2025/03/25

[K] Edmund Cavendish

Edmund Cavendish Full speed is more than enough

ISTP ● syn amerykańskich Laureatów Nobla z astrofizyki ● 7 rok mastery years na profilu naukowo-technologicznym ● lider w dziedzinach genetyki i biotechnologii ● wcześniej odbyte staże i programy letnie w Max Planck Institute, Harvardzie i Oxfordzie ● dwie strategiczne aplikacje na asystenta badawczego do badań nad kopalnym DNA oraz białkami ● w pełni wykonane kursy w trybie przyspieszonym na indywidualnych planach zajęć, jak: genetyka molekularna, bioinformatyka, a także paleogenetyka ● liczne publikacje naukowe oparte na współpracy z paleontologicznymi ekspedycjami organizowanymi przez uczelnie oraz muzea ● zajęcia dodatkowe z botaniki i zielarstwa traktowane po macoszemu ● profesjonalne zdystansowanie do grona profesorów i personelu ● członek elitarnego klubu Luminis ● brak powiązania ze skandalem z 94’, również w przypadku dalszej rodziny ● zaawansowane stadium powypadkowego CRPS zmuszające do korzystania z laski wykonanej z mahoniowego drewna zakończonego jastrzębią głową ze złota ● ukrywane uzależnienie najpierw od Norco, a potem morfiny ● traktowanie Laboratoriów Chemicznych jak drugiego pokoju w Internacie (w lodówkach trzyma nonszalancko część swoich rzeczy) ● Pracownia Robotyki tak jak Planetarium odwiedzane tylko i wyłącznie w ramach zajęć ● w Stołówce siada w gronie przyjaciół przy odosobnionym stoliku ● podczas lepszych, aczkolwiek niezwykle rzadkich dni pozwala sobie na spacery, gdziekolwiek przebywają osoby, na których mu zależy ● tak częste popijanie napojami energetycznymi Soylentu i Supersonica spowodowało zapomnienie smaku większości potraw ● w wyniku przeciążenia pracą umysłową oraz nadmiarem kofeiny często występują: bezsenność, drażliwość, podniesiony poziom stresu oraz zaburzenia nastroju na tle depresyjnym, w tym niekiedy stany lękowe ● celowe ignorowanie zwrotów we własnym kierunku bez tytułu “doktor” przed Cavendish ● imieniem mogą posługiwać się tylko rodzice, a skrótem wybrańcy

Ból jest dowodem, że nadal żyję.

Ograniczona perspektywa nie tylko własnymi wadami, ale przede wszystkim dolegliwościami, nie pozwala dostrzec w takim samym świetle otoczenia. Prawdą jest, że nie przestaje się arogancko osądzać w analityczny sposób. Biada tym, którzy bezpodstawnie próbują hamować lub wręcz zatrzymywać geniusza przy ciężkiej pracy. Potrzeba kreacji i ulepszeń wypływa z niego w tak samo naturalny sposób, co wypowiadany język.

Nie wspinasz się na górę po to, by świat cię zobaczył. Wspinasz się, by zobaczyć świat.

Łatwo przychodzi zapomnieć, że pomimo wielu zachowań z kategorii mentalności czterdziestopięciolatków, nadal posiadanie otwartego umysłu rozemocjonowanego pięciolatka pozwala na niecodzienne innowacje. Nie można nazywać się w pełni normalnym człowiekiem po notorycznym budowaniu ze sprzętu laboratoryjnego ekspresu do kawy jako “pet project”, bo te zwykłe nie można nastawić na idealną temperaturę od dziewięćdziesięciu dwóch stopni Celsjusza do dziewięćdziesięciu sześciu (co w amerykańskich jednostkach to 197,6°F-204,8°F). Zjawisko takie pojawia się w wolnych miejscach po godzinach i często musi być przez autora rozmontowywane pomimo przewracania oczami oraz charakterystycznych westchnięć nad jakimiś głupimi pierwszakami (Po co oni w ogóle co rok się pojawiają, żeby kręcić mu się pod nogami w takich ilościach?). Sytuacja wygląda definitywnie inaczej, gdy nowe osoby wykazują zainteresowanie oraz pilnie uczą się nowości w niemal zbliżonym tempie. Taka współpraca w imię nowych wyzwań dla czystej zabawy to kompletnie inna sytuacja... Wtedy wiek nie gra roli, tylko wspólne flow.

Nie bój się ryzyka. Najlepsze chwile w życiu przychodzą niespodziewanie.

Tak jak Edmund w jednej chwili jest całkowicie spokojny w trakcie rozmowy, tak w drugiej kompletnie bez uprzedzenia młodzieniec potrafi wybuchnąć spontanicznym słowotokiem związanym z jakimś najnowszym pomysłem. Odczuwanie emocji, w tym oczywiście najbardziej ekscytacji, płonie w nim niczym zapałka rzucona w kałużę benzyny. Niezwykle łatwo więc poddaje się wszelkim namiętnościom, praktycznie zapominając o świecie rzeczywistym, o mijającym czasie, który przecież jest ograniczony. W utopijnej wersji codzienności doktor Cavendish mógłby poświęcać się bezgranicznie wszystkim odkryciom, całą resztę odkładając w kąt, gdyby nie fakt, że mimo wszystko bardzo ceni sobie swoje selektywnie dobrane towarzystwo.

Wielkie rzeczy nigdy nie powstały z komfortu i rutyny.

ODAUTORSKO

Witamy się z Edmundem i rzucamy kością wątkową dla wszystkich zainteresowanych! Kolorowy cytat pochodzi z Jetta - Take It Easy.

8 komentarzy:

  1. [Cześć!
    Ja już odzywałam się u panny Cortés, ale z całą pewnością muszę stwierdzić, że pisanie ciekawych kart to coś, co zdecydowanie powinnaś wpisać sobie w CV! Nietuzinkowe charaktery i warstwowi bohaterowie, którzy mają coś do odkrycia, zawsze wydają się żywi. :D
    I oh God, czytając o lasce, miałam takie: Kaz Brekker, bo od razu mi się skojarzyło!
    Jeśli doktor Cavendish lubi muzykę klasyczną i operę, to mógłby kojarzyć naszą szkolną diwę, a jeśli raczej by sobie nie zaprzątał tym głowy, to pewnie by się przecięli podczas zajęć dodatkowych z botaniki i zielarstwa, więc może żyją w innych światach, ale gdzieś się tam one przenikają. :D
    Od siebie życzę wiele, wiele weny i samych świetnych, wciągających wątków!]

    Zeina de la Torre-Caballé 👑🎭

    OdpowiedzUsuń
  2. [Dopiero co zdążyłam się zapoznać dzisiaj z twoją ostatnią postacią, a tutaj kolejne takie cudeńko. Musiałabym się totalnie powtarzać, bo karta jest równie pięknie rozwinięta. I również kłaniam się, że w końcu ktoś zdecydował się wrzucić naukowy umysł w to nasze grono, bo zdecydowanie kogoś takiego tutaj brakowało. I nie ukrywam, przed moimi oczami także pojawił się Kaz, kiedy przeczytałam o lasce 🥲
    Udanych eksperymentów i miłego pisania!]

    Kornélia ☾⭒.˚

    OdpowiedzUsuń
  3. [Ojej, tak mi ciężko było się zdecydować, pod którą kapejką się przywitać, aż musiałam losować! :P Podbijam to co napisane wyżej - piękne robisz wejście z każdą z postaci! Estetycznie, wizualnie, ale przede wszystkim za pomocą treści zachwycasz. Zgrabnie ujęte wielowymiarowości postaci to coś, co buduje we mnie chęć chwycenia za grabki/motyczkę/łopatkę i grzebania głebiej! Mam wrażenie, że i u tego młodzieńca i ślicznej Leo [można tak skracać?] nie ma tylko jednego ukrytego dna, a co najmniej pół tuzina. Podoba mi się ta nieoczywistość w ich charakterach, te pasje, które zdradzają ich ukryte namiętności. To naprawdę bardzo kusi, by ich poznać. :)
    Chętnie bym coś napisała, ale po 1. nie potrafię się zdecydować, a po 2. z panienką mamy dużo więcej punktów wspólnych, a z panem mogłoby wyjść ciekawie na bazie przeciwieństw. W każdym razie, gdyby była chęć, to zapraszam do Noor, ona jest tylko jedna, więc może Tobie się przyda taka iskierka do wątku :)
    Dobrej zabawy dla Ciebie i Twojej gromadki!]

    Noor ✨ ⭐ 🌟

    OdpowiedzUsuń
  4. [Bardzo mi miło! :)
    Jeżeli faktycznie rzut wątkową kostką jest dla wszystkich i o ile nie masz nic przeciwko, że odpisy ode mnie mogą być nieregularne — chodźmy zrobić burzę mózgów! Myślę, że może nam wyjść coś ciekawego, jak się postaramy :D]

    Chantelle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiście zapomniałam… mój mail wyborowealoe@gmail.com jak coś, to śmiało pisz!

      Usuń
  5. [chętnie wbijam na wątek grupowy! 💖 Takiego zbiorowego dawno nie prowadziłam!
    Dziękuję Ci za tyle miłych słów pod kapejką Noor 😻 napisz do mnie na werrka.n@gmail.com]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Cześć!
    Ależ tu widać tę pasję, która płonie w Edmundzie. :) Tak też być powinno, w końcu nie ma lepszego miejsca dla takich osób, jak nasze Valmont. Ciekawie wykreowana postać. Osobiście bardzo lubię ludzi, którzy pasjonują się nauką, chociaż sama do ścisłowców nie należę.
    W trakcie czytania karty nie mogłam powstrzymać się od tego, że moja Sera raczej pozwoliłaby sobie na nazywanie go po imieniu. ;) Czego nie zrobi, by móc choć trochę namieszać?
    Tak czy inaczej, życzę mnóstwa udanych wątków, a patrząc wyżej, wydaje mi się, że takich nie będzie ci brakować :) Zapraszamy do nas, jeśli tylko znajdzie się ochota. :)]

    Theodore von Eisenhart & Seraphine Rousseau

    OdpowiedzUsuń
  7. Czuła się jak w transie, kiedy kolejne machnięcia pędzlem sprawiały, że obraz stawał się coraz bardziej… foremny. W końcu zaczynał przedstawiać chaos, który ciągle panował w jej głowie.
    Chaos, którego nie potrafiła uporządkować.
    Próbowała. Na różne sposoby. Różnymi metodami.
    Ale nic się nie zmieniało.
    Ciągle czuła się przytłoczona ilością i chaotycznością własnych myśli. Jej własna głowa sprawiała, że miała momentami dość.

    Farba była wszędzie, ale już dawno przestała się tym przejmować. Chociaż wiedziała, że późniejsze sprzątanie i doprowadzenie pracowni do porządku sprawi, że będzie wyklinać w niebogłosy samą siebie. Bo gdyby nie była w czasie malowania taką bałaganiarą, nie musiałaby później tracić czasu na sprzątanie.
    Ale kiedy czuła moment, odcinała się od rzeczywistego świata. Istniało tylko płótno i ona.
    Płótno i farby.
    Farby i płótno.
    I ona.
    Cała reszta przestawała istnieć, mieć jakiekolwiek znaczenie.

    Tak długo, aż ktoś brutalnie nie ośmielił się wyrwać jej z tego transu.

    Wzdrygnęła się cała na hałas, który rozbrzmiał w pracowni.

    — Subtelność godna słonia w składzie porcelany — oderwała pędzel od materiału i wychyliła się zza sztalugi, aby spojrzeć, kto ośmielił się wtargnąć do jej królestwa.
    Pewnie powinna być ostrożniejsza. Zamykać za sobą drzwi, pilnować, aby nikt jej nie przeszkadzał, kiedy dawała się tak pochłonąć. Z reguły była ostrożniejsza. Pilnowała się, bo wciąż miała wrażenie, że ktoś może ją obserwować i zabronić malować. Wziąć i zniszczyć jej obraz, jak wtedy, jak w szpitalu. Chociaż już dawno przecież w nim nie była. Jej sztuka była bezpieczna, a mimo to, wciąż czuła się momentami tak, jakby robiła coś zakazanego.

    — Powinieneś po sobie posprzątać — mruknęła i rzuciła w jego kierunku szmatkę namoczoną rozpuszczalnikiem. To nic, że to ona najprawdopodobniej ubrudziła klamkę. To nie miało żadnego znaczenia. Nie teraz i nie dla niej. Zmarszczyła jednak brwi, przyglądając się leżącemu na podłodze mężczyźnie. — Potrzebujesz pomocy? — Spytała, nie odwracając od niego uważnego spojrzenia. Obraz był bezpieczny: stal tyłem do wejścia, więc nikt nie mógł zobaczyć co stworzyła, ale i tak nie chciała się od niego odsuwać, aby przypadkiem niepożądane oczy nie ośmieliły się na niego spojrzeć.
    Nie lubiła pokazywać swoich dzieł, kiedy nie były w pełni skończone, a tnę obraz… potrzebował jeszcze dużo pracy. Bo co spoglądała na płótno, ciągle była z czegoś niezadowolona, ciągle czegoś brakowało, zawsze było czegoś za mało. Najgorsze było to, że sama do końca nie była pewna co próbowała uchwycić. Cokolwiek to jednak było, było na tyle ulotne, że nawet nie potrafiła tego w żaden sposób skategoryzować. To dodatkowo wprowadzało ją w stan frustracji, co całościowo odbijało się na niczym innym, jak właśnie na tworzącym się obrazie.

    Chantelle

    OdpowiedzUsuń

✉️ Wiadomość od Sekretariatu✉️

Drodzy Uczniowie,

Rozumiemy, że anonimowość internetowa kusi do kreatywności, ale przypominamy, że formularz komentarzy służy do merytorycznych uwag, kulturalnej wymiany myśli i waszego wątkowania. Jeśli ktoś zdecyduje się używać go do teorii spiskowych czy też plotek o Pani Williams – prosimy, zachowajcie umiar (i pamiętajcie, że Pani Williams ma naprawdę dobry słuch!).

Z poważaniem,
Elise Kramer 🏛️✒️