2025/03/27

[K] Ares Tessier

Tonight is gonna be the loneliest
Ares Tessier

właść. Ares Gabriel Tessier 22 latek; ur. 1 lutego 2003 roku w Monako Monakijczyk Syn Luciena Tessiera — inwestora nieruchomości oraz Celine de Villiers — projektantki luksusowych wnętrz Wnuk Edwarda Tessiera — byłego doradcy rodziny książęcej, który obecnie pełni funkcję przewodniczącego Rady Stanu Monako Uznany za zaginionego od lipca 2023 do maja 2024 Cudownie odnaleziony na greckiej wyspie Thasos Wielkie oczekiwania dziadka, że pójdzie w jego ślady Pod czujnym okiem, co by znów nie wywinął podobnego numeru Ominął rok akademicki 23/24 Rok w tyle za rówieśnikami — na własne życzenie Trzeci rok specialization years na profilu polityczno-społecznym Rezydencja czarna, pokój 107 Zawsze najlepiej jest przygotowany na prawo międzynarodowe i negocjacje, międzynarodowe stosunki i dyplomację oraz analizę geopolityczną i konflikty międzynarodowe Nie poświęca zbyt większej uwagi zarządzaniu mediami i PR'em, musi się bardziej przyłożyć do ekonomii i zarządzania kryzysowego Rosyjskiego uczył się na pierwszym roku i do tej pory źle wspomina te zajęcia Uraz do rzeźbiarstwa Zajęcia dodatkowe: lekkoatletyka — sprinter; zagadki kryminalne (bo uznał, że to będzie śmieszne), debaty oksfordzkie i argumentacja logiczna oraz sztuki walki Chętnie podzieli się notatkami, wiedzą i wsparciem, ale zawsze będzie chciał coś w zamian Biegle posługuje się francuskim, włoskim i angielskim Relaksacyjnie pływa i gra w tenisa Perfekcjonista do bólu Przez zniknięcie stracił pozycję króla balu I nieszczególnie mu zależy, aby ją odzyskać Skupia się jedynie na osiągnięciu jak najlepszych wyników akademickich i sportowych Odnosi się do nauczycieli z szacunkiem — nawet jeśli uważa, że kompletnie na to nie zasługują Członek klubu Noctis Nie ma powiązań ze skandalem

Udaje, że nie widzi ciekawskich spojrzeń kierowanych w swoją stronę ani że nie słyszy szeptów za plecami, które uciszają się w chwili, gdy tylko się poruszy. Wstaje na długo przed większością uczniów, aby móc w ciszy i spokoju skorzystać z hali treningowej, która od powrotu do akademii stała się jego azylem. Jeśli okaże się, że przed wschodem słońca zbyt wielu uczniów wpadło na podobny pomysł, przeniesie trening na zewnątrz. Las Valmont dziesiątki razy widział, jak przemierza kolejne kilometry i utrzymuje równe tempo, a także jak w końcu traci dech i dyszy ciężko pochylając się do przodu z rękami opartymi o uda. Las otaczający akademię wie o nim więcej, niżby sobie tego życzył. Pociesza się świadomością, że drzewa nikomu, raczej, wyciągniętych na żywa z piersi Aresa sekretów nie zdradzą. Rytuałem po zakończonym treningu jest umilanie poranka baristce w La Petite Pause. Podwójne espresso i migdałowe ciastko, które zawsze dla niego chowa, to obowiązkowy punkt dnia. Spędza godziny na analizowaniu podręczników, robieniu notatek i przywłaszczaniu sobie wiedzy. Lubi się uczyć i robi to z przyjemnością, o ile odkrywa interesujące go tematy. Przy tych nudniejszych zmusza się do niezaglądania w telefon, który w takich momentach kusi najbardziej. Obiecuje sobie, że po przerobieniu tych nieciekawych rozdziałów zrobi sobie przerwę, ale ta nie nadchodzi, bo nie lubi rozciągać nieprzyjemności. Skupia się na tyle, na ile może i działa aż do bólu. Krążą plotki, że wspiera się Adderallem na skupienie. Nie potwierdza ani nie zaprzecza. Jedynie uśmiecha się z politowaniem i odchodzi. Jeśli ostatecznie uzna, że zasłużył na odpoczynek po nauce to najpewniej zaszyje się w salonie gier i zaciekle będzie próbował pobić rekordy, najczęściej jednak wraca do pokoju, aby w spokoju zagrać w Call of Duty.

Dla świata zewnętrznego przybiera maskę ułożonego młodzieńca, który z domu wyniósł same najlepsze cechy. Doskonale wie, kiedy się uśmiechnąć, kogo zagadać podczas charytatywnego przyjęcia, a komu lepiej zejść z drogi. Nigdy nie wypowie się o nikim za jego plecami źle, no chyba, że znajdzie się w towarzystwie bliskich przyjaciół, ale nawet im nigdy w pełni nie ufa. Ostrożnie podchodzi do zawierania nowych znajomości, a po powrocie wycofał się z towarzystwa. Trzyma się z dala od skandali, bo ten, który sam wywołał dał mu wystarczająco w kość, aby mieć ich dość na kolejne dekady. Zawsze z głową na karku, a przynajmniej było tak do pewnego czasu. Raczej nie zdarzało mu się działać pod wpływem emocji, aż do tamtego letniego wieczoru. Skuszony jasnozielonymi oczami, świeżym zapachem gruszki i jaśminu, miękkim głosem i delikatnymi dłońmi pieszczącymi ciało zgodził się na wszystko. Uwodzony od trzech lat w końcu był w stanie spełnić każde jej życzenie. Poświęcić to, na co od lat pracowała jego rodzina i on sam. Zostawił za sobą wszystko, nie ważąc na konsekwencje. Liczyły się tylko zielone oczy, które wpatrywały się w niego z miłością i uwielbieniem. W końcu wiedział, że bliscy nie zaakceptowaliby związku, który powstał z przypadku i ucieczka wydawała się być jedynym słusznym wyjściem. Nie dźwigałby na swoich barkach tej tajemnicy, gdyby matka odpuściła. Skruszony matczynym rozczarowaniem jego niechęcią do sztuki zgodził się na prywatne zajęcia z rzeźbiarstwa, które odbywały się podczas przerw od nauki w akademii. Chciał ją uszczęśliwić, zawsze jedyne czego pragnął to uśmiechu matki, więc przystał na propozycję, która postawiła całą rodzinę w niekomfortowej i skandalicznej sytuacji. W oficjalnej wersji sprzedanej mediom i znajomym Ares przebywał w prywatnym ośrodku, gdzie dochodził do siebie po tajemniczej chorobie, której nazwa nigdy nie została opublikowana. 

Hej!
Cytat od Måneskin „The Loneliest”. Na wizerunku Tobias Reuter.
Chodźcie po wątki.
Bysiaa44@gmail.com

13 komentarzy:

  1. [Witamy sąsiada z akademika 😌 Cicho było bez niego przez ten rok, jak nikt nie robił rage quitów w pokoju naprzeciwko. Ale przepyszny skandal mu zgotowałaś. Kto nie chciałby uciec na grecką wyspę... do soundtracku z piosenkami ABBY... I niech uważa podczas tych joggingów w lesie, żeby nie został pod kopytami stratowany 🫣
    Jakbyście cierpieli na niedobór wątków, to zapraszamy w nasze (nie)skromne progi. Totalnie widzę to, jak mogliby być w swoim gronie przyjaciół przed jego *ekhem* dziekanką; może przydałby mu się ktoś, kto by się o niego przez ten czas martwił, ale też suszył mu głowę za to, że odwalił takie zniknięcie bez słowa. Plus, moja panna też się medykuje sama po cichu na swoją przypadłość 🤔 Chwytam wszystkie nitki 🖐🏻
    W każdym razie, oferta jest na stole, a w ten czas dobrze wypieczonych ciastek i miłego pisania!]

    Kornélia ☾⭒.˚

    OdpowiedzUsuń
  2. [Fajny ci ten pan wyszedł, fajny! Jakbyś narzekała na za mało wątków, wiesz gdzie nas szukać ;>]

    Channy

    OdpowiedzUsuń
  3. [Poprzedni komentarz był błędny. Nie na miecze, ale chodź powalczyć jak ninja 🥷 ]
    Octavia

    OdpowiedzUsuń
  4. [cześć! Dobrze Cię tu widzieć 😁 Noor spędza dużo czasu w różnych dziwnych miejscach, więc może i podpatrywała go jak sobie coś ćwiczył, gdy inni śpią? Do tego, że jest ciekawa ona się nie przyzna, ale ja już tak! On wyszedł ciekawy, tajemniczy i w ogóle zagadkowy! Ciekawa jestem czy coś go skłoni, by się trochę otworzył...? Dobrej zabawy dla Was]

    Noor ✨🌷

    OdpowiedzUsuń
  5. [Chyba nie mogłaś napisać nic bardziej zachęcającego. Chcesz rozpoczęcie niespodziankę i totalną improwizacje i spontaniczność czy wolisz jakieś szczegółowe ustalenia?]

    Channy

    OdpowiedzUsuń
  6. Chantelle stawiając cicho nogi, opuściła pracownię malarską w środku nocy. Miała na palcach resztki farb, a na policzku małą smugę czerwieni, którą ciężko było odróżnić: farba czy rozmazana krew po zadrapaniu od paznokcia? Nie miało to większego znaczenia, bo dla Chantelle noc pachniała farbami i rozpuszczalnikiem.
    Znowu zasiedziała się przy swoim obrazie. Początkowo planowała malować go w rezydencji, ale tam istniało za duże ryzyko przyłapania przez innych uczniów. Nie chciała dzielić się z nikim, swoim nieukończonym dziełem. Wolała ryzykować i wykradać się po nocach do jednej z nieużywanych pracowni. Szansa na przyłapanie istniała, ale była znacznie niższa niż ta w akademiku.
    Zakręciła za róg i niemal na kogoś wpadła.
    — Putain… — syknęła w ojczystym języku, robiąc krok do tyłu. Podniosła głowę, aby zerknąć z kim tak właściwie ma do czynienia i momentalnie na jej usta wkradł się uśmiech. Ares w półmroku korytarza wyglądał jak coś, co nie powinno tutaj być. To sprawiło jedynie, że uśmiech dziewczyny leniwie się rozszerzył — T’as l’air d’un putain de fantôme, Chérie — zauważyła, marszcząc delikatnie brwi — coś się stało, Ares? — Spytała, przechylając głowę i uważnie mu się przyglądając. Włóczenie się po korytarzach akademii… wiedziała, że to nie było czymś szczególnie rozsądnym, ale w tym momencie robiła przecież dokładnie to samo.
    Zrobiła krok w bok, chcąc zrobić mu miejsce w razie gdyby chciał iść dalej, nie zważając na jej obecność. W końcu nie mieli względem siebie żadnych obowiązków, a on mógł mieć plany.
    Ich relacja była… niestabilna. To określenie wydawało jej się najbardziej pasującym, bo czy tak właściwie pomiędzy nimi była jakakolwiek relacja? W tych rozmowach i czasem przypadkowych, czasem planowanych schadzkach było coś niebezpiecznie uzależniającego. Chantelle nie miała pojęcia co tak właściwie robił, kiedy go nie było. Nie zadawała w tym temacie żadnych pytań, bo lata wcześniej sama zaliczyła taką nieobecność, o której nie lubiła rozmawiać, której tematu unikała.
    Czasami wyobrażała sobie, że Ares był w stanie zobaczyć w niej więcej niż chciałaby pokazać, ale to było tylko wyobrażenie. Lubiła tę myśl, bo rozmawiali o głupotach, o poważnych sprawach, rozmawiali o tym, co akurat ślina przynosiła im na języki, co podpowiadało wino i obecne demony, dręczące ich serca, głowy i dusze. Ale zawsze uważała, co mówiła. Zawsze dobierała słowa w sposób, aby nie zdradzić swoich najskrytszych tajemnic. Mimo tego lubiła go wyobrażenie, lubiła ten wspólny czas. Chyba po prostu lubiła Aresa.
    — Moje udręczone serce potrzebuje papierosów, aby poczuć się jeszcze bardziej dekadencko a ciało kawy — stwierdziła nagle, patrząc na niego. Tak, potrzebowała kawy w środku nocy, bo wiedziała, że jeżeli nie wypełni czymś żołądka to zacznie wołać o jedzenie — chociaż mogłoby to być cokolwiek, co ma mocny zapach — dodała, unosząc brew pytająco. Właśnie rzuciła mu niezobowiązujące zaproszenie.

    w takim razie sprawdźmy to, C.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Witam! W razie chęci sprawienia kochanej rodzicielce więcej powodów do dumy związanych z umiejętnościami artystycznymi to proponuję serdecznie Del, która jeszcze nie została fakt faktem opublikowana. Jeśli zaś potrzeba Ci kogoś do intryg, może rozprawienia się z wrogami, czy też wcześniej zdobytego cichego sojuszu opartego na specyficznych warunkach, to wtedy znacznie lepiej pasowałaby Leonila. Możemy też spotkać się po raz pierwszy w Lesie Valmont podczas jakiegoś skandalu, który dopiero teraz nas połączy (konkretniej to ukrywanie, żeby nic nie wyszło na jaw)?

    Jest rzecz jasna dużo opcji, więc w razie chęci zapraszam serdecznie do moich postaci! Jestem oczywiście otwarta również na Twoje propozycje. Ja od razu rzucam kością, taka konkretna babka ze mnie, kiedy widzę tak cudownych bohaterów <3]

    Leo&Ed&Del

    OdpowiedzUsuń
  8. [Ares! Cudowne imię, mówiłam już, prawda? :D
    Mnie się bardzo historia Aresa podoba, te niedomówienia, a jednocześnie to, co zostaje odkryte, więc ile spojrzeń i czytań, tyle Aresów!
    My z Zeiną obiecujemy być dobrymi psiapsiami, no, przynajmniej na tyle, ile umiemy. ;--;]

    Zeina de la Torre-Caballé 👸🌟

    OdpowiedzUsuń
  9. [Uczyniłam zgodnie z Twoją prośbą, więc wiesz już, gdzie szukać ode mnie wieści <3]

    Leo&Ed&Del

    OdpowiedzUsuń
  10. — Oh, morderstwo wymagałoby ode mnie zbyt wiele energii — Chantelle wzruszyła lekko ramionami, jakby naprawdę kiedykolwiek rozmyślała nad tym tematem — poza tym, wyobrażasz sobie, jakie to musiałoby być upierdliwe? Sprzątanie tego wszystkiego, pozbywanie się śladów… — wymieniała, przybierając na twarz całkiem poważną minę. Po chwili jednak wrócił na jej usta ten sam, leniwy uśmieszek, którym go przywitała — za bardzo tęskniłabym za naszymi rozmowami, żeby ryzykować — dodała, jednocześnie sięgając dłonią policzka, bo czuła, że coś na nim ma. Nieszczęśliwie roztarła jedynie mocniej czerwony ślad — nie, zdecydowanie mam lepsze sposoby na spędzanie nocy.
    Wzruszyła lekko ramionami, spoglądając na twarz młodego mężczyzny.
    — Życie. Ciągle dzieje się życie, Ares — westchnęła nieco dramatycznie, ale uśmiechała się przy tym kącikami ust. Czasami to właśnie tego życia miała dość, jego pędu. Żałowała, że nie jest w stanie wcisnąć pauzy i zatrzymać się na dłużej w pracowni. W tym słodkim stanie natchnienia, kiedy wpatruje się w puste płótno, a po chwili zmienia je w coś.
    Widząc, jak sięga dłonią do kieszeni, jej wzrok podążył za ruchem jego ręki, a spojrzenie zabłysło, gdy dostrzegła paczkę papierosów.
    — Cudownie — zachichotała, a następnie skinęła głową. Włóczenie się po nocy już i tak było jawnym łamaniem regulaminu, lepiej nie ryzykować przyłapaniem w dodatku z papierosami, dlatego skinęła od razu głową — ogrody brzmią świetnie — przytaknęła, a następnie rozejrzała się dyskretnie, upewniając się, że nie ma w pobliżu nikogo, kto mógłby ich przyłapać.
    Szli obok siebie w ciszy. Chantelle wolała nie ryzykować prowadzeniem rozmowy nim nie wydostaną się na zewnątrz. Kiedy znaleźli się przed drzwiami, brunetka zatrzymała się i czekała, aż Ares zachowa się niczym prawdziwy dżentelmen. Nie, aby była prawdziwą damą, ale to lubiła w ich znajomości, przy Aresie mogła być kim tylko w danym momencie chciała. Co było w zasadzie zabawne według panny Leclerc. Zwłaszcza, że dzięki temu, być może to Ares mógłby wiedzieć o niej najwięcej, o tej prawdziwej Chantelle, a nie uśmiechającej się, grzecznie przytakującej na wszystko i wiecznie męczącej się coraz bardziej towarzystwem własnego chłopaka i jego kumpli.
    — A czymś mocniejszym niż nikotyna też dysponujesz, czy jednak moje życzenia ograniczają się do papierosów? — Spytała, zastanawiając się czy był sens ryzykować o dalsze przemykanie korytarzami, w celu znalezienia się w swoim pokoju po butelkę słabego alkoholu — a twoje kieszenie mają jednak dno? — Zaśmiała się cicho, marszcząc lekko brwi, gdy wyszli na zewnątrz, a chłód nocy i lekki wiatr, uderzyły w jej ciało. Otuliła się ciaśniej swetrem, nie przejmując się ewentualnymi plamami od farb. Właściwie, to w jej szafie zaczynało powoli brakować ubrań, które nie nosiłby na sobie śladów jej sztuki.

    Channy

    OdpowiedzUsuń
  11. Niespanie bardzo się przydawało w chwilach jak tygodnie przed końcem semestru, gdy należało intensywnie zakuwać do egzaminów, składać do wykładowców nieskończenie wiele projektów, zadbać o podbicie obiegówki i oddanie książek do biblioteki, czy chociażby uprzątnąć pokój przed wyjazdem na wakacje do domu. Niespanie przydawało się z reguły wtedy, gdy natłok zajęć i obowiązków zabierał człowiekowi dobę a dodatkowa godzina, w której można było jeszcze coś zrobić, jeszcze jakoś tę chwilę wykorzystać, była drogocenna. Dla Noor był to chleb powszedni, ale nie zbawienny, a uciążliwy. Czasu miała aż nadto, brakowało jej jednak odpoczynku. Bezsenność była jej przekleństwem.
    Była szósta rano i oczywiście niektórzy już powoli budzili się, szykując na nowy dzień. Dziewczyna o słodkim uśmiechu i zbyt szczerych oczach dawno już wstała i spacerowała po korytarzach, niosąc z sobą kilka zeszytów na najbliższe zajęcia. Miała naprawdę obojętny stosunek do zamontowanych kamer, to nawet nie było tak, że miała je gdzieś, zwyczajnie, nic o tym nie myślała. Starała się nie narażać pani Kramer i nikomu z stróżów, czy ochrony nie wchodzić w paradę, ale zwyczajnie nie była w stanie każdej nocy spędzać w pokoju, leżąc na wznak i patrząc w sufit. Musiała zresztą uszanować również swoją współlokatorkę, nie była ani złośliwą żmiją, ani perfidną suka, by uprzykrzać jej życie. Zresztą, nie tyle nie musiała, co chciała, bo wbrew temu, co o niej mówiono, nie była zobojętniała na wszystko. Spacerowanie, powtarzanie materiałów na zajęcia, ćwiczenie tych kilku języków, jakie znała, trenowanie z szablą, podziwianie akademii nawet jeśli już niektóre kąty znała na pamięć, to było znośne. A wręcz ciekawym zajęciem ostatnio było pojawianie się na basenie, chociażby by tylko posiedzieć z zamkniętymi oczami na trybunach, gdzie mogła nacieszyć się szumem wody na hali, gdy odkryła, że ten jest niezwykle kojący. I to był świetny pomysł również na ten poranek i Noor po tym, jak zrobiła drugie okrążenie po korytarzach pierwszego pietra zawróciła w stronę basenu.
    Nie przeszkadzały jej pluski i niekiedy głośne krzyki trenera, gdy trafiała na bardzo wczesne treningi, bo ciepło panujące na basenie i szum wody były dostatecznie przyjemne, a przede wszystkim tłumiły inne dźwięki, więc i tak się wyciszała. Miała już swoje ulubione krzesło, w drugim rzędzie, przy wyjściu do szatni, trzecie od brzegu, gdzie siadywała, układając zeszyty na udach i odchylała się w tył, opuszczając powieki. I siedziała tam dobry kwadrans, nawet do dwóch, zwyczajnie łapiąc taką chwilę. Niekiedy obserwowała basen i ich uczniów, niekiedy wyglądała jakby zasnęła na siedząco, tym też się nie przejmowała, jak plotkami, które o niej krążą. Potrzebowała spokoju, ukojenia, ostatnio znajdowała takie spokojne chwile dla siebie właśnie tutaj, więc przychodziła.
    Zajęła swoje standardowe miejsce w drugim rzędzie, zerknęła w notatki z socjologii i po przewertowaniu kilku stron, zamknęła zeszyt. Oparła łokcie na okładce i zawiesiła spojrzenie na wodzie, dostrzegając jednego pływaka. Chyba rozpoznała tego ucznia, ale nie przeszkadzał jej. Liczyła, że ona jemu również. Zapatrzona w wodę, w jeden punkt, odetchneła głebiej, powolutku zatapiając się w własnym kłębku splatanych myśli, który z minuty na minuty wydawały się bardziej proste, błache i nieważne. Łapała swoje wyciszenie.


    Noor

    OdpowiedzUsuń
  12. Korzystanie z pogody wychodziło różnie z odmiennych powodów, których nie dało się uściślić w jednej kategorii. Ot, błędy w obliczeniach czasowych, choć typowo niewłasnych. Ludzie dookoła po prostu nie poruszali się w odpowiedni sposób, to znaczy, że po prostu byli zbyt szybcy lub zdecydowanie częściej: zbyt powolni. Kierując całą siecią, należało niestety poddawać się również jej marnemu w skutkach wpływowi, jaki wynikał z tej prostej zależności społecznej niewyróżniania się, pociągania więc za sznurki z cieni. W wielu przypadkach, tak jak właśnie dzisiaj, Leonila chciała pozwolić sobie na narzekanie z tego powodu lub chociażby wzdychanie, ale okazywanie w ten sposób frustracji nie miało najmniejszego sensu. Nic nie dawało. A teraz nade wszystko liczył się równy oddech. Siwa diablica pod siodłem co rusz kładła uszy po sobie.

    - Wydziwiasz. - Skwitowała to panna Cortés jako trafną uwagę na temat tego skandalicznego zachowania. - Dobrze, że nikt tego nie widzi, bo n a s z a reputacja by na tym ucierpiała. Myślisz ty czasami o czymś więcej niż mesz?

    Proxima miała własne zdanie na ten temat i priorytety skupione na jej największej namiętności, czyli jedzeniu. Jeździec na jej grzbiecie mógł sobie gadać do woli, klacz wiedziała swoje. Mimo tych niewerbalnych uwag Proxima dalej galopowała równo, pracując przy tym odpowiednio silnie zadem, przez co jej chód był płynny oraz miękki, jak przystało na przedstawicielkę jej rasy. Dzięki utrzymaniu odpowiedniego tempa (choć Psotnica uwielbiała wykorzystać każdą ludzką nieuwagę), wkrótce pokonywały coraz większe odległości bez znaczącego wysiłku naznaczonego potem. W słuchawkach na kablu grała zapętlona Faouzia - Porcelain. Kiedyś Leonila próbowała podobną sztuczkę z Airpodsami, ale był to ostatni dzień, w którym miała je gdziekolwiek, bowiem błyskawicznie zaginęły w podłożu kwarcowym hali, na której panna miała wówczas trening.

    Las Valmont dookoła nich zdawał się nie mieć końca, a poranne powietrze trąciło świeżością zmieszaną z rosą, jaka skraplała się na kopytach oraz ochraniaczach. W tych krótkich rajdach przed zajęciami dawało się zapomnieć o otaczającym świecie przytłaczających obowiązków w niepoważnych ilościach na tak młodej głowie, ubywało więc dziewczynie lat niczym od machnięcia czarodziejskiej różdżki rodem z Wicked. Śmiała się radośnie z każdego głupkowatego bryknięcia swojej najlepszej przyjaciółki, z którą miała dotychczas kilkanaście lat budowania relacji oraz swojej kariery sportowej. W pewnym momencie widocznie dogoniła widocznie szalonego biegacza, który podobnie jak one; ukrywał się jeszcze przed promieniami słonecznymi pośród drzew, chcąc wykorzystać ten świt jak najbardziej produktywnie.

    - Nie spodziewałam się ciebie tutaj, Ares! - Zanim w ogóle Leonila zdążyła dotrzeć do niego, dużo wcześniej zaczęła płynnie oraz swobodnie zwalniać, co Proxima przyjęła z zadowolonym prychnięciem.

    Klacz machnęła wielką głową przystrojoną majestatycznie długą niemal do ziemi grzywą, którą właścicielka wolała dzisiaj zostawić rozpuszczoną, żeby wyciągać z niej złapane mimochodem kawałki roślinności po przejażdżce. Nie mniej, aktualnie ów efekt robił fantazyjne wrażenie, jakby Proxima była jednorożcem zaklętym w zwykłym koniu. Leonila zeskoczyła zwinnie z grzbietu klaczy, po czym podeszła do swojego najlepszego kompana wszelkich wypadów do La Petite Pause, by rzec:

    - W siodlarni mam zawsze dwa Stanleye z mrożoną kawą... Z tym że tak jak wiesz, musielibyśmy się przejść aż do Del, bo nie trzymam dziewczyn w stajni uniwersyteckiej, tylko w jej prywatnej.

    Słynna płomiennowłosa nimfa nigdy nie miała nic przeciwko temu, iż Leonila tak często ściągała tam swoich najbardziej zaufanych współtowarzyszy.

    Leo. Jak zaczęłam pisać do Ciebie, to piosenka była wstawiona raptem 23 minuty temu i zobaczyłam tę scenę w full HD!

    OdpowiedzUsuń
  13. [Cześć, przychodzę z powitaniem z dużym opóźnieniem... Ale to cała ja. :D Zawsze lubię każde z twoich postaci, Ares nie jest wyjątkiem. Podoba mi się ta jego lekka, nonszalancka aura. To może i lepiej takim być, gdy jest się częścią Akademii. Niemniej, chłopak historię ma intrygującą i jest to z pewnością coś, co przyciąga uwagę innych.
    Życzę ci mnóstwa dobrej zabawy z prowadzenia Aresa. A w międzyczasie, jeśli masz chęci i czas, zapraszam do Seraphine. Nie mam jeszcze pomysłu, ale wydaje mi się, że możemy wymyślić coś ciekawego. :D]

    Seraphine Rousseau & Theodore von Eisenhart

    OdpowiedzUsuń

✉️ Wiadomość od Sekretariatu✉️

Drodzy Uczniowie,

Rozumiemy, że anonimowość internetowa kusi do kreatywności, ale przypominamy, że formularz komentarzy służy do merytorycznych uwag, kulturalnej wymiany myśli i waszego wątkowania. Jeśli ktoś zdecyduje się używać go do teorii spiskowych czy też plotek o Pani Williams – prosimy, zachowajcie umiar (i pamiętajcie, że Pani Williams ma naprawdę dobry słuch!).

Z poważaniem,
Elise Kramer 🏛️✒️