Roalda Dahla. Ona przecież również była nad wiek mądra i od małego uwielbiała wręcz czytać. Przechodząc zaś do wizerunku, trochę przypomina mi ekranowe damy z dobrego kina z dawnych lat i z pewnością wręcz emanuje klasą.
    Jak zwykle życzę samych porywających wątków i masy weny, a w razie chęci na wspólną burzę mózgów, zapraszam.]

    Abdi & Lysander

    OdpowiedzUsuń
  7. [Ha, ha. Podejrzewam, że po zajęciach Lysandra wielu studentom jeszcze długo śnią się koszmary. Sama zresztą raczej też miałabym u niego ostro przerąbane.
    Pozwoliłam sobie odezwać się do ciebie na PW z kilkoma propozycjami.]

    OdpowiedzUsuń
  8. Miał dużo ciekawszych rzeczy do robienia, niż patrolowanie akademickich korytarzy w miejscu, w którym na dziecięce psoty nie powinno być miejsca, ale już się do tego przyzwyczaił, tak jak do wielu innych mankamentów w tej placówce, które wypada znieść. Nocne dyżury przypadają cyklicznie każdemu z wykładowców, nie licząc tych starszych, którzy muszą dbać o swój dobowy rytm, dobrze sypiać i łykać garść z leków z samego rana, więc traktował to jako jedną z wielu powinności. Wcielanie się w role nie sprawiało mu przecież trudu. W tej chwili jest wykładowcą, i to już od dobrych dwóch lat, bo tyle trwa jego aktualna misja, ale za kilka kolejnych lat może będzie ambasadorem, a może finansistą patrzącym na ręce największym bankierom tego świata. Inwigilacja jest jego domeną – trudzi się tym od ponad dekady, a sprzyja mu fakt, że nie bierze żadnych jeńców i jest w tym bezczelnie wręcz bezwzględny. Nie zawaha się przed wykorzystaniem dobrego serca, jeśli będzie to jedyna droga i nie spokornieje, nawet jeśli ostatnią rzeczą, która po sobie pozostawi, będzie żal. Nie istnieje na tym świecie nic, do czego jest przywiązany, a ponieważ może spakować całe swoje życie do podręcznej walizki, to równocześnie nie ma nic do stracenia. A jeśli człowiek nie ma nic do stracenia, to nie odczuwa strachu ani skruchy i zdolny jest do wszystkiego. On rzeczywiście jest. Ale nocne szwendanie się po zakamarkach akademii miało też swoje plusy, bo czasami można wpaść na głębokie źródełko informacji, dlatego mimo niechęci brał w tym patrolowaniu czynny udział, chociaż są osoby, z którymi nie lubi być w parze, bo nudzą go sztampowe gadki szmatki o niczym. Akurat Morrigan do grona nielubianych nie należy, a jej atutem jest punktualność. I to, że podchodzi do tych patroli sumiennie, nie zaszywając się po kątach na drzemki.
    Wiedział już, gdzie mógł szukać Morrigan, dlatego z wsuniętymi dłońmi w kieszenie eleganckich spodni zaszedł do miejsca, w którym zapach papierosów przeplatał się z rześkim, nocnym powietrzem. Górski, szwajcarski klimat potrafił być nieubłagany, zwłaszcza dla kogoś, kto nie miał do czynienia ze srogimi zimami przez większość życia, ale dziś i tak było wyjątkowo ciepło, jak na te rejony. Morrigan kiedyś nie paliła. Ale kiedyś była zupełnie inna, nawet jeśli nie mógł powiedzieć o tym zbyt wiele, bo przed laty miał w tej akademii tylko jeden niespełna dwuletni epizod. Nie zmienia to jednak faktu, że ona się zmieniła, a on to dostrzegał.
    — Którą to rezydencję dziś pilnujemy? — zapytał trochę od niechcenia, zmierzając już wolnym krokiem w stronę wejścia do budynku. Nie sprawdził tego, bo było mu wszystko jedno, skoro i tak musiał, chociaż najbardziej nie przepadał za pilnowaniem własnej, to znaczy tej należącej do profilu, dla którego wykłada zajęcia. Na swoich najczęściej zdarza mu się przymykać oko, chociaż nie na wszystkich, ale to jasne, że w ich gronie ma tych szczególnie oddanych swojemu przedmiotowi uczniów.

    Jared Shamir

    OdpowiedzUsuń
  9. O dziwo powrót do Valmont okazał się dla Silverio znacznie mniej stresującym doświadczeniem niż zakładał to opuszczając Francję. Owszem, choć od pogrzebu Nicole minęły już cztery długie miesiące, nie raz jeszcze wyczuwał na sobie krzywe spojrzenia swoich dawnych wykładowców, najwidoczniej nie potrafiących zrozumieć jego nowoczesnego podejścia do obecnie pełnionych obowiązków i dałby sobie obie ręce uciąć, że potajemnie szepczą, że to wszystko przez to, iż wychowała go ulica. Nawet nie potrafił im mieć tego za złe, gdyż ostatecznie taka właśnie była okrutna prawda – pierwsze piętnaście lat spędził pośród kompletnego chaosu walenckich uliczek i nie zamierzał się tego teraz wypierać. Ba, w pewien specyficzny sposób był z tego dumny, bo skoro przetrwał tamte tragiczne czasy, z dużą dozą prawdopodobieństwa mógł założyć, że spokojnie przeżyje o wiele więcej niż zdecydowana większość tych bardziej uprzywilejowanych byłych i obecnych studentów Akademii.
    Doświadczenia, które zdobył w trakcie swojego dzieciństwa pozwalały mu ponadto lepiej zrozumieć problemy tych małolatów, których losy zwykle nikogo nie interesowały. Które tak jak on niegdyś, z dnia na dzień musiały walczyć o przetrwanie, bo ich rodzice albo byli zbyt pochłonięci swoją lichą karierą albo zbyt naćpani czy nachlani, by zająć się wychowaniem własnych potomków. A czasem i to i to, bo przecież i takie historie niestety wciąż się na tym świecie zdarzały. Zresztą sam doskonale pamiętał te wszystkie razy, gdy jego matka zażyła tyle narkotyków, że potem ledwo była w stanie wywlec się z łóżka, a wyjściu na scenę nie wspominając. Wiedząc doskonale z jak wielkim strachem muszą mierzyć się takie pacholęta, poświęcał im niemal każdą wolną chwilę, nie raz zapominając przy tym o upływającym bezlitośnie czasie. Tak po prawdzie to właśnie pośród nich czuł się zwykle najlepiej. Jasne, zdarzało się, że zwinęły mu to i owo z kieszeni, lecz zawsze zachowywały przy tym na tyle rozwagi, czy po prostu szacunku względem niego jako jednego ze swoich, że nigdy nie wyciągnęły swoich lepkich łapek do niczego cennego. A to, do czego wyciągnęły, i tak zazwyczaj potrafił im odebrać jak na dawnego drobnego złodziejaszka przystało, co zazwyczaj wystarczyło, by dały mu w tym względzie spokój. To była próba sił, której zasady znał na pamięć, co nie oznaczało rzecz jasna, że je akceptował. Zawsze jednak ograniczał się tylko do krótkiego wykładu na temat dobrego wychowania połączonego z historią własnego pobytu w poprawczaku. Niezbyt długiego, bo szybko wydobył go stamtąd Asper, ale wystarczającego, by wiedzieć, że lepiej tam nie trafiać.
    - No dobra, koniec na dzisiaj tej zabawy. – Pierwsze ciężkie deszczowe krople wlewające się za kołnierz wyrwały go wreszcie z artystycznego transu, podczas gdy ośmioletnia Hannach szykowała się akurat do rozpylenia kolejnej warstwy jasnopomarańczowej farby na pobliski mur, na którym widniało już całkiem pokaźne graffiti przedstawiające sceny z Króla Lwa. – Nie ma mowy, mała. Jeszcze się rozchorujesz. – Zaśmiał się, odbierając marudzącej dziewczynce puszkę. – Jutro to dokończymy. – Zapewnił ją z szerokim uśmiechem, po czym, upewniwszy się uprzednio, że wszystkie dzieciaki rozeszły się do domów, ruszył biegiem w stronę najbliższej kawiarni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpadł do niej cały zziajany, popychając drzwi na tyle gwałtownie, że te otworzyły się niemal na oścież, wpuszczając do środka przesiąknięte wilgocią zimne powietrze. Niezbyt przejęty zdziwionymi, czy wręcz obruszonymi spojrzeniami, które na siebie ściągnął, zaczął rozglądać się po wnętrzu, starając się wypatrzyć jakiś wolny stolik. Nagła zmiana pogody sprawiła jednak, że żadnego takiego nie zauważył. Przynajmniej nie w tej dobrze oświetlonej części sali, więc rozpoczął taksowanie wzrokiem drugiej, gdy nagle jego uwagę przyciągnęła kobieta siedząca samotnie mniej więcej w środku tego obszaru. Wyglądała na jego doskonałą znajomą z przeszłości, lecz panujący wokół niej mrok sprawił, że nie był tego do końca pewien dopóki nie znalazł się tuż koło niej.
      - Morrigan, to rzeczywiście ty ? – Upewnił się z zaskoczeniem przypatrując się twarzy szatynki. – Cóż za zbieg okoliczności, że po tylu latach spotkaliśmy się akurat tutaj. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, żebym się przysiadł ? – Spytał i nie czekając nawet na jej odpowiedź, spoczął obok. – Co u ciebie ? – Zagadnął szczerze zainteresowany.

      Sil

      Usuń
  10. [Cześć! Faktycznie, można się zastanawiać przy tym, z jaką niedbałością wypowiada się po angielsku Gennaro, czy te ładne, pisane okrągłymi zdaniami wypracowania są na pewno jego. Możecie się przekonać z Morrigan ;)
    Pani doktor jest na pewno interesującą postacią z niepowtarzalną aurą, Eva Green idealnie dopełnia tego obrazu! Chociaż jej przedmiot nie jest ulubionym Gennaro, to na pewno jest bardzo zainteresowany, a gdy dowiedział się, że mówi biegle po włosku, pewnie bardzo ucieszyłby się, że ma z kim tutaj pokonwersować, bo już by się bał, że zupełnie swojego języka zapomni. I jak najbardziej, jeśli dalej masz wolne miejsce na wątek, to bardzo chętnie wspólnie coś stworzymy ♥]

    Gennaro

    OdpowiedzUsuń
  11. [Henlo! Ja z kolei z poślizgiem odpowiadam na powitania. Nie zdążyłam przed wyjazdem odpisać u Morrigan i o ile z Lennartem trudno byłoby mi złapać jakiś punkt zaczepienia, to może z Shantall widziałabyś swoją panią profesor w swoim literaturoznawczym flow? Może udałoby nam się zahaczyć o sci-fi? ;>]

    Shantall

    OdpowiedzUsuń
  12. Przyjął jej odpowiedź milczeniem, ale w duchu ciężko sobie westchnął, bo stróżowanie w rezydencji czarnej nie napawało go optymizmem z oczywistych powodów. Pocieszające jest jednak to, że należy do rady dyscyplinarnej, więc ma wpływ na to, co stanie się z tymi, którzy za bardzo sobie pofolgują, a w to, że jego uczniowie potrafią, to akurat nie wątpił. Dlatego on ze wszystkich rezydencji najbardziej lubił stróżować przy złotej, bo mógł przynajmniej posłuchać fortepianowych melodii, a w większości przypadków to właśnie zbyt głośne granie było przyczyną nocnych interwencji, a nie potajemne próby zrujnowania komuś życia następnego dnia jakimś intymnym nagraniem z zakraplanej parapetówki w pokoju. Najchętniej wcale nie brałby tych nocnych patroli, ale zasady są jednakowe dla wszystkich. Motywowało go to, że czasami naprawdę mógł dowiedzieć się czegoś, czego nie dowiedziałby się w codziennych warunkach.
    — W ogóle mnie to nie rusza, Morrigan — odpowiedział krótko, ale na tyle dosadnie, żeby nie musieć tego inaczej uzasadniać. Miał to po prostu gdzieś, a swojej obecności tutaj w żaden sposób nie łączył z sentymentem. Nie byłoby go tutaj, gdyby nie operacja wywiadowcza, którą prowadzi, bo przecież żaden z niego wykładowca. Nigdy nawet nie chciał nim być. Ma wiedzę, bo latami szkolił się do swojego prawdziwego fachu i potrafi tę wiedzę przekazać, ale nauczanie to tylko przykrywka, chociaż nikt nie ma o tym pojęcia. I nie może mieć, to oczywiste.
    — Ty też nie wyglądasz na taką, która wzruszałaby się na widok pokoi w internacie — stwierdził, rzucając jej kontrolne spojrzenie w drodze po marmurowych schodach.
    — Mylę się? — Podniósł lekko brew, wyciągając dłonie z kieszeni spodni. Zacząć należałoby od tego, że Morrigan w całej swej osobie wyglądała na przygaszoną i niepodobną do tej, którą była w czasach szkolnych. Kiedyś kroczyła korytarzami z werwą, dziś emanowała dziwną obojętnością. Nie wiedział, co działo się z nią przez te wszystkie lata, ale zakładał, że dorosłe życie wcale jej nie rozpieszczało. Jego zresztą również nie. Wiele rzeczy był w stanie znieść, co udowadniały blizny na jego plecach, pozostawione tam przez kańczug, a na co dzień skryte pod materiałem swetrów. Tyle tylko, że on swojego wyboru dokonał w pełni świadomie i równie świadomie podpisał na siebie cyrograf.

    Jared Shamir

    OdpowiedzUsuń

✉️ Wiadomość od Sekretariatu✉️

Drodzy Uczniowie,

Rozumiemy, że anonimowość internetowa kusi do kreatywności, ale przypominamy, że formularz komentarzy służy do merytorycznych uwag, kulturalnej wymiany myśli i waszego wątkowania. Jeśli ktoś zdecyduje się używać go do teorii spiskowych czy też plotek o Pani Williams – prosimy, zachowajcie umiar (i pamiętajcie, że Pani Williams ma naprawdę dobry słuch!).

Z poważaniem,
Elise Kramer 🏛️✒️